Na dachach Warszawy

ogrod_na_dachu_003

Zwykle pisanie idzie mi gładko. Z wyprzedzeniem planuję kolejne posty. Są jednak takie momenty, że chcę coś pokazać, ale za cholerę nie wiem jak to ugryźć. Tak jest dzisiaj. Zaczynam już trzeci raz. Pierwsza, prawie skończona wersja okazała się nie do przeczytania. Druga, jeszcze gorsza. Po pierwszym zdjęciu pełen pretensji elaboracik pod hasłem „dlaczego w moim mieście nie…” – delete. Doszłam w końcu do wniosku, że opiszę króciutko dwa fajne miejsca, które odwiedziłam podczas ostatniej wizyty w Warszawie. Garść suchych faktów i galerie zdjęć. Może być? Na pierwszy ogień:

Ogród na dachu Biblioteki Uniwersyteckiej

Jeden z największych ogrodów dachowych w Europie. Zajmuje powierzchnię ponad hektara, z czego połowę pokrywa roślinność. Na niespełna 30-to centymetrowej warstwie podłoża posadzono krzewy, byliny i niewielkie drzewa grupując je w taki sposób, że tworzą osobne osobne ogrody nazwane od koloru dominującego. Znajdziemy tam więc Ogród srebrny, Ogród złoty, Karminowy i … Ogród nad „rogalem komercji”. Wokół samej biblioteki mamy dodatkowe półtora hektara do spacerowania, odpoczywania i obcowania z zielenią.

Ogród górny

To co mnie najbardziej urzekło to to, że nikt nie próbował zakamuflować na siłę całej tej infrastruktury budynku takiej jak kominy, pomieszczenia gospodarcze, urządzenia techniczne itd. Te surowe w formie elementy sprawiły, że człowiek cały czas pamiętał gdzie się znajduje. Centrum dużego miasta, kominy, ruch, gwar, a na pierwszym miejscu funkcjonalność. Wam też pierwsze co przyszło do głowy to 3 x M? Miasto, Masa, Maszyna? To ironia kiedy takie skojarzenia przychodzą w miejscu, którego futuryści domagaliby się zniszczenia, prawda? Świat poszedł jednak do przodu i mamy już świadomość, że zieleń to nie tylko nasze sentymenty, ale też konkretna wartość, którą co mądrzejsi potrafią nawet wyliczyć w złotówkach. I choć zieleń ta pełni tu rolę typowo użytkową, została posadzona przez człowieka i przez człowieka jest pielęgnowana to jednak wygląda tak, jakby sama sobie zaanektowała tą przestrzeń i rządzi nią ku naszej uciesze :) Taki efekt należy zawdzięczać architektowi krajobrazu Irenie Bajerskiej- projektantowi tej realizacji.

Ogród dolny

ogrod_na_dachu_008

Z ogrodem na dachu łączą go schody i woda (spływający z góry strumień). Ma on już nieco inny charakter, bardziej parkowy- duże drzewa, strumień, staw z rybami i rozległe trawniki. Do tego kępy bylin, traw ozdobnych i rzeźby kamienne.

Kilka informacji na koniec. Ogród jest otwarty dla wszystkich chętnych, a za wstęp nie są pobierane opłaty. Teren jest ogrodzony i otwarty w różnych godzinach zależnie od pory roku. Ogród na dachu można zwiedzać do 31 października i od 1 kwietnia. Szczegółowe informacje na temat godzin otwarcia na stronie Biblioteki.

Ogród na dachu Kopernika

ogrod_na_dachu_022

A tutaj z kolei zupełnie inna bajka. O ile przy Bibliotece Uniwersyteckiej możemy sobie wypocząć, o tyle na Kopernika trzeba się najpierw wdrapać. Dwanaście metrów niby nic takiego, ale że wejścia dokonujemy łagodnie wznoszącą się rampą to trwa to i trwa. Warto. Raz, że mamy stamtąd przepiękny widok na panoramę Warszawy: dachy Powiśla, Wisłę, Stadion Narodowy, Most Świętokrzyski a dwa, że sam ogród jest naprawdę super. Cały dach ma powierzchnię 8 tys. m2 , a większą jego część zajmują donice z nasadzeniami w przeważającej części jednogatunkowymi. Ogród zaprojektowany został równocześnie z samym budynkiem Centrum przez pracownię RAr-2 Laboratorium Architektury z Janem Kubecem na czele. Projektant znany jest z tego, że bardzo duży nacisk kładzie na krajobraz, zarówno ten zastany jak i wykreowany. Zafascynowany podejściem Holendrów postanowił przenieść takie myślenie o otoczeniu na rodzimy grunt. Wygrana w konkursie na projekt Centrum Nauki Kopernik umożliwiła mu wcielenie tych idei w życie. O samym budynku nie będę pisała, bo:

  • nie jest to blog o architekturze
  • nie byłam w środku
  • „nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiona jestem” ;)

Co my tu mamy… Idea była taka, że ogród ma nawiązywać do sąsiedztwa Wisły i zjawiska erozji. Mamy tu więc wyżłobione niczym w skale ścieżki z kruszonego bazaltu, które niczym woda wiją się pomiędzy twardymi formami aluminiowych donic. Im bliżej Wisły, bliżej prawdziwej wody tym roślinność niższa. Im dalej, tym warstwa gleby grubsza, za to rośliny mogące tu rosnąć coraz wyższe i bardziej wymagające. Bezpośrednie sąsiedztwo wody to tylko plan widziany z lotu ptaka. W rzeczywistości jedyna roślinność jaka dałaby radę rosnąć w tak skrajnych warunkach to roślinność stepowa, pustynna i półpustynna. Całodobowa operacja słoneczna, brak osłony przed wiatrami i cienka warstwa gleby to miejsce w którym tylko najwytrwalsze osobniki przetrwają. Posadzono tu:

  • pięciorniki, kosodrzewiny, jałowce, forsycje
  • lawendę i całe masy wrzosów
  • kostrzewy i śmiałki darniowe- chyba widziałam też rozplenice, ale pewności brak
  • rozchodniki, macierzanki, goździki, rogownice, zawciągi…

Za dużo opisów? :) Czas na zdjęcia:

Wstęp do ogrodu jest bezpłatny, ale z początkiem listopada zamykany jest on dla zwiedzających. Jeśli macie ochotę wybrać się na wycieczkę to teraz jest naprawdę najlepszy czas: całe połacie traw ozdobnych i wielkie kolorowe plamy wrzosów. Myślę, że to właśnie wczesną jesienią jest tu najpiękniej.

I proszę bardzo, udało się skończyć bez narzekania na zieleń w moim mieście ;)

16 thoughts

    1. Proszę :) To stosunkowo młody ogród, oficjalne otwarcie miało miejsce w zeszłym roku. Wcześniej zdaje był przez chwilę udostępniany, ale dzieciaki robiły w nim różne, niebezpieczne rzeczy i trzeba było go przeprojektować. Na pewno wart obejrzenia.

    1. Grunt to z tą pasją nie przesadzić :) Ostatnio sadziłam hurtem rozmnożone wcześniej rośliny i czułam że jakieś dziadostwo mnie bierze, ale tak bardzo chciałam zdążyć przed gorączką że sadziłam dalej. Mąż mi napisał „zarobisz się, padniesz twarzą w kocimiętkę i już nie wstaniesz”. A ja dalej sadziłam. Skończyło się tygodniem w łóżku :( Nie można przesadzać :)

    1. Takie ogrody to już wyższa szkoła jazdy :) Ja przymierzam się jedynie do zbudowania takiego mini mini ogrodu dachowego na psiej budzie :) Zobaczymy co z tego wyjdzie. Proszę trzymać kciuki żeby konstrukcja budy to wytrzymała ;)

  1. Ciekawie jest zobaczyć swoje ulubione miejsca okiem innej osoby. Ja akurat zdecydowanie wolę ogród na BUW, moim zdaniem jest bardziej przytulny, zaciszny. Warto odwiedzić i te ogrody na dachach i te na poziomie gruntu, a potem jeszcze pójść spacerem na bulwary wiślane w nowej aranżacji…Pozdrawiam!

    1. Jeśli wypoczynek to ja oczywiście też jestem za ogrodami BUW :) Co do tego świeżutkiego fragmentu bulwarów wiślanych to mam mieszane uczucia…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *