Gołąbek jak koliberek

Fruczak gołąbek – taki gołąbek, co nie jest koliberkiem i taka ćma, co lata za dnia

Fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum
Fruczak gołąbek (Macroglossum stellatarum)

Do życia potrzebuje naszych chwastów, zwłaszcza przytulii, na której żerują gąsienice. Pierwsze pokolenie przylatuje do Polski z Południa już w maju/ czerwcu, drugie obserwujemy od sierpnia do późnej jesieni- to już osobniki „urodzone” u nas. W tym drugim momencie jest ich jakby więcej, ale to tylko moje spostrzeżenie :) Fruczak gołąbek nie jest owadem rzadkim. Jeśli ma gdzie złożyć jaja, gąsienica ma na czym żerować, a owad dorosły z czego spijać nektar to jest duże prawdopodobieństwo, że będziemy mieli szczęście go poobserwować. Oczywiście warunek jest taki, że ograniczymy stosowaną w ogrodzie chemię do… zera najlepiej :)

przytulia wonna Galium odoratum
przytulia wonna (Galium odoratum) zwana również marzanką wonną to dobra roślina dla gąsienic fruczaka gołąbka

Koliber w ogrodzie!

O ile ogrodnik widuje różne rzeczy, bo często obserwuje ogród z poziomu pół metra nad ziemią, o tyle ktoś mniej obyty w świecie przyrody może się nieźle zdziwić widząc tego fruczaka w akcji. Motyl uderza skrzydłami kilka tysięcy razy na minutę przez co widzimy je tyle, co skrzydła włączonego wiatraka pokojowego. Do tego potrafi wznieść się niemal pionowo do góry i zawisnąć „nieruchomo” nad kwiatem spijając nektar  (stąd zresztą nazwa całej rodziny- zawisakowate). Jeśli dodamy do tego dość krępą jak na motyla budowę ciała, długą ssawkę rozwijaną na czas uczty, spory rozmiar (4-7 cm rozpiętość skrzydeł) i śmieszny odwłok wyglądem przypominający wachlarzowaty ptasi ogon to skojarzenie możemy mieć tylko jedno: koliber w ogrodzie! :)

koliber w ogrodzie
Fruczak gołąbek w akcji

 

Macroglossum stellatarum

 

Macroglossum stellatarum

Polski koliber

Przyznam się, że kiedyś tam, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tego owada, szukałam go w sieci pod hasłem „polski koliber” i jak się okazało, nie ja jedna :) I chociaż wiedziałam, że to nie ptak, zaskoczyło mnie co innego- będzie mała ciekawostka ;) Następnym razem, siedząc z kawką w ogrodzie i obserwując latającego fruczaka, wyobraźcie sobie, że jakieś 30 milionów lat temu, w tym samym dokładnie miejscu mógł latać i zbierać nektar prawdziwy koliber opisany jako Eurotrochilus noniewiczii. Wyobraźnia pracuje? :)  Kolibra tego odkryto niedaleko Jasła pod koniec XX w., a sklasyfikowano i nazwano dopiero w 2008 roku. Nazwa gatunku to hołd złożony znalazcy Edwardowi Noniewiczowi. Polecam poszukać tego nazwiska w sieci. Pan Edward oprócz tego, że kolekcjonuje skamieniałości, wykonuje też piękne wycinanki z motywami kwiatowymi :)

fruczak gołąbek

jak koliber

Gdzie rozpocząć poszukiwania? Czym zwabić?

Co posadzić dla fruczaka gołąbka? Nie jest wybredny i od wiosny widuję go na czym się da, ale ewidentnie ma swoje ulubione rośliny. Są to: pelargonie, werbeny, chabry, petunie, floksy, cynie, astry, wiciokrzewy, żmijowce… I chociaż widywałam go i wśród kocimiętek i szałwii i przetaczników, to teraz, wczesną jesienią nie szuka daleko i werbena patagońska w zupełności go zadowala. Tam, gdzie mam ją w większej ilości bywają po trzy, cztery, pięć fruczaków gołąbków na raz :) Najbardziej aktywne są w okolicach południa, potem występują już pojedynczo. Jeden owad potrafi odwiedzić ponad tysiąc kwiatów w ciągu godziny- a mi się wydawało, że to ja jestem pracowita ;)

Niestety jego los jest przesądzony. Jeśli owad nie odleci w porę na południe Europy, najprawdopodobniej nie przeżyje naszej zimy. Nie wiadomo w dodatku jaki odsetek owada podejmuje podróż, a jaki pozostaje u nas mając nadzieję na przetrwanie.

Na koniec moje ulubione fotki

Fruczak gołąbek zawisak
Fruczak gołąbek wśród werbeny patagońskiej i szałwii omączonej
owad jak koliber
I jeszcze w zbliżeniu

owad jak koliber polska

owad jak koliber
Przyłapany na gorącym uczynku :) „Kradzioch”
Źródła, którymi się posiłkowałam:
O fruczaku gołąbku z artykułu „Polskie kolibry” Marcina Sielezniewa „Wiedza i Życie” nr 6/2001
O odnalezionym kolibrze z oligocenu ze strony dinozaury.com i wikipedia.org

 

31 thoughts

  1. Wspaniałe zdjęcia! Cudowne!. Doceniam je tym bardziej, że sama usiłowałam zrobić zdjęcie fruczakom które mnie odwiedzały (dość tłumnie!) tego roku. Nie dałam rady, za szybko śmigały. Zmiany kierunku lotu trochę mi przypominały lot bzygów – krótka chwila zawiśnięcia w powietrzu, a potem błyskawiczny ruch w bok. Nakręciłam tylko filmik i rozesłałam znajomym – reakcje były typu „skąd u nas koliber?!”. U mnie fruczaki urzędowały na floksach (mam ich sporo). Może i z werbeny też coś popiły, ale ich tam nie przyłapałam. Namierzyłam je po dźwięku jaki wydawały – buczały jak mały silniczek.
    Cieszę się jak dziecko każdym takim nowym gościem. Do tej pory udało mi się „złapać” aparatem gąsienicę pazia królowej, tygrzyka paskowanego oraz inne, pospolitsze owady. Nawet te pospolite na zbliżeniach zyskują. Zaczynam je traktować bardzo osobiście. To MOJE osy, trzmiele, pająki, motyle. Moi goście. Sprawdzam co lubią i planuję jak je w przyszłym sezonie przywabić.

    1. Ładnie napisałaś: „moi goście” :) I też moim zdaniem rośliny są najważniejsze dla owadów. Jeśli będą miały pod dostatkiem pyłku, nektaru czy spadzi (nie takie mszyce straszne) to osiedlą się w tym miejscu chętniej niż w designerskim hotelu dla owadów ustawionym na kwiatowej pustyni- jak człowiek wyjeżdżający za chlebem.

      W temacie fotografowania czy to owadów czy to ptaków czy innej zwierzyny to ja jestem leń patentowany. Zdecydowanie należę do osób, które chętniej przyklękną i poprzyglądają się, niż będą stać nad jegomościem z aparatem nerwowo szukając ostrości :) Tym razem to był impuls. Grzebałam w ziemi i jak zwykle przyglądałam się po prostu od czasu do czasu. Aż w końcu stwierdziłam „a niech tam” i ruszyłam dupsko po aparat :) Tylu ludzi się stara, szuka, poluje, a ja mam pod nosem i mam nawet nie mieć na to dowodu? O nie! :) Tylko prawda jest też taka, że żeby dobrze sfotografować owada to najlepiej by było oprócz aparatu wynieść jeszcze lampę albo dwie i statyw- a tyle kombinacji to już dla mnie za dużo jak „na robaka” :) Prędzej zasadzę się kiedyś i zrobię filmik, bo rzeczywiście dopiero przy ruchomym obrazie wychodzi „kolibrowaty” charakter tego jegomościa :)

    1. Bardzo miło, że zechciałaś podzielić się postem ze swoimi czytelnikami, dziękuję :)
      Moją ulubioną ćmą jest zmrocznik gładysz. I strasznie żałuję teraz, że nie mam jego zdjęć. Jest bajecznie piękny. I te jego kolory! Róż aż świeci o zmroku. Może kiedyś się i na niego zasadzę :)

  2. Brawo Moniko , piękne zdjecia. Nie dosc że super ostre to jeszcze ten Twój delikatny , suptelny klimat na nich, cudne.To teraz liczę na zdjecia ptaków, wiem ze wszystko potrafisz:):):)

    1. :) Dziękuję Bogdziu. Na ptaki to dla mnie za wcześnie, a poza tym… no nie mam sprzętu do ich fotografowania. Trzeba jednak mierzyć siły na zamiary :) Poza tym, kto będzie wtedy fotografował kwiaty? Hę? :)

    1. Kurczę, wiesz co, że nie umiem wskazać palcem, bo u siebie na blogu jestem administratorem więc mam więcej możliwości ale… Kiedy komentuję na innych blogach opartych jak mój na wordpressie to mam możliwość edytowania swojego, umieszczonego wcześniej komentarza… To pewnie opcja dla posiadających konto w serwisie… Wiesz co? Nieważne :) Literówki zwykle sama poprawiam w komentarzach innych osób i nikt się jeszcze na mnie za to nie pogniewał :) Tylko tutaj nie zdążyłam bo byłaś szybsza :)

  3. piękne zdjęcia :-p
    Ciekawe, ten koliber imienia Noniewicza. Do tej pory Noniewicz kojarzył mi się tylko z jedną z głównych ulic w Suwałkach, teraz dzięki twojemu gołąbkowi przeczytałam o obu panach N.

    1. A to widzisz, ja tego od ulicy nie znam :D
      W ogóle to ciekawa postać ten pan. I wyobrażasz sobie, że ktoś ma ot takie hobby, że zbiera, wyszukuje rożne skamieniałości, zagraca nimi mieszkanie itd. Aż tu nagle TAKIE odkrycie! Domyślam się, że każdy archeolog o czymś takim marzy… A tu nie dość, że trzeci koliber odkryty w Europie to jeszcze pierwszy w Polsce i to zupełnie inny od tego niemieckiego (i chyba francuskiego) gatunek. Wow! Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić jego radości :D

  4. Jankusiu, rewelacyjne zdjęcia i furczakowe i te z Wojsławic :)
    Tylko tyle na razie obejrzałam. Czas to obrzydliwy diabeł, którego nie ma jak ominąć :(
    Czy my się może spotkałyśmy u Bogdzi ?

  5. U mnie też w tym roku zawitał ten gość. Niestety zanim poleciałam po aparat to odleciał po obfitym jedzonku. Mam nadzieję, że zdążył opuścić nasz zimny kraj i za rok wróci.

  6. Właśnie wczoraj wypatrzyłem „kolibra” pierwszy raz w życiu. W naszym ogrodzie nie ma chemii (no prawie :)), ze zdumieniem w głosie powiadomiłem obecnych. Moja Żona, biolog, oczywiście wyjaśniła, kto raczył odwiedzić naszą werbenę. Piękny stworek. Może w przyszłym roku odwiedzi nas ponownie kolejne pokolenie?

  7. W ubiegłym roku obserwowałem zdumiony kilka takich „koliberków ” w Drweniku w Dalmacji. Początkowo wziąłem je za kolibry. Były smuklejsze niż te gołąbki na fotkach i miały chyba masywniejsza prostą trąbkę. Gospodarz Gojun twierdził że żerują tylko na tym krzewie który rośnie u niego. Duży krzew białe kwiaty silnie pachnące. Przylatywały na ucztę tylko o zmierzchu . Był to koniec sierpnia. Chyba krewny naszego furczaka gołabka. Pod Krakowem mam cały „las” budleji , mnóstwo motyli zwabiają ,ale niestety ,gołąbka nie ma , Czy coś dosadzic?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *