Gardenia 2016…

 

 

gardenia2016_28
Niewielki fragmencik „Miejskiej dżungli”. Sprawcy: Garte

Tydzień po wydarzeniu nie ma się co już bawić w takie szczegóły jak chwytliwy tytuł, bo i po co? :) Wyszedł w tym miejscu mój brak profesjonalizmu ;) W zwyczaju miałam spieszyć się z takimi tekstami, a tu dupa blada: pobyt córki w szpitalu całkiem rozwalił mi kalendarz. Że niby taki zapchany? No nie, ale jestem z tych co to lubią na spokojnie przemyśleć to i owo zanim się słowo bezpowrotnie na internety wyleje. I chyba dzięki tej wymuszonej przerwie dzisiaj nie będę psioczyć na wystawę. W zasadzie to jestem skłonna nawet złożyć deklarację, że już nie będę w lutym omijać Poznania :)

Nie byłoby pewnie tak miło gdybym:

a) pisała ten tekst dzień po Gardenii

b) była na targach sama

Pierwsze co mnie uderzyło to kolor. Czytam u innych, że słabo z tymi stoiskami, że brak koloru, ale że przecież o tej porze trudno zaszaleć. To zadziwiające jak innego jestem zdania. Mamy luty- ok, mieliśmy luty ;) Aura jaka jest, każdy widzi. Skąd ten pęd za kolorem? To z tęsknoty? Jechałam z nastawieniem, że na pewno (na pewno) architekci zechcą zaszaleć. Brązy i zielenie modne to i ja inspiracji zaczerpnę. Możliwości wszak dużo. Naiwnie wyobrażałam sobie nawet, że ujrzę zasuszone kwiatostany bylin pośród licznych faktur bezlistnych krzewów i dużej ilości traw… Co u licha kazało mi tak myśleć? :) Zamiast tego królowały te same rośliny co obecnie w supermarketach czyli głównie ciemierniki. I nie mam tu na myśli kiermaszu roślinnego, bo akurat w tym miejscu to normalne, oczywiste i pożądane przed odwiedzających :) Ale ok, dla mnie byłoby to piękne, ale być może dla moich współtowarzyszy już nie, więc wykażę się wyrozumiałością dla wystawców :) A właśnie: współtowarzysze! To jest właśnie to, co uratowało mnie przed powystawowym dołem. Uśmiechnięte buzie, pogadanki o szkółkach, o zakupach, o planach- to jest powód dla którego jechałam z dobrym nastawieniem i wróciłam w dobrym humorze. Gdyby jeszcze piwko z Megi udało się wypić to byłaby pełnia towarzyskiego szczęścia- ale uda się następnym razem ;)

ogrodowa pasja
Jedna śliczna buzia zasłonięta, bo dobić się o zgodę na publikację nie mogę :) Jak się uda, listek zdejmę ;)

Czemu to ja z mężem nie pojechałam?- ktoś może zapytać. Uwielbiam oglądać z nim ogrody, ale na targach… opóźniałby marsz ;) Zresztą powiem wam, że tych mężów-towarzyszy można było łatwo podzielić na pewne grupy. Różnice były szczególnie widoczne na kiermaszu kiedy snuli się ponuro za swymi lepszymi połówkami. I tak ze względu na charakter prowadzonych dialogów (nie podsłuchiwałam, po prostu był tłok) podzieliłam ich na trzy grupy:

ogrodowa pasja
Ludzkie mrowie na kiermaszu roślinnym… A był to dopiero poczatek…

 

1. Też pasjonat

– (Ona) Weźmiemy 10 tych mieczyków. Ile płacę?

– A takie masz? – on wskazując na trójsklepki

– Nie mam już, ale mieliśmy. Brzydkie było. Na obrazku takie ładne pokazują, a w rzeczywistości to takie tyci kwiotki, wcale nie widać.

– Nie pamiętam

– Mieliśmy

– Nie pamiętam. A w którym miejscu?

– No mieliśmy Ci mówię.

– To może jeszcze weźmiemy, bo nie pamiętam takich. Inne może miałaś?

– Takie mieliśmy.

– Ale tu piszą, że to storczyk ogrodowy, a ja nie pamiętam żebyśmy storczyki mieli.

– No mieliśmy Ci mówię.

– To weźmiemy?

 

2. Negator

– (Ona) Ojeju, tą różyczkę weźmiemy jeszcze co?

– (On) A nie masz już takiej?

– No takiej nie, to jest taka jak Wiesia sadziła w zeszłym roku, pamiętasz?

– No, ale tu czerwona jest, a ty masz już czerwoną

– Ale ta inna jest przecież

– Też czerwona. Po co Ci kolejna czerwona?

– Jezu, no przecież to inna odmiana jest. Ta będzie niższa od tej co mamy

– A nie możesz po prostu tej starej przyciąć? Też będzie niższa.

– To tak nie działa.

– No pewnie, bo Ci sprzedawca tak powie a ty mu wierzysz, a jak ja ci mówię to nie.

– Jest mnóstwo odmian- każda inna

– Tobie to naprawdę każdy kit wcisną. Chcesz to se kup.

 

3. Milczek

– (Ona) O Jezu! Zobacz jakie cudne!

– (On) Mhm

– Weźmiemy je, co?

– Mmm

– Ile? Z dziesięć nie? Bo przy trzech to nie będzie takiego efektu.

-…

– No albo przejdziemy się jeszcze i zobaczymy jak cenowo dalej?

-…

– A jak wrócimy i nie będzie?

-…

– No już sama nie wiem… Jak myślisz?

– Mhm

– Ale co mhm? Bierzemy czy idziemy zobaczyć dalej?

– Jak chcesz

– Aaaa! Zooobacz! Piękne nie? Podobają Ci się?

-…

 

Tak. Tak to mniej więcej wyglądało ;) Na szczęście sama decydowałam o zakupach, ale oczekiwania znacznie przewyższyły rzeczywistość. Jechałam po białe dziewanny w woreczkach i jedną przepiękną jeżówkę, którą miałam nadzieję zobaczyć gdziekolwiek zanim trafi do sprzedaży internetowej.Myślę: targi- najlepsze miejsce na tego typu poszukiwania. Niestety. Wróciłam jedynie z bladoróżowymi pustynnikami olbrzymimi, jednym mekonopsem na próbę (na próbę to mogłam kupić trzy, żeby na każdym popróbować inaczej ;) , ale szkoda mi było kasy na takie „nie wiadomo czy przetrwa”) i kilkoma paczkami nasion. Łapki świerzbiły niemiłosiernie przy niektórych narzędziach. Podobały mi się rozmaite szpadle i motyczki, chwastowniki i pikowniki, widły, grabie… Zmieniłabym chętnie na nowe konewki i miniszklarenki. Chciałoby się wziąć parę worków różnych podłoży, bo u mnie wybór marny i najczęściej biorę „co mają”. Tylko, że w samochodzie pięć babeczek, bagażnik mały a i budżet ograniczony. Chciałoby się zakląć w tym momencie, ale nie, zupełnie spłynęła po mnie ta utracona szansa :)

ogrodowa pasja
Brałabym :)

Wszystko mnie na tej imprezie denerwowało. Nie pasował mi dziwny rozkład hal- żadnej centralnej z której można było przejść od razu do kolejnych. Żeby dostać się do wybranej trzeba najpierw było przejść przez kilka kolejnych… Wrr. W dodatku część zadaszonych przejść została zamknięta wrrr… Kawa była okropna, a zapłaciłam za nią jak za zboże. Oświetlenie- makabra. Spacer w trakcie oglądania konkursowych realizacji „Inspiracje-Aranżacje” wnerwiał mnie ze względu na ruszający się pod stopami bruk. Też to czuliście? Wrrr… Po ilości denerwujących mnie rzeczy wnoszę, że aż tyle nie mogło się wydarzyć jednego dnia- to musiał być MÓJ słabszy dzień :D Dlatego też ten tydzień oddechu po targach dobrze mi zrobił i teraz z czystym sumieniem mogę pisać o tym co mi się naprawdę podobało. Nie mam zbyt wiele zdjęć. Darowałam sobie fotografowanie tego całego kiczu jaki obecny był na każdym kroku: od ohydnych lampek ogrodowych przez „kręciolki” z kolorowej blachy, kamienie ze szkła, z tworzywa, z tego i owego a na sztucznych deskach i plastikowej ceramice kończąc. Uff. Nie bijcie tylko. Każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii, w tym ja :)

Dobra. Tak jej się nic nie podoba to niech pokaże co jej zdaniem było fajne :)

Stoiska. Były różne, jedne lepsze, drugie gorsze. W zasadzie można napisać to o każdych targach, więc to zdanie jest zupełnie niepotrzebne.

Najlepiej prezentowało się moim zdaniem to, które zaprezentowała firma fructoplant. Fajne, czyste, przejrzyste i do tego takie świeże. Bez zadęcia i z mnóstwem ciekawych informacji zawartych ot tak, w samym stoisku.

ogrodowa pasja
Stoisko firmy fructoplant

 

ogrodowa pasja
I tablice informacyjne. Tutaj akurat pokazane zostały poszczególne podkładki.

Mało tego, na stoisku był pokaz szczepienia i można było na miejscu otrzymać zaszczepioną przed chwilą sadzonkę :)

Zachwyty wzbudzało na pewno stoisko firmy Zymon, a to dzięki ilości kwiecia. Tak na marginesie, Zymon to moja ulubiona szkółka z magnoliami. Gdybyście przypadkiem wybierali się na kiermasz ogrodniczy do Opatówka to koniecznie tam zajrzyjcie. To rzut beretem, a na pewno bez nowej magnolii nie wyjedziecie :)

ogrodowa pasja
Stoisko szkółki Zymon pełne gotowych do wysłania paczek z ciemiernikami
ogrodowa pasja
I magnolia 'Genie’ jeden z ich flagowych produktów.

Podobało mi się tez kilka innych.

gardenia2016_26

gardenia2016_25

ogrodowa pasja

ogrodowa pasja
Stoisko szkółki Bąblin też niczego sobie

 

 

Konkurs „Inspiracje-Aranżacje” nieco zaspokoił moje pragnienie brązu :) Ale to tutaj własnie, krążąc między poszczególnymi aranżacjami tak bardzo denerwowała mnie nieustabilizowana kostka pod stopami.

ogrodowa pasja
Kaśki dwie czyli aranżacja Katarzyny Ressel (Ogrody Różane) i Katarzyny Urbańskiej-Duczyńskiej (Flora Serwis) z Łodzi.

ogrodowa pasja

To są właśnie kolory na które liczyłam. Piękne kolory dodajmy. Charakterystyczne dla późnej jesieni i bezśnieżnej zimy. Lubię też drewno pod każdą postacią i suche liście pod stopami…

Z drewnianych inspiracji zanotowałam jeszcze:

ogrodowa pasja
taki panel z drewnianych klocków. To akurat też fragment konkursowej aranzacji firmy Bracia Kolanowscy Ogrody
ogrodowa pasja
stoliki typu DIY z plastrów drewna
ogrodowa pasja
A w innej części urzekły mnie donice Symphonie planters.

ogrodowa pasja

Oglądałam je ze wszystkich stron i dużo zmarudziłam panu na stoisku. Przepięknie wykonane, każdy szczegół zarówno użytkowy jak i wizualny dopracowany. Jeden ogromny minus dla mnie: nie moja półka cenowa :( Najtańszym gatunkiem był dąb- resztę sobie możecie dopowiedzieć. No, ale są to donice, które kupuje się na całe życie i taką przyjmę linię obrony kiedy pokażę je mężowi :)

Miejska dżungla

A to był bodaj drugi najchętniej fotografowany obiekt na targach. Jak dobrze, że byłam bez córki, bo zapewne byłoby to ostatnie miejsce jakie bym zobaczyła ;)

ogrodowa pasja
Miejska dżungla-pracownia architektury krajobrazu Garte

gardenia2016_27

I na koniec zostawiłam sobie coś za czym łezka w oku się kręci. Przedzierając się przez stoiska na kiermaszu, przez tony kartonów z bylinami w torfie i tysiące cebul, przez przyprawy z całego świata, owoce kandyzowane, herbaty smakowe, biżuterię, świecidełka ogrodowe i doniczki gipsowe nagle dostrzegłam błysk. To był błysk miedzi. Młody chłopak stanął sobie pośród tego całego bazarowego zgiełku z małym stoliczkiem z desek a tam… cuda Panie!

ogrodowa pasja
miedziane narzędzia ogrodnicze PKS Bronze

Pewnie i wy kojarzycie sklep miedziane.com, reklamowali się mocno na facebooku ostatnio. Nie przypuszczałam jednak, że te narzędzia na żywo są tak piękne. Drogie jak diabli, ale trzymało się je i było przykro, że trzeba było w końcu odłożyć :( Miałam chęć chociaż na ten chwastownik co po prawej stronie, bo najtańszy… I teraz żałuję, że sobie go nie sprawiłam. Czuję, ze na niego zasługuję ;)

Narzędzia są przepiękne. To wyrób austriackiej firmy PKS Bronze. Kute ręcznie z miedzi bądź jej stopów: brązu i mosiądzu oprawiane są w trzonki z jesionu, buka albo lipy.

ogrodowa pasja
Tu z kolei miedziane konewka i rozpylacz do roślin firmy Haws

Ok, ale ponoć nie tylko o wygląd tu chodzi. „Narzędzia ogrodnicze ze stopów miedzi uwalniają do gleby jony miedzi, przez co naturalnie wzbogacają ją w ten – niezbędny do życia i rozwoju roślin – pierwiastek. Poprawia to gospodarkę wodną oraz przewodzenie, zarówno substancji odżywczych, jak i impulsów elektromagnetycznych.” I powiem wam, że od dwóch dni zgłębiam temat i wyjść z tego nie mogę. Ba! Teraz to mi się nawet wydaje,  że jedyne słuszne narzędzia ogrodnicze to te z miedzi. Jest tylko jedno „ale”. Z jakiegoś powodu opuściliśmy epokę brązu na rzecz żelaza a zaraz potem stali. Narzędzia w ręce trzymały się fajnie, ale chyba mam wątpliwości co do ich twardości… Wiele ręcznych szpadelków już poległo na polu bitwy w moich rękach, a przecież jestem raczej drobną osobą. Nie pytałam jaka jest gwarancja na te cuda i co konkretnie obejmuje, ale jeśli i wy macie teraz błysk w oku to moim zdaniem należałoby się w temacie gwarancji rozeznać. Tak na wszelki wypadek. A może przy okazji kolejnych targów pan przywiezie ze sobą wannę twardej jak skała gliny i sprawdzimy jak to się tym pracuje? :) Ustawię się pierwsza w kolejce do testów :)

I tym miłym akcentem kończę przydługi wpis. Jak widać, mimo mego marudzenia coś niecoś ładnego wypatrzeć się udało :) Przeglądając recenzje Gardenii na innych blogach mam wrażenie, że ja uczestniczyłam w zupełnie innych targach. Bardzo możliwe, bo jechałyśmy na GPSa ;)

Miłego wieczoru kochani.

 

 

29 thoughts

      1. Tego jeszcze nie było. Ja tu sobie czytam, podśmiechuję się pod nosem nad klasyfikacją mężów na Gardenii i zastanawiam, w którą kategorię podpadłby mój, gdyby tam ze mną dotarł… a tu nagle mój ci on we własnej osobie… zdaje się, że mój mąż dotarł do twojego bloga wcześniej niż ja :)

        1. Ha ha! No to teraz mnie to rozbroiło :D Leżę i kwiczę :)
          Pamiętam, że kiedyś wspominał o żonie zapalonej ogrodniczce, która na pewno dotrze na mojego bloga, ale miałam cichą nadzieję, że z jego polecenia a tu? ;) Mi samej zdarzyło się kiedyś „spotkać” męża w sieci, więc wiem jakie to dziwne uczucie :)
          Pozdrawiam i zapraszam częściej

  1. A ja chyba sobie kupię któreś z tych narzędzi (o gwarancję zapytam). Żałuję, że tego nie zrobiłam na targach.
    Z przerażeniem patrzyłam na tłum na zdjęciu! W piątek było puściutko.

  2. długo, ale fajnie :-) widać, że jesteś plastykię ;-)
    też nie rozumiem parcia na kolor, te oczojebne dywany prymulek były takie se, głosowałam na ogródek Kasiek (mimo pająka. A wiesz, który wygrał?)
    Wersalskie donice, miedziane narządy, mmm, co za arystokratyczny gust!

    1. Długo? Megi, ja walczę ze sobą o każde słowo :)
      Wiem, która aranżacja wygrała, ale nawet nie mam jej na zdjęciu, celowałam tylko tam gdzie było warto :)
      Czemu mnie od plastyków wyzywasz? Cwaniaro jedna, udajesz, że to tam gdzieś, między słowami, w tekście czy obrazie wyłazi, a przecież ja się dawno przed Tobą przyznałam a teraz ty wyciągasz to tu, a w twoich ustach brzmi to jak zarzut… Oj!

      1. Hehhehe dobre, jeśli to jest długie, to Megi relacja jest długaśna! A w ogóle ja napisałam pierwszy komentarz tutaj, w nocy, zaraz po publikacji, ale się skasował (nie pojawił?!). W tej chwili już nie pamiętam o czym chciałam… na pewno o tym że powinnaś siebie częściej pokazywać na blogu (laska). I coś o mężach, bo się uśmiałam. Aha i że żałuję przegapionego pokazu szczepienia :/

        1. No nie? Przyganiał kocioł garnkowi kurczę ;) Każdy post Megi to jakbym nowelkę ze sobą do wanny brała ;)

          Nie wiem co napsułaś, ale ja nic nie skasowałam więc… :)

      2. no bardzo przepraszam, że ja tak po czasie ;-)
        widać, widać :-) i to bardzo dobre jest, określone. Widać także po zdjęciach i anturażu bloga.
        Czytasz blogi w wannie??

  3. Wow! Jak dobrze przeczytać takie miłe rzeczy, dziękuję! :)

    Wyzwanie przyjmuję i jeśli będę jeszcze na jakichś targach to spróbuję zrobić coś, żeby można było wypróbować. Wanna z gliną to może zbyt duży rozmach… ale pomyślimy! :) Na razie zbieram opinie tych, którzy już mają doświadczenia z miedzianymi, wkrótce będę się nimi dzielił i raportował.

    A relacja? Bez podlizywania… Super! Uśmiałem się!

    PS. Chłopak nie taki młody, tylko młodo wygląda :D

    1. :) Czekam zatem i zobaczymy czy to tylko ładne czy też solidne narzędzia :) I będę brutalnie szczera teraz: jak się chce sprzedać narzędzia w takiej cenie to wanna gliny nie powinna stanowić wyzwania ponad miarę ;)

      Mimo całej mojej sympatii do pięknych przedmiotów pozostaję wierna solidnym produktom i tak nie noszę się w kaloszach za 600 stów, bo jeszcze żadne gumiaki nie przetrwały u mnie dłużej niż dwa sezony, za to buty trekingowe dzielnie znoszą najcięższe prace ogrodowe już ponad 8 lat- i to jest dla mnie prawdziwa wartość :)

      Czekam więc na opinie tych co to już jakiś czas użytkują :)

      I dziękuję za miłe słowo na temat relacji :)

    2. Panie Kacprze, na Pana miejscu to już bym szykowała jakiś sensowny press pack dla Jankosi. To o kupie gliny odebrałam jako żart, przecież wiadomo, że bloger-ogrodnik żeby coś sprawdzić, musi wypróbować to we własnym ogrodzie…

  4. O, już wiem – miałam skomentować, że Zymon ma faktycznie cool magnolie, jednak nie kojarzy mi się za fajnie, bo sprzedaje via supermarkety z jakąś gigantyczna marżą. Ceny 2-3 razy wyższe niż w mojej wsi u producentów. Może orientujesz się czy w bezpośredniej sprzedaży są tańsi? I gdzie ten Opatówek (województwo?)

    1. Mają sklep internetowy i tam ceny są dobre moim zdaniem- możesz zresztą sama ocenić. Ponieważ jednak ja też mu nie ufałam to po prostu usadowiłam się w aucie i mówię „jedziemy po Old Porta ;) ” Byłam bardzo mile zaskoczona samą szkółką i tym jak wyglądają sadzonki. W tej cenie co pokazują na stronie dostałam magnolię dużo większą niż piszą, ale nie wiem czy jest to reguła ;) W sumie skusiłam się na dwie :)
      Nie wiem jakie przychodzą zamawiane przez internet, ale śmiem podejrzewać, że lepsze niż z marketów ;) Tych ostatnich zresztą u mnie nie za dużo i pewnie dlatego nie byłam uprzedzona co do nazwy ;)
      Opatówek- woj. wielkoposkie. No patrz! :) Myślałam, że bliżej mnie :)

  5. Świetne te dialogi pomiędzy małżeństwami :D Uśmiałam się :)
    A sama Gardenia dla mnie z roku na rok piękniejsza, coraz bardziej wymyślniejsze stoiska i atrakcje. Oby tak dalej :)

    1. Nie mogę się do tego odnieść, bo to moja pierwsza Gardenia :)
      Jeśli chodzi o stoiska to chyba jednak na Zieleń to Życie jest bardziej na co popatrzeć. Odniosłam wrażenie, że Gardenia to raczej takie mięso- narzędzia, podłoża, te wszystkie kopary itd., takie miejsce, gdzie można się zaopatrzyć na nadchodzący sezon, a Zieleń to Życie daje wytchnienie i możliwość żeby sobie już odetchnąć, popatrzeć na nowe, piękne rośliny, może kupić jakieś bylinki… Myślę, że to dwie zupełnie różne imprezy i na każdej warto być :D

  6. Artukuł jak i komentarze świetne. Jedno pasuje do drugiego jak ulał.Nawet eMa zaliczyłam do drugiej grupy a że ze mną nie jeździ na targi to i problemu nie ma, choc jako tragaz bardzo by się przydał.Pana Zymona kocham , to jedyny ogrodnik który ma słabosc do detalistów nawet gdy nie wie czy cokolwiek kupia. Cała rodzina asystowała nam w zakupach i cieszyła sie razem z nami . A my jak dzieci nie wiedzielismy co wybrac. No i w końcu który producent poszedłby po materiał który nie jest przeznaczony do sprzedazy i podarował mało atrakcyjnej starszej pani tylko dlatego ze ona kocha roślinki????Ceny , wolne zarty ze sa wysokie. Kupuje sie pełnowartosciowe odmiany po cenach niższych niz u domorosłych ogrodników. Ja uważam że jakosc mocno przewyższa cenę.
    Moniś gratuluje tego artykułu, warto bys bywała nawet tam a moze głównie tam gdzie masz duzo zastrzeżeń.

    1. Tak, wszystko się zgadza co do szkółki, ale… ja po prostu jestem teraz bardziej ostrożna w polecaniu którejkolwiek. Zraziłam się po tym, jak wychwaliłam pod niebiosa jednego dostawcę, po czym znajoma (forumowa zresztą) otrzymała od niego takie byle co w doniczkach, że od razu został przechrzczony z „pana trawki” na „pana ździebełko” :) Tak to czasem bywa niestety. Podobnie zresztą miałam z podłożem do wysiewów: jedyne, ulubione, idealne… do czasu :(
      Oby tylko szkółka Pana Zymona się nie zmieniła, bo coś tam już sobie upatrzyłam ostatnio :)

      Pozdrawiam Bogdziu i dziękuję za zdjęcia siewek :)

  7. Wow. Wybieram się z mężem i córką na tegoroczne targi. Wystraszylam się trochę tego tłumu. Pewno gdzieś zgine :-) co do dialogow małżeństw, uśmiałam się po pachy :-) ja się tego nie boje hihi. A co do cen faktycznie, ograniczony budżet, szczerze to wiem na co nie patrzeć :-(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *