ZIELEŃ TO ŻYCIE 2014 nie-relacja z wystawy

Zacznę od tego, że o gustach się nie dyskutuje i tego będziemy się trzymać. Wszystkie moje przemyślenia na temat tegorocznej wystawy będą prezentowały tylko i wyłącznie mój punkt widzenia czyli punkt ogrodnika amatora z ambicjami :)

„Zieleń to życie” to dla niektórych obowiązkowy punkt letniego wędrowania w poszukiwaniu inspiracji. Dla mnie to była raptem druga wizyta. Po pierwszej w 2011 roku byłam zachwycona i obiecywałam sobie, że już każdego lata mnie tam nie zabraknie. Wyszło inaczej. Teraz mam możliwość porównania sobie jak zmieniła się wystawa w ciągu tych trzech lat. I wiecie co? Mam bardzo mieszane uczucia. Po pierwsze stoiska. Zdjęcia tych z pierwszej wizyty długo przeglądałam potem na komputerze i ciągle powtarzałam „wow”. Teraz w zasadzie niewiele mam do przeglądania. Tak naprawdę zrobiłam bardzo mało zdjęć bo i nie za bardzo było co fotografować. Stoiska z powodów których nie znam przygotowane zostały z dużo mniejszym rozmachem. Z tego i kilku innych powodów sama wystawa zaczyna przypominać bardziej typowo branżowe targi niż wystawę ogrodniczą. Przypominam, że piszę to z perspektywy ogrodnika amatora. Ludzi z branży z pewnością mogły zainteresować seminaria i konferencje np. „Zielone miasto” czy „Byliny przyszłości” a także „Mistrzowskie warsztaty” z Chrisem Beardshaw’em. Dla mnie też niektóre z tych propozycji brzmiały interesująco, ale nie byłam w stanie ponieść kosztów wstępu na interesujące mnie wydarzenia. Przyszło mi więc przechadzać się między stoiskami i próbować wypatrzeć coś interesującego. Mogłam też przejrzeć ofertę wydawnictw ogrodniczych i podpytać o zasady współpracy z najlepszymi tego typu tytułami w Polsce. To duża wartość takich wydarzeń. I chyba taki kierunek obrali organizatorzy. Ma to być bardziej miejsce branżowych spotkań niż „pokazówka” dla pasjonatów.

zielen_to_zycie01

 

 

Chciałabym napisać, że królowały byliny, ale nie. Z pewnością ich udział w rynku rośnie, ale póki co królują stałe elementy ogrodu czyli drzewa i krzewy. Ma to oczywiście swoje uzasadnienie, ale nie będę rozwijała wątku. Ja szukałam kwiatów i na nich się skupiłam.

Piękny bylinowy obrazek na początku pokazuje, że mody w ogrodnictwie zmieniają się powolutku. Nadal królują jeżówki, ciągle pełno ostróżek, wchodzą pomału rdesty- zbyt wolno. Nie słabnie też miłość do traw ozdobnych , ale królowa była jedna i wrócę do niej za chwilę a i na pewno poświęcę jej osobny wpis.

Z pewnością ważnym punktem dla wielu był towarzyszący wystawie Konkurs Roślin Nowości 2014. W tym roku złoty medal otrzymał Clematis 'Stefan Franczak’ oraz Magnolia japońska 'Isis’. Wszystkie nagrodzone rośliny możecie zobaczyć tutaj  Ja się skupię na wybranych. Do konkursu zgłoszono 8 powojników z czego 7 zostało wyhodowanych u nas przez pana Szczepana Marczyńskiego – dobrze wszystkim znanego miłośnika i twórcę wielu pięknych clematisów. Ja do wielkich miłośników tych roślin nie należę chociaż przyznaję się do ich posiadania :) Nie wiem tylko za co ta konkretna odmiana dostała złoty medal. Coś mam przeczucie, że w tym przypadku nagroda przypadła samemu autorowi rośliny za jego ciężką i owocną pracę przy pnączach niż samej roślinie. Zresztą oceńcie sami:

Clematis 'Stefan Franczak'
Clematis 'Stefan Franczak’

 

Tak, zdecydowanie ten powojnik to nie moje klimaty. Dużo chętniej przygarnęłabym do ogrodu również zgłoszoną do konkursu odmianę 'Maria Skłodowska Curie’

 

Clematis 'Maria Skłodowska Curie'
Clematis 'Maria Skłodowska Curie’

 

Białe kwiaty tego powojnika mogą osiągać do 15 cm średnicy. Najpiękniejsze poza samym kształtem kwiatu jest to, że -jak piszą organizatorzy- w chłodniejsze dni na płatkach pojawiają się zielonkawe przebarwienia intensywniejsze u podstawy. Widać to nieco na zdjęciu przy rozwiniętych już kwiatach. Piękny jest ten powojnik.

 

Naparstnica 'Dalmatian Peach'
Naparstnica 'Dalmatian Peach’

 

Dla mnie, miłośniczki bylin i pastelowych barw odkryciem konkursu była Naparstnica 'Dalmatian Peach’. Otrzymała w konkursie wyróżnienie. Jak tylko zobaczyłam, że takie cudo zostało zgłoszone do konkursu a wprowadzone na rynek amerykański już w 2011 roku to natychmiast zaczęłam szukać nasion lub sadzonek. Nasiona są to kupienia ,sadzonki także, ale nie jest to super łatwe- trzeba się naszukać ,żeby móc nabyć tę roślinę w sprzedaży detalicznej. Byłam jednak przekonana, że kupię ją na samej wystawie, której towarzyszy przecież kiermasz roślin. Poprzednim razem nawet tam nie wchodziłam, bo być bez grosza przy duszy i iść na kiermasz ogrodniczy to już podpada pod masochizm. Tym razem chciałam tylko tę jedną rzecz, ale musiałam odejść z inną. Szkoda, że organizatorzy nie pomyśleli o specjalnym miejscu na kiermaszu gdzie miłośnicy ogrodów mogliby nabyć rośliny konkursowe. Wyszłam z naparstnicą, ale jest to najprawdopodobniej 'Dalmatian White’ bądź 'Dalmatian Creme’. Raczej ta pierwsza, ale nic sobie uciąć nie dam, bo i sama etykieta pozostawia wiele do życzenia. Szkoda, bo gospodarstwo, które zgłosiło tę naparstnicę do konkursu nie prowadzi sprzedaży wysyłkowej a ja do Pruszkowa nie pojadę specjalnie na takie małe zakupy.

 

Naparstnica 'Dalmatian Peach' na stoisku
Naparstnica 'Dalmatian Peach’ na stoisku

 

_DSC7718

 

 

Sam kiermasz był więc taki sobie. Można było kupić parę fajnych rzeczy, ale spodziewałam się czegoś więcej. Za miesiąc będę patrzeć na to zdjęcie i mówić „ale można było się obkupić” . Życzyłabym sobie aby w moich okolicach istniał chociaż taki punkt sprzedaży roślin. Niestety, człowiek nie docenia tego co ma na wyciągniecie ręki. Podpatrzyłam jednak jednak interesującą odmianę rdestu wirginijskiego 'Red Dragon’ . Muszę go sobie sprawić w większych ilościach jak tylko finanse pozwolą.

Rdest wirginijski 'Red Dragon'
Rdest wirginijski 'Red Dragon’

 

Piękna, dosyć zwarta odmiana rdestu o bardzo ciekawym ulistnieniu. Urody roślinie dodają purpurowe łodyżki. Osiąga wysokość do 60-ciu centymetrów wysokości. Opinie o tej roślinie pobieżnie przeze mnie przejrzane w internecie nie zawsze są pochlebne . Warto zastanowić się dwa razy przed wprowadzeniem jej do ogrodu i poczytać przede wszystkim o doświadczeniach innych. Mi osobiście się bardzo spodobał.

Skoro już jesteśmy na zewnątrz Hali EXPO to jeszcze rzut okiem na ogród pokazowy.

Nie było czemu przyglądać się dłużej. Trawy, jeżówki, bambusy… wszystko dopełnione białymi elementami małej architektury. Fajne, ale… no właśnie „ale”.

Idąc dalej naszą uwagę przykuło szuranie. Autentycznie słychać było tylko rytmiczne, intensywne szuranie. Grupa dzieciaków siedziała i w takim skupieniu szlifowała kawałki drewna, że coś niespotykanego. Okazało się, że budują domki dla owadów pożytecznych. Można więc powiedzieć, że i dzieci miały co robić na wystawie. Zabawę zapewnili ludzie z firmy enJoiner, których hasłem przewodnim jest „bawimy się drewnem”. Zobaczcie co zmajstrowali na wystawę:

zielen_to_zycie_05

 

Zaczęło się od tej prostej wiszącej kompozycji. Podeszłam bliżej, żeby swoim zwyczajem sprawdzić i ocenić patent na umieszczanie roślin i nawadnianie. Zawsze tak robię. I wtedy moim oczom ukazało się to jakże przyjemne wnętrze:

 

zielen_to_zycie_06

 

Potem dostałam do ręki ulotkę i się zakochałam:

 

zielen_to_zycie_07

 

Żałuję, że nie zabawiłam na stoisku dłużej. Sądziłam, że więcej o tych fajnie zakręconych ludziach dowiem się ze strony internetowej, ale niestety, ta wygląda na świeżą i jeszcze nie do końca uzupełnioną. Było to moim zdaniem najatrakcyjniejsze stoisko na wystawie i całkiem zasłużenie otrzymało za to nagrodę. Tylko pogratulować.

A co mi tam, powiem wam jaka roślina królowała:

Werbena patagońska
Werbena patagońska

 

Werbena patagońska to piękna, delikatna bylina rodem z Ameryki Południowej. Choć delikatna to tylko optycznie, bo tak naprawdę jej łodygi są bardzo sztywne. Nie wymagają podpierania, nie łamią się na wietrze. Jest wręcz odwrotnie, dopiero przy podmuchach wiatru ujawnia się jej prawdziwy wdzięk i elegancja, bo „porusza” się w ogrodzie przepięknie. Lubią ją motyle. Poza tym łatwo się rozmnaża i kwitnie w pierwszym roku. To ważne, bo w naszym klimacie czasem zachowuje się jak roślina jednoroczna nie przetrzymując  surowszych zim. Zawsze dobrze jest mieć zapas nasion w razie czego. Ja spotkałam się z nią po raz pierwszy kilka lat temu przeglądając zdjęcia z któregoś Chelsea Flower Show. Niektórzy uprawiali ją już kilkanaście lat temu sprowadzając nasiona czy sadzonki skąd tylko się dało. Dziś pewnie z zazdrością obserwują jak werbena zaczyna się wychylać z każdego ogrodu. Na samej wystawie było jej pełno i to nie tylko na stoiskach. Mijałam bardzo wielu ludzi, którym z kiermaszowych reklamówek wystawały półtorametrowe badylki zakończone lawendowymi baldaszkami. Tak więc wzięcie ma :) To dobrze, że przejmujemy dobre wzorce. Szkoda tylko, że z takim opóźnieniem.

Z delikatnych roślin dojrzałam jeszcze coś, ot taka rutewka:

 

Thalictrum 'Splendide White'
Thalictrum 'Splendide White’

 

Chyba pokochaliśmy rośliny niepozorne. To fajne, bo nad takim pięknem trzeba się pochylić żeby je dostrzec.

Wracając do samych targów. Przechadzając się między stoiskami natrafiliśmy też na wystawę prac egzaminacyjnych Podyplomowych Studiów Florystyka. Moim faworytem była tutaj kompozycja dekoracji stołu widoczna na trzecim zdjęciu. Ponieważ wystawie towarzyszył konkurs o wynikach którego miała rozstrzygnąć publiczność to bardzo przepraszam autorze tejże, że nie zagłosowałam. Następnym razem nie popełnię grzechu zaniechania.

 

 

Podsumowując, impreza na pewno udana i warta odwiedzenia. Trzeba tylko jechać z pozytywnym nastawieniem, ale nie oczekiwać zbyt wiele. Lepiej, żeby nas coś miło zaskoczyło niż mielibyśmy czuć się zawiedzeni. Ja jak napisałam wcześniej, mam mieszane uczucia, ale mam też świadomość, że impreza nie była adresowana do mnie. Według informacji jakie podają organizatorzy na swojej stronie najliczniejszą grupą odwiedzającą wystawę są projektanci. Może już czas abyśmy doczekali się imprezy , która rzeczywiście prezentuje najnowsze trendy w projektowaniu zieleni? Może nawet imprezy, która te trendy zacznie dyktować? Rozmarzyłam się? Pewnie troszkę.Ale jestem tylko żuczkiem, który mozolnie próbuje doprowadzić swój skrawek ziemi do ładu. W dodatku próbuje to zrobić z głową, własnymi siłami i jak najmniejszym kosztem. Jeżdżę więc gdzie mogę, podglądam co się da i kupuję na co mnie stać. Co najważniejsze widzę mój ogród za 10 lat i ta wizja dodaje mi sił. Wiem, że teraz te maleńkie samodzielnie rozmnożone rośliny nie robią wrażenia, ale niech no one tylko podrosną… Trzymam i za was kciuki. Wiem doskonale, że mało kogo stać ,aby mieć ogród od razu takim jakim ma być. Bierzesz projektanta, ziemię z wywrotek, siatka przeciw kretom, trawa z rolki i setki ,setki sadzonek… nieliczni mają takie szczęście. Ale wiecie co jest najpiękniejsze w moim ogrodzie? To, że wszystko pięknieje właśnie dzięki mojej ciężkiej pracy. Mogę porównać sobie zdjęcia z naszych tutaj początków i tego jak to wygląda teraz. I satysfakcja jest ogromna, nie do kupienia za żadne pieniądze :)

Śpijcie dobrze.

7 thoughts

  1. Wow, zabawne jak bliskie mi zaprezentowałaś przemyślenia… Też jestem w szoku że na „Zieleń to życie” bylin wciąż tak mało, że rdestów prawie wcale i że „Stefan Franczak” taki nędzny… Nawet rutewkę splendide white zauważyłyśmy tą samą wśród setek stoisk i tysięcy roślin. Fajnie, chyba będę tu zaglądać częściej :) pozdrawiam.

  2. Witaj Polu na moim blogu :) Cieszę się, że też zauważyłaś podobieństwa. Ja czytając dzisiaj twój wpis nie wierzyłam własnym oczom. Zdaje się, że ciągnie nas w podobne strony :) Pozdrawiam również

  3. Piszesz: „bardziej typowo branżowe targi niż wystawę ogrodniczą.” Ta impreza zawsze taka była. To są przede wszystkim targi branżowe o czym świadczy choćby rozłożenie dni targowych. 2 dla branżowców; 1 dla ludzi z zewnątrz. Ja właściwie tych targów nie odwiedzam wcale. Mogłabym właściwie odwiedzić tylko stoisko sprzedażowe. Czasami są fajne rośliny, ale nie lubię tłoku.
    Werbena – to tylko pozory, że dopiero teraz pojawia się w ogrodach. Dobrych kilka lat temu była w ogrodach pokazowych Szmitów w Pęchcinie. Po prostu teraz jest na nią moda, tak jak i na rutewkę.
    Ja uwielbiam rośliny niepozorne. Cały mój „ogród” (bo to jest pogardzany przez wileu ogródek działkowy) to właściwie byliny niepozorne. No może poza daliami…
    Pozdrawiam i zapraszam
    http://www.wirtualnyogrod.blogspot.com/

    1. @Ewa – to prawda, że werbena patagońska była dostępna w sprzedaży już dawno, ja kupiłam ją w przydrożnej szkółce na trasie Warszawa – Lublin jakieś 5 lat temu. Też nie lubię tłoku i podkreślam że w piątek rano na ZTZ nie było wielu ludzi (poza kolejkami do kilku pojedynczych stoisk). Nie chodząc nigdy nie dowiesz się czy coś zmieniło się na lepsze i może Cię jednak coś ominąć ;) Sama najchętniej zaglądałabym tylko na Chelsea, no ale trzeba mieć że tak powiem „możliwości”. Ja staram się pozytywnie patrzeć na ogrodniczą przyszłość w Polsce, dlatego przecież prowadzę bloga :)

    2. Dziękuję Ewo za komentarz. Nie mam porównania jak impreza wyglądała wcześniej, bo w niej nie uczestniczyłam, więc się nie wypowiadam. Pomyślałam jednak, że dla wielu osób samo słowo „wystawa” może być w tym przypadku mylące i postanowiłam opisać jaki charakter rzeczywiście ma ta impreza.
      Co do werbeny to w okolicach takich jak moja uwierz mi, nadal jej nie kupisz :) Ja mam swoje z nasion. Wiem, że była w ogrodach i to nie kilka a kilkanaście lat temu (o czym zresztą napisałam), ale nie była powszechnie dostępna. Teraz się to bardzo zmieniło. I to dobrze. Fakt, że jest modna nie ujmuje jej urody.
      Chciałabym kiedyś pojechać do Szmitów, ale boję się, że bym zbankrutowała- te dęby, brzozy i topole… a w moich miejscowych szkółkach tylko iglaki, iglaki, iglaki… Pozdrawiam

  4. Jestem zawodowym ogrodnikiem -projektantem i szkółkarzem,bywam na targach ogrodniczych z obowiązku ,powiem tak :wszystkie targi „siadły”,nie znam przyczyny ,może terminy albo za wcześnie -Gardenia ,trzeba by było „Pędzić” byliny ,żeby zakwitły,albo za późno bo większość przekwitła i trzeba sztucznie opóźnić kwitnienie”Zieleń to Życie”. Stoiska to następny temat ,na wystawienie się mogą pozwolić sobie bardzo duże firmy, tacy „średniacy i mniejsi” ,o startujących absolwentach UPrz,SGGW nie ma co wspominać są bez szans (chyba ,że wezmą pożyczkę w banku) koszty wystawiennicze są zabójcze i co gorsza coraz wyższe – skończy się to tak jak w Łodzi Targi Ogrodnicze znikły – ogrodnicy się „wypieli na organizatorów” i nie wystawiają się, wolą za te pieniądze otworzyć małe Centrum ,sklepik,zrobić we własnym zakresie Dni Otwarte danej szkółki, to jest dużo taniej ,jest kontakt z Klientem,towar nie cierpi z tytułu transportu,nawet zostaje na poczęstunek kawą i ciastkiem.Co do nowości można je znaleźć w internecie ,w ogrodach pokazowych,botanicznych i tp.Przykre ,lubię spotykać się ze znajomymi z branży ale przy takim podejściu organizatorów niestety pozostają mi inne formy kontaktów . Zgłosiłam chęć uczestnictwa,ale ponieważ nie wykupiłam „Spotkań ” to nie mam zaproszenia na dzień profesjonalisty(zaznaczam na wejściówkę mnie stać).To tylko świadczy o podejściu, Zieleń to Życie – hm… czyżby?a może rzeczywiście?

    Anna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *