kocimiętka – moja ukochana

Zastanawiam się jak mogłam zacząć prowadzić bloga nie robiąc pierwszego wpisu o tej roślinie. Zajmuje ona szczególne miejsce w moim sercu. W zasadzie od niej wszystko się zaczęło- cała moja zabawa w ogród. Była to pierwsza bylina, którą udało mi się samodzielnie rozmnożyć. Pierwsza, której nazwy poszukiwałam bardzo długo. Pierwsza roślina na mojej pierwszej prawdziwej rabacie. Jest ona naprawdę dla mnie strasznie ważna i wiem, że nigdy się jej z ogrodu nie pozbędę. Wręcz przeciwnie- obecnie rośnie u mnie niemal wszędzie. Mam nawet jej spory łan na najbardziej zaszczytnym w ogrodzie miejscu ,czyli rabacie przy tarasie wejściowym. A nie każda roślina na to zasługuje. Podzielę się z wami tym czego się przez te lata z kocimiętką o niej nauczyłam, dowiedziałam, moimi spostrzeżeniami w tym temacie.

 

Nepeta ×faassenii
kocimiętka faassena

 

O kocimiętce

Kocimiętka czyli nepeta należy do rodziny jasnotowatych. I na tym koniec mojej „wikipediowatej” wiedzy :)

Kocimiętka jest byliną o kępiastym pokroju. Dorasta średnio do ok 40-50 cm na wysokość i tyle samo zajmuje miejsca po szerokości. Może urosnąć i więcej ,ale tylko wtedy gdy ją niepotrzebnie podkarmimy. Wyrasta wtedy duża, ale może gorzej kwitnąć i dużo bardziej się pokłada. Najczęściej spotykana w naszych ogrodach to kocimiętka faassena, która jest jakąś krzyżówką azjatyckich gatunków, ale roślina jest w pełnie mrozoodporna w naszym klimacie.

Są takie rośliny, które mają swój jeden moment w ogrodzie, swoje pięć minut, a potem człowiek tylko patrzy jak je zakryć, ukryć, najlepiej żeby zniknęły i wróciły za rok o tej samej porze. Kocimiętka jest inna. Lubię ją w każdym momencie jej rozwoju. Liście ma piękne, ząbkowane, barwy szarozielonej czy raczej srebrnozielonej- wyraźnie zimny kolor. Od początku kępka, która wychodzi z ziemi ładnie się prezentuje- takie zgrabne jeżyki. Zdjęcie poniżej wykonane w kwietniu.

 

kocimietka

 

Kwiaty mojej kocimiętki mają kolor lawendy. Rosnąca w większej grupie tworzy fioletowe łany. Posadzona między innymi roślinami tworzy coś na kształt lawendowej mgiełki nie narzucając się zbytnio ale podkreślając urodę roślin jej towarzyszących. Szczególnie ładnie prezentuje się z różami. Z tego co miałam okazję oglądać w internecie jest to połączenie szczególnie często wykorzystywane w ogrodach angielskich.

 

kocimietka_03

 

Niektórzy twierdzą, że kocimiętka odstrasza mszyce. Ciekawe, bo w zeszłym roku zdarzyło mi się coś co by temu przeczyło. Mianowicie te paskudy małe zaatakowały kocimiętkę właśnie. Inni twierdzą, że posadzona przy rzodkiewce odstrasza pchełki. Wiosną nie zdążyłam tego sprawdzić, bo nie miałam jeszcze zbędnych sadzonek, ale mam ją już na warzywniku i niedługo sprawdzę czy to działa. Inna sprawa, że i mój kot nie jest specjalnie nią zainteresowany a to ponoć może świadczyć o niskiej zawartości związku chemicznego , który działa na koty jak feromon odstraszając jednocześnie niektóre owady. Być może moje rośliny mają go niewiele bo i komary nie odpuszczają nawet przy kocimiętkowej rabacie.

 

kocimietka_02

 

Uprawa

Kocimiętka nie jest rośliną wymagającą ciągłej troski. Pewnie, że będzie wdzięczna za szuflę kompostu wiosną czy nawet nawozu mineralnego do roślin kwitnących, ale jak nawet tego jej nie zapewnimy to też nie wypnie się na nas. Będzie się po prostu wolniej rozrastała. U mnie rośnie na południowej nachylonej rabacie w próchniczej glebie w miejscu podlewanym raz w tygodniu- i w tym miejscu jest najpiękniejsza. Mam ją też na nieco już zapomnianej rabacie o glebie lekkiej i zapewne już mocno wyjałowionej. Słońce dociera tam koło godziny jedenastej i pozostaje praktycznie do zachodu. Ale, że to sąsiedztwo trawnika to rośliny są nawadniane tak samo jak on czyli w gorące lato co drugi dzień lub codziennie. Tu też pięknie rośnie. Mam ją jeszcze w kilku innych miejscach. Prawie wszędzie ma glebę lekką, przepuszczalną i niemal pełne nasłonecznienie, na rabatach podlewanych i niepodlewanych.  Wszędzie rośnie pięknie i nie sprawia problemów. W innym miejscu mam ją na bardzo ciężkiej glebie gdzie jest taka glina, że szpadel wbić trudno i o dziwo od lat sobie tam radzi. Wydaje się więc że poradzi sobie w każdych warunkach, ale to pozory. Posadziłam ją na skraju lasu w słońcu i z hortensją ogrodową w półcieniu. Jedna z nich zginęła niemal całkiem (choć nadal walczy) a druga jest już tak mizerna, że żal patrzeć. Wydaje się więc, że kluczem jest tu ph gleby. O ile w wapiennej lub lekko kwaśnej radzi sobie doskonale o tyle w kwaśnej już niestety nie. Także jeśli chcemy mieć tę cudną roślinę w swoim ogrodzie to garstka dolomitu lub popiołu z drzewa liściastego dodana do podłoża nie będzie chyba czymś nie do zrobienia. Ja osobiście popiołem posypuję kompost i takim podłożem obdarowuję te rośliny wiosną. Jeśli są dzielone ( a są dzielone do drugi/trzeci rok) to sadzę je praktycznie w samym kompoście lub wymieszanym z glebą ogrodową. To kocimiętce naprawdę wystarczy. Tam gdzie rzadziej zaglądam wysypuję nawóz mineralny i na tym się kończy moja troska. Efekt? Oto fragment mojej południowej rabaty.

 

kocimietka_05
Kocimiętka posadzona z ostróżkami. W tle miskant, spartyna i nieśmiała jeszcze glicynia

 

 

Ta tutaj coś za bardzo już wybujała w tym roku, ale nie zamierzam się tym przejmować, bo i tak wiosną będzie dzielona. Najładniejsze , najbardziej zgrabne kępki to u mnie te dwuletnie. Piszę u mnie bo zauważyłam, że nieruszana kocimiętka zatrzymuje się na tych powiedzmy 50 cm, ale ponieważ ja jej potrzebuję dużo, coraz więcej ,to muszę ją podkarmiać. Efekt jest taki, że szybko się rozrasta , czasem nawet za szybko, a kolejnego roku mam już znowu co dzielić. I tak w kółko aż będę miała jej tyle żeby obsadzić powiedzmy taką ścieżkę 50-cio metrową. Wtedy być może powiem „stop” :)

Rozmnażanie

Jakie kto woli. Rozmnaża się ją z nasion, sadzonek zielnych lub przez podział. Ja najczęściej dzielę roślinę wczesną wiosną kiedy już pojawiają się liście. Przycinam tylko korzenie i buch- na nowe miejsce. Czy to rozrywając kępy rękoma czy przecinając szpadlem zawsze jakieś pędy (te na brzegach) się odłamią bądź zostaną odcięte. Biorę wówczas pęczek kilku takich gałązek i buch- do ziemi, najczęściej wówczas najpierw do doniczki i podpędzić. Mam z tego zawsze nową sadzonkę. Nie praktykowałam wsadzania pojedynczych gałązek. Skoro udaje się doskonale z pęczka to po co czekać dłużej? Tak wygląda moja produkcja. Z nasion nigdy nie rozmnażałam, ale kocimiętka sama to zrobi jeśli nie zetniemy na czas przekwitłych kwiatostanów. Jest to samosiew obfity acz niezbyt uciążliwy. Łatwo młode siewki wyrwać albo przenieść na nowe miejsce. Maleńkie kocimiętki przypominają nieco siewki pokrzywy. Warto więc mieć to na uwadze przy podczas pielenia.

 

kocimietka_10
siewkę kocimiętki dość łatwo można pomylić z pokrzywą

 

Jeszcze trochę o zaletach

-Roślina jest miododajna. Zawsze jest przy niej głośno od pszczół i kolorowo od motyli. Tam gdzie rosła z liatrą kłosową, budleja przestała być dla owadów atrakcyjna- a ponoć to motyli krzew.

-Wokół niej naprawdę nie trzeba pielić. Może się tam co najwyżej zakręcić jakiś powój, nic innego nie ma szans. Kocimiętka od początku rośnie „w jeżyka” więc jej pędy zewnętrzne rosną niemal poziomo okrywając szczelnie glebę wokół rośliny. Jeśli roślin jest kilka obok siebie wówczas tylko te na skraju się „płożą” reszta opiera się o siebie nawzajem i tworzy jednorodną plamę.

– Pachnie. Nieszczególnie mocno sama z siebie, ale podobnie jak lawenda-przy pocieraniu. Zapach dość intensywny, ale ładny. Nie bardzo wiem do czego go porównać… nie porównam.

-Nie choruje. Sporadycznie wejdzie na nią mszyca, ale to sporadycznie.

– Nadaje się na kwiat cięty. Kwiaty kocimiętki są doskonałym dodatkiem do swobodnych bukietów. Ja lubię go dodawać do białych kwiatów razem z wywiniętymi liśćmi wydmuchrzycy piaskowej.

– Pisałam o tym, że jest niewymagająca?

– A o tym, że nie przemarza?

-Wygląda ładnie nawet po przekwitnięciu kiedy staje się niemal srebrna i zimą kiedy pokrywa ją szron.

– Kwitnie niezawodnie dwa razy w roku. Jeśli chce nam się usuwać na bieżąco przekwitłe kwiatostany to możemy nawet nie zauważyć przerwy. Ja czekam aż przekwitnie całkowicie i zacznie się sypać ,bo wiem już, że ze środka kępy wychodzi nowa jegomość. Można też po kwitnieniu przyciąć delikatnie formując jeżyka. Wówczas dość szybko mamy nowe kwiaty. Można ściąć mocniej ,ale przyjdzie nam wówczas dłużej poczekać na kwitnienie. Zaleta jednak będzie taka, że kwiaty te będą wyłącznie na świeżych pędach. Przy pierwszym sposobie cięcia, kwiaty pojawią się i na pędach świeżych i tych które już kwitły. Ja kiedy widzę, że w środku pojawiają się świeże pędy, te stare ścinam niemal całkowicie. Kiedy miałam jej mniej usuwałam kwiaty na bieżąco- teraz nie jest to możliwe.

 

 

Przekwitająca kocimiętka nadal zachwyca:

kocimietka_11

Zimą też prezentuje się przepięknie:

żródło: http://www.obsessiveneuroticgardener.com/
żródło: http://www.obsessiveneuroticgardener.com/

 

kocimietka_07
Pośrodku przekwitającej kępy możemy znaleźć już tę, która ją zastąpi. Wystarczy odgiąć nieco roślinę na zewnątrz.

 

Wady?

Niestety też posiada. To, że nie trzeba wokół niej pielić to dobra wiadomość, ale niezwykle łatwo jest przegapić moment , w którym zaczyna „przytulać” rośliny zbyt niskie by tę miłość wytrzymać. Te niziutkie , które sadzimy jako obwódkowe trzeba bezwzględnie trzymać w bezpiecznej odległości od kocimiętki- w przeciwnym razie wielce prawdopodobne, że ta je zagłuszy.

I tylko jeszcze jedna wada, którą zauważyłam:

kocimietka_04
Wybujała kocimiętka po deszczu często się pokłada co nie wygląda atrakcyjnie. Na tym zdjęciu załapało się trochę więcej roślin z południowej rabaty. Mamy tu kocimiętkę, ostróżki, szałwię omszoną, przetaczniki, liliowce, miskanta, spartynę a całkiem w rogu floks szydlasty i perovskia

 

Nadal jest piękna, ale po deszczu często się pokłada. Małe kępy zaraz się podnoszą, ale te większe czasem już nie zdołają. Nie chcę ich podpierać, bo stojące na baczność nie wyglądają już tak zwiewnie, ale ta ich przypadłość działa mi nieco na nerwy. Odpowiedzią na to  są nowe odmiany, które aż tak się nie pokładają. Zakupiłam na próbę w tym sezonie jedną sadzonkę takiej nowości. Nie napiszę jej recenzji, bo jest u mnie za krótko, ale już widzę, że choć pojedynczy kwiat jakby większy i liść taki wyraźny to łodyga zamiast się po deszczu położyć to się po prostu łamie. W dodatku mamy sierpień a ta dopiero zebrała się do kwitnienia. Raczej już nie zdąży tego powtórzyć. Dam jej jednak szansę i jeśli ją wykorzysta to z przyjemnością napisze o niej artykuł.

 

Na koniec

Krótko: tej rośliny jest u nas zdecydowanie za mało. Nie widzę jej w ogrodach ani parkach. Jestem jednak przekonana, że jeśli ktoś posadzi ją u siebie raz ,to już jej nigdy nie odda.

Na koniec życzę wam takich ścieżek czy to w warzywniku czy ogrodzie ozdobnym:

6
źródło: http://wwwrockrose.blogspot.com/

A może jednak takich rabat? Oj sobie bym takiej baaardzo życzyła. Żałuję, że nie miałam okazji widzieć kocimiętki na żywo nigdzie poza swoim ogrodem. Chyba trzeba pojechać po takie widoki do Anglii.

źródło: https://flic.kr/p/6cgytV

33 thoughts

  1. Od dziesięciu lat jestem właścicielką działki z ziemią piaszczystą VI klasy. Bezproblemowo rosną na niej tylko sosny, brzozy oraz borówka amerykańska i wrzosy. Inne rośliny wymagają stworzenia im odpowiednich warunków : kompostu, lepszej ziemi i oczywiście podwyższenia ph. W tym roku po raz pierwszy wysiałam kocimiętkę i orliki. Obydwie rośliny bardzo ładnie wzeszły. Posiadam również własnoręcznie ukorzenione pęcherznice i lawendy.Z sukcesem ukorzeniałam również żylistek szorstki i jaśminowiec. I dziwnym zbiegiem okoliczności we wrześniu- dokładnie w przyszłym tygodniu- szykuję się do rozsadzenia irysów syberyjskich.Będę to robić po raz pierwszy. Wszystkie posty są napisane merytorycznie i wszystkie są dla mnie bardzo przydatne. Piękny ogród- gratuluję.

    1. Bardzo dziękuję. Na lekką ziemię polecam też z czystym sumieniem liatrę kłosową i szałwię omszoną. A jeśli lubi Pani kocimiętkę i lawendę to z pewnością pokocha Pani także perovskię. Potrzeba jej słońca i super przepuszczalnej gleby więc czegoś co obie posiadamy :)

  2. To ja dorzucę swoje doświadczenia z uprawy kocimiętki na glebie ciężkiej i gliniastej – według mnie dobrze ją co kilka lat rozsadzać, bo ma tendencję do tego by zbytnio się rozrastać. Nasada pędów drewnieje a następnie cała roślina marnieje, nawet bywa że zaczyna gnić. Poza tym nie mam żadnych problemów, u mnie się nie rozsiewa, może dlatego, że przycinam zazwyczaj zaraz po kwitnieniu. W moim ogrodzie kocimiętka wygląda ładnie oraz świeżo cały rok :) pozdrawiam wszystkich

  3. Kocimietka na słabszych glebach jednak póżnym latem wygląda niezbyt dobrze. Tylko na tych nastrojowych zdjęciach wygląda OK. Za bardzo się rozdkłada i brzydko podsycha. Swoją ścinam w połowie lata. Odrasta i ponownie kwitnie.
    Dużo też zależy od gatunku i odmiany. Po zatym strasznie się rozsiewa (inwazyjnie). Ciągle ją wyplewiam z rabat.

    1. Ja mam bardzo słabe gleby- nie wszędzie, ale w przeważającej części. Czasem jak kret wyryje dziurę to kopiec składa się z żółciutkiego piasku jak prosto na budowę. Kocimiętka rośnie u mnie super. Mam też takie miejsce przy warzywniku gdzie wyrwane spod starego tarasu fundamenty tworzą coś na kształt wału czy wzniesienia. Żeby przykryć gruz wywalałam tam wszystkie resztki roślinne, których nie mogłam wyrzucić do kompostownika. Dwa lata temu nie mając co zrobić z resztką sadzonek wysadziłam kocimiętkę właśnie na tę skarpę. Rośnie tam bezproblemowo mimo, że zupełnie o nią nie dbam. Być może powinnaś swoją kocimiętkę odmłodzić na wiosnę? Wydaje mi się, że najładniejsze są te kępki z pierwszego i drugiego roku po podzieleniu wiosennym. Te z wysiewu dłużej utrzymują ładny wygląd. Potem rzeczywiście się starzeje. Ale kto się nie starzeje? :)
      Ja swoje rośliny też przycinam, ale dopiero wtedy gdy z ziemi wyjdą już nowe pędy- nie lubię łysych miejsc.
      Pozdrawiam serdecznie

  4. Bardzo fajny i przyjemny w czytaniu artykuł. Serdecznie gratuluję – będę polecać znajomym. Ziemia, odpowiednie światło i oczywiście woda to najważniejsze czynniki w uprawie kocimiętki, zresztą jak większości roślin. Niby to banały, ale jakże istotne. Z mojego doświadczenia ziemia nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Oczywiście im lepsza tym lepiej, ale nie jest tak ważna jak w uprawie warzyw. Światło jest ważne bo kocimiętka preferuje raczej stanowiska słoneczne. Uprawiam kocimiętkę już od wielu lat, ale każda rada jest ważna. Mam jeszcze pytanie, czy ktoś uprawiał tą odmianę kocimiętki: (była nazwa sklepu) ? Pytam bo wiem, że odmian jest kilka, a wygląd tych co zawsze uprawiam odrobinę się różni. Elżbieta Zborowska Bienias

  5. Pięknie :) Masz super ogród. Powiedz mi, czy koty często w nim goszczą? Ja wręcz nie mogę ich przepędzić i teraz stanowią dodatkową atrakcję w ogrodzie dla mojej siostrzenicy :) Ja do dekoracji w miejscach wolnych od kocimiętki jeszcze dodałam ozdobne płotki ogrodowe.

    1. Ani moje koty (mam teraz dwa!) ani przychodzące przybłędy nie wykazują zainteresowania kocimiętką. Może mam szczęście, a może rzeczywiście (jak piszą niektórzy) kocimiętka Faassena nie ma tego czegoś co jest dla kotów afrodyzjakiem. Nie widzę więc sensu „upiększania” rabat plastikiem.

      1. Ja kupiłam kocimiętkę fassena niebieską i białą, posadziłam obie prawie trzy lata temu blisko siebie, i zwłaszcza wiosną mam „plażę” w ich okolicy (absolutnie nie bezpośrednio na nich!), Okoliczne rośliny mają trudności z utrzymaniem się przy życiu, wbijanie naokoło „lasu” z patyczków od szaszłyków niewiele daje! A tych kotów (kota) co przybywają nie znam, nie są moje i nawet ich nie widuję!!! Okoliczne nasadzenia odtworzyłam w innym miejscu, a patyczki powyrywane wbijam nadal, bo nic innego lepszego nie wymyśliłam! Potem kocimiętka się nieco regeneruje do następnego okresu kociej aktywności i jakoś udaje się jej przetrwać… Te nasadzenia okoliczne tego szczęścia nie zaznały w komplecie… A w miejsca gdzie mam inne gatunki kocimiętki i odsadzoną tą fassena raczej koty nie trafiają… Ja kotów nie rozumiem, ja jestem „psia dusza”…

  6. Nabywając domek z ogródkiem od razu postanowiłam,że będzie kocimiętka dla kotów :-) Posiałam wszędzie, wokół domu, tam gdzie jest stały cień ma obecnie po kilka listeczków i słabo jej idzie – no i ziemia tam bardzo kamienista i sam pył :-( , a szkoda bo w tej strony mam główną ścieżkę do domu i tam by ładnie wyglądało,
    Posiałam też w środku grządek między pomidory i ogórki i ładnie się rozrosła :-) nie mam tak cudnych wielkich kępek jak Pani ale chyba zbyt późno wysiałam, a siałam ją kilkakrotnie i nic nie wyrastało :-(
    Nie wiem jaki mam gatunek kociej miętki to chyba nie ta piękna pompiasta ;-)

    https://www.fotosik.pl/zdjecie/f650a0d5f983c190

    https://www.fotosik.pl/zdjecie/00445e819a0dc44a

    https://www.fotosik.pl/zdjecie/0f401d6d928f79c1

    1. W cieniu nie będzie rosła niestety, powyciąga się, będzie leżała, nie będzie kępą :(
      Wielkością natomiast proszę się nie przejmować, bo to roślina która w błyskawicznym tempie przybiera na objętości, ani się Pani obejrzy, a będzie dzielić :) Zresztą, ta przy pomidorach i ta w skrzynce to już rzeczywiście super rozrośnięta :) Podejrzewam, że to kwestia tego, że jednak pod warzywka to dajemy super ziemię, żyzną, podlewamy itd. i o ile w młodym wieku kocimiętce dobrze to robi, to już za rok/dwa/trzy sama Pani przeniesie ją na słabsze stanowisko (ale w dalszym ciągu słoneczne- to ważne) bo na żyznym zbyt szybko buja w kosmos po czym kładzie się po deszczu.
      A jak koty reagują? Obecnie mam dwa i dla obu istnieją tylko trawki, a kocimiętka zdaje się być niewidoczna :)

      Dziękuję, że swoim komentarzem odświeżyła Pani nieco posta, muszę teraz ja wziąć się za niego i uzupełnić nieco nowszymi fotografiami :)

  7. Dzien dobry , ale cudowny pani ma ogrod , ja dopiero zaczynam przygode z ogrodkiem . Wiosna kupilam 10 krzaczkow kocimietki , rzeczywiscie jest bardzo lawendowa , ladnie mi krzaczki urosly . Oprocz podlewania wlasciwie nic innego nie robilam przy nich ( no moze troszke z nimi pogadalam ) Teraz zbliza sie jesien i zima a ja sie martwie czy mam je okrywac na zime ? Galazkami swierka czy jakas tkanina ? Mam tez lawende , ponoć mrozoodporna , ale i tak boje sie ,ze mi te moje roslinki zmarzna . Prosze o podpowiedz – poczatkujaca ogrodniczka

    1. Tutaj piszemy sobie po imieniu :) Jestem Monika albo jak kto woli Jankosia :)
      Kocimiętki naprawdę nie trzeba okrywać. Niczym. Doskonale zimuje w naszych warunkach i nawet o sadzonki trzymane w doniczkach nie trzeba się niepokoić. Nie widzę więc powodu żeby przysparzać sobie dodatkowych zajęć i okrywać odporne byliny, tym bardziej, że zmrożone pędy prezentują się zimą bardzo ładnie :)
      Lawendę natomiast sama okrywam, bo lubi u mnie przemarznąć. Używam tego, co akurat mam pod ręką, może być włóknina zimowa, mogą być gałązki iglastych.

      Pozdrawiam i proszę się o kocimiętkę naprawdę nie niepokoić, ciężko mi znaleźć łatwiejszą i bardziej odporną roślinę :)

  8. Witam serdecznie, uwielbiam Twojego bloga. Dla mnie najwspanialszy o ogrodzie jak najbardziej naturalnym. O dwóch lat mam ogród leśny. Kocimiętka jest moja gwiazdą nr 1. W drugim roku wyrosła przekraczając moje wyobrażenie. Cieszę się bardzo, bo tak jak Ty potrzebuję jej mnóstwo. I kocham właśnie za to, że owady pożyteczne i motyle tak ją uwielbiają. Kiedy zaczyna się sypać, na jaką wysokość ją ściąć, aby zakwitła raz jeszcze? W tej chwili ma ok 60 cm.

    1. Ja tnę krótko przy ziemi, bo lubię sobie w środku sezonu odświeżyć nieco jej wygląd. Ona zaraz po kwitnieniu puszcza od korzenia młodziutkie pędy i jeśli zostawimy tylko je przycinając całą resztę to szybko odbuduje zgrabne kopułki. Zdarza się oczywiście, że się zagapię i te młode pędy są już całkiem spore, a na kwitnących już w tym roku pędach pojawiają się nowe pąki. Wtedy czasem obcinam trochę wyżej, tj. zostawiam gdzieś 1/3 starej kępy formując jeża. Też szybko nadrabia, ale wolę jednak sposób nr jeden :)
      Po drugim kwitnieniu obcinam mniej więcej o połowę i zwykle zakwita trzeci raz :)

  9. Mam kocimiętkę, ale licha ci ona u mnie, mimo w miarę częstego podlewania. Nie wyrasta tak wysoka jak u pani. Kwitnie faktycznie bajecznie, po przekwitnięciu ją zcinam i drugi raz zakwitnie ale nie tak mocno. Ale jest taka niska, rozlazła bym powiedziała. może faktycznie dolimitem ją podsyp. A na wiosnę mozna ją tak konkretnie podciąć jak lawendę, może to da jej „kopa” aby być większą?
    Bardzo lubią ją pszczoły i motyle :)

    1. Na wiosnę trzeba ją ściąć na zero, bo w przeciwieństwie do lawendy kocimiętka jest byliną i nie ma najmniejszego sensu zostawiać zeszłorocznych części. Jeśli chodzi natomiast o pokrój to przyznaję, że moja kocimiętka jest pod tym względem wyjątkowa. Żałuję, że nie jestem pewna co to konkretnie za odmiana, bo kilka innych przeszło przez moje ręce i pozbyłam się ich prędziutko ze względu na ich miękkość właśnie. Trzeba naprawdę szukać i testować aż trafi się na tę jedyną :) Dodam, że chociaż moja kocimiętka wysiana w pełni powtarza cechy rośliny matecznej, to sztywność uzyskuje dopiero w trzecim roku- nie warto zatem skreślać jej zbyt wcześnie. Potem oczywiście dzielona tę sztywność już będzie miała od samego początku :)
      Zamiast dolomitu można użyć mielonej kredy lub popiołu drzewnego.

  10. Kocimiętka przywędrowała do mnie lata temu w…kieszeni. Kradzione nie tuczy .Taka niewielka uszczknięta wiązka z miejsca, w którym łany zaniedbanych roślin, aż prosiły:”I mnie też zabierz stąd”.
    Warta grzechu. Dzisiaj rośnie w każdym zakątku, potrafi wpasować się idealnie w charakter rabatki.
    W angielskim ogrodzie- koronkowa delikatnie otula róże, piwonie -łagodzi obrzeże. W leśnej części drobniejsza wypełnia przestrzenie fioletem i niebieskością. Na prerii faluje wśród traw, a w niektórych jej częściach- królowa rządzi niepodzielnie.
    Na sztywnych pędach – Walker’s Low – (uwielbiam) efekt lawendowych pól. Wysoka ok 1m krzaczasta -Dawn to Dusk- blada jednak niezwykle atrakcyjna dla motyli. A ta zwykła, niepozorna to delikatność wspomnień starych wiejskich ogrodów.
    Kocimiętce wystarczy byle kącik i zachwyt ogrodnika.

    1. I ten zachwyt ogrodnika to powinno być jedyne czym się ją zasila. Ja niestety chciałam wiosną tego roku nieco moim roślinom na froncie dogodzić i podsypałam kompostem. Niedużo, ale był to kompost workowany, popieczarkowy, bardzo tłusty i żyzny. Efekt jest taki, że kocimiętki zaczęły się rozwalać jakby normalnie obornika dostały, a nie kompostu. Mszyca przy takich pędzonych roślinach to oczywisty gratis ;) Są już biedronki, a także dwa ogromne przedszkola pająka krzyżaka, więc na opryski (nawet naturalne) jest za późno. Pozostaje powtarzać sobie: „jakoś to będzie” ;)
      W tym samym czasie zapomniane kocimiętki w innych częściach ogrodu są może opóźnione względem frontowych o jakieś dwa tygodnie, ale za to tworzą ładne, zbite kępy i mszycy na nich brak.

  11. Lada chwila lato w pełni, tymczasem w kocimietce- „ gra i buczy”- roślina dyrygent:), a siewek bogactwo zatem pora na łąkę z kocimietką w tytule. Przestaliśmy kosić nasze rozległe trawniki, więc łąki łan ściele się szeroko i kolorowo. A budleje u sąsiada w samotności, bo wszystko bzyczące i to o wielobarwnych skrzydłach fruwa wdzięcznie w i nad fioletowymi kwiatostanami. Dziś przyznam- kocimiętka – miłość ,choć nie od pierwszego wejrzenia. Cóż,bo ten zapach – wiadomo nielawendowy, nieróźany, niefloksowy…taki …specyficzny. Jednak wśród tylu zalet tę jedną wadę można mieć . Absolutnie😉

  12. A ja mam problem z zapachem kocimiętki. Jest dla mnie odpychający. Wyczuję byle maleńką kilku milimetrową siewkę przy plewieniu. Musiałam zrezygnować z tej rośliny. Czy Walker’s Low i inne odmiany też mają ten sam zapach? To już inny gatunek o ile dobrze kojarzę. Przyjemnie się czyta i ogląda. Pozdrówka.

  13. Ja zasadziłam swoje pierwsze kocimiętki. Nabyłam sadzonkę fasseny, ale okazało się, że koty w zasadzie ona wcale nie interesuje. W miejscowym ogrodniczym udało mi się nabyć nasiona nepety (ta podobno działa na koty) i czekamy :) Jak wyrośnie zasadzę ją kawałek od ogrodzonego ogródka i może koty skończą mi niewinnie turlać się między nowo posadzonymi kwiatami i wykopywać sadzonki, o ile to działa ;D

  14. Mam w ogrodzie 2 kępy kocimiętki. Jest piękna, dlatego kupiłam nasiona i wiosną zasiałam. Wzeszła całkiem ładnie. Rośnie szybko, lecz liście ma zupełnie inne niż ta, która u mnie kwitnie, są duże, podobne do pokrzywy albo jasnoty. Pędy są proste, silne i grube. Zupełnie się nie płoży. Co to jest? Może inna odmiana?

  15. Bardzo ciekawy i ładnie napisany opis tej fajnej rośliny. Pokochałam ją, kiedy jako zupełna amatorka wsadziłam trzy sadzonki do ziemi i tyle było mojej pracy. Teraz, w drugim sezonie, pięknie wyrosły i cieszą oko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *