Rzut oka na Wojsławice

_DSC4657Nadrabiam zaległości. Na pierwszy ogień blogowe. Nie jest łatwo, dużo artykułów napisanych w połowie czeka na swoje pięć minut, część z nich staje się pomału nieaktualna, na dokończenie innych nie pozwoliła pogoda albo brak czasu. Nie wiem jak u was z deszczem, ale ja dzień w dzień stoję po kilka godzin z wężem w dłoni a i tak czuję, że rośliny nie rosną a jedynie wegetują. Do tej pory myślałam, że wybierane przeze mnie gatunki są przystosowane do życia w suchych warunkach. Okazuje się jednak, że nie aż tak suchych. Na szczęście w ostatnich dniach przyszło ochłodzenie, które daje ukojenie roślinom a ogrodnikowi nieco czasu na pisanie :)

Pozwolę więc sobie na artykuł wspominkowy. Wojsławice odwiedziłam dokładnie miesiąc temu. Wyprawa z premedytacją została zaplanowana na „środkowe” liliowce. W zeszłym roku wybierałam wsród najpóźniejszych odmian, teraz trafiłam akurat na apogeum kwitnienia. Zresztą zobaczcie sami:

_DSC4684

_DSC4770

Swoim zwyczajem dokonałam jak zwykle subiektywnego wyboru najpiękniejszych odmian. Niestety brakowało mi kremów i bieli a te w liliowcach lubię najbardziej. Odmianę idealną widziałam za to w szkółce zlokalizowanej pod Arboretum, ale pomroczność jasna spowodowała ,że godziny otwarcia całkiem mi się pomieszały i „mojego” liliowca mogłam zobaczyć jedynie przez siatkę ogrodzeniową :(  Było, minęło. Zostały za to obrazy, które nie zwiędną, nie wyblakną od słońca i co najważniejsze nie trzeba ich podlewać ;)

Oto odmiany, które tym razem najbardziej przykuły moją uwagę.

Hemerocallis 'Winyah Dark Edge'
Hemerocallis 'Winyah Dark Edge’
Hemerocallis 'Wild Horses'
Hemerocallis 'Wild Horses’
Hemerocallis 'Watchyl Protean Spider'
Hemerocallis 'Watchyl Protean Spider’
Hemerocallis 'Twilight Madonna'
Hemerocallis 'Twilight Madonna’
Hemerocallis 'Scaramouche,
Hemerocallis 'Scaramouche,
Hemerocallis 'Louise Mercer'
Hemerocallis 'Louise Mercer’
Hemerocallis 'Jenny Sue'
Hemerocallis 'Jenny Sue’
Hemerocallis 'Drifted Snow'
Hemerocallis 'Drifted Snow’
Hemerocallis 'Glacier Bay,
Hemerocallis 'Glacier Bay’
Hemerocallis 'Cranberry Red'
Hemerocallis 'Cranberry Red’
Hemerocallis 'Black Mountain'
Hemerocallis 'Black Mountain’

Co poza liliowcami? Przede wszystkim czereśnie. Ogromne, zdrowe, piękne czereśnie, których całkiem dobrze broniły porozstawiane wszędzie strachy na wróble różnej maści. Nie powiem, że spróbowaliśmy rodzinnie czy aby nie kwaśne, bo nie mam pewności czy nie czyta ktoś, kto mógłby mnie za to pociągnąć do odpowiedzialności ;) Ale zobaczcie sami, powstrzymalibyście się?

_DSC4812

Przestraszylibyście się jej? :) Tylko kamera trzymana przez nią w dłoni mogłaby mnie spłoszyć. Nie wnikałabym nawet czy to prawdziwa czy tylko atrapa :)

_DSC4808

Oprócz moich ulubionych owoców królowały hortensje. Bukietowe jeszcze w pąkach, ale za to ogrodowe …

_DSC4656

Z kwitnącego kwiecia można było znaleźć wszystko to, co w pełni lata króluje zwykle na rabatach:

łany lawendy
łany lawendy wąskolistnej (Lavandula angustifolia)
liatra klosowa- jedna z moich ulubionych roślin
liatra klosowa (Liatris spicata)- jedna z moich ulubionych roślin
Juka karolińska ( Yucca filamentosa) zwana także kręplą albo szpilecznicą
Juka karolińska ( Yucca filamentosa) zwana także kręplą albo szpilecznicą
Jeżówka żółta (Echinacea paradoxa)
Jeżówka żółta (Echinacea paradoxa)
Ładnie prezentowała się też spora kępa jarzmianki większej
Ładnie prezentowała się też spora kępa jarzmianki większej
Jarzmianka większa 'sunningdale variegated'
Jarzmianka większa 'sunningdale variegated’
Strojnica baldaszkówka.
Strojnica baldaszkówka.

Niestety nie była to pojedyncza para tak miło spędzająca czas. Cała kępa jarzmianki była wręcz oblepiona tym ładnym pluskwiakiem. Ma pecha, bo selerowate to jest to, co strojnice lubią najbardziej :(

Kontynuując tę historię obrazkową (bo tekst jest tu zbędny) chcę wam pokazać moje osobiste znaleziska, tj. rośliny, których wcześniej nie znałam, a w których się zakochałam od pierwszego spojrzenia. Będą dwie :) Jedną kojarzyłam z nazwy, ale pojęcia nie miałam, że może być tak piękną rośliną,a druga przypomina mi o tym jak ja mało jeszcze wiem. I uwielbiam takie chwile kiedy roślina występująca pospolicie w moim kraju nagle objawia mi się jako jakiś rarytas. I nie ważne, że nim nie jest :) Cieszę się, że mogłam ją poznać :)

Pisząc o kojarzeniu nazwy miałam na myśli krwiściąg lekarski (tutaj w odmianie 'pink tanna’)

krwiściąg lekarski 'Pink Tanna'
krwiściąg lekarski (Sanguisorba officinalis) 'Pink Tanna’

Śliczna, niemal metrowej wysokości bylina, której kwiaty nieco przypominają te u rdestu wężownika. Osadzone na cienkich, wysoko rozwidlonych łodygach wyglądają bardzo delikatnie, choć nie tworzą „chmurki”. Ta odmiana podoba mi się dużo, dużo, dużo bardziej niż czysty gatunek, który jak się okazało miałam okazję widzieć już wcześniej. Niestety ciągle szukam możliwości zakupu sadzonki- jak dotąd bezskutecznie :(

Drugą rośliną, która zawładnęła moim sercem jest pajęcznica gałęzista. Z tego co wyczytałam występuje dość pospolicie na terenie naszego kraju. Zawsze staram się zwracać uwagę na rośliny, które mijam i z tą panią nie miałam jeszcze do czynienia. Nigdy jej nie widziałam. A wy?

Pajęcznica gałęzista (Anthericum ramosum)
Pajęcznica gałęzista (Anthericum ramosum)
Pajęcznica gałęzista (Anthericum ramosum)
Pajęcznica gałęzista (Anthericum ramosum)

Ma w sobie wszystko to, czego szukałam wiosną. Wówczas zdecydowałam się posadzić gaurę Lindheimera, ale jeśli ta wygnije zimą to się poważnie zastanowię czy jej miejsca nie powinna zająć właśnie pajęcznica. Urocze, drobne kwiatki pojawiają się od czerwca do września, a cała roślina jest nieco bałaganiarska w wyglądzie, co dla takich jak ja jest oczywistą zaletą ;) Ponieważ należy do roślin pospolitych jest ją nieco trudniej zdobyć niż np. pajęcznicę liliowatą, która dla wielu osób może mieć bardziej dekoracyjne kwiaty. Mi zdecydowanie gałęzista bardziej przypadła do gustu.

Jeszcze na koniec muszę wam pokazać coś mniej ogrodowego, ale nadal związanego z tematem. Niecałą godzinkę drogi od Niemczy, w miejscowości Zagórze Śląskie znaleźliśmy niezwykle klimatyczną knajpkę o pospolicie brzmiącej nazwie „Zagroda”. Jedzenia nie będę oceniać, bo to nie blog kulinarny, ale nie mogę się powstrzymać przed pokazaniem wam kilku zdjęć tego magicznego miejsca. Nie wiem jak wam, ale mi pierwsze co przyszło na myśl to amerykańska preria. Nie taka prawdziwa, bo o takiej nie mam zielonego pojęcia, ale taka czysto filmowa z Domku na prerii albo Dr. Quinn… :)

_DSC5142

_DSC5120b

Marzę słuchajcie o takiej altanie. Widzę dla niej dwie możliwości: albo stoi na sporym, płaskim terenie obsadzonym roślinnością o charakterze stepowym albo wyjście z niej jest jednocześnie pomostem nad stawem czy jeziorem… Pomarzyć każdemu wolno. Uwielbiam takie graciarnie, idealne miejsce na sesje zdjęciowe :)

_DSC5117

_DSC5125

_DSC5088

_DSC5140

7 thoughts

  1. Uwielbiam Twoje relacje i zdjecia. Ciekawie przedstawiasz zwiedzane miejsca i robisz piękne zdjecia o niezwykłym nastroju. Zagroda cudna az ma sie ochote tam posiedziec.

  2. Trochę późno ale spieszę Cię uspokoić w temacie pokus czereśniowych.
    W Wojsławicach wolno jeść czereśnie a nawet goście są zachęcani do tego (byle nie łamać gałęzi).Są nawet w tym celu wystawiane drabiny. Ponieważ mieszkam nie daleko to co roku z mężem zalegamy w czereśniowym sadzie i próbujemy…

    Pozdrawiam

    1. Oj teraz to ja już też wiem, że można i nie mogę odżałować tych wszystkich wizyt kiedy chcąc być w porządku wobec osób opiekujących się arboretum obchodziłam się jedynie smakiem na widok tych pyszności wiszących na drzewach. Niepowetowana strata :D
      Nie dziwię się wam, sama też bym jeździła na wyżerkę ;)
      Pozdrawiam również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *