Spiesz się powoli – rzecz o wiosennych porządkach

Czekaj czekaj… 

Choć tęsknota za ogródkowaniem pojawia się u mnie zaraz po tym jak zamknę drzwi poprzedniego sezonu, to wchodzenie w nowy nigdy nie jest sprintem. Rozkładam tak wysiłek, jak i przyjemności na dłużej, delektuję się czasem wolnym i czasem spędzonym w ogrodzie nawet wtedy, gdy zimno przegania mnie po kwadransie. Można więc śmiało powiedzieć, że zaczynam wcześnie, a ze sceny schodzę jako ostatnia, to ja zamykam drzwi i gaszę zimowe światło.

Byłoby mi z tym niezmiernie miło gdybym ze wszech stron nie czuła pospieszania. Ideał to zdaje się dzisiaj ogród wysprzątany pod koniec lutego, najpóźniej na początku marca, wymyty, wycięte wszystko, wydmuchane, mucha nie siada. Nic nie siada, bo wszystko spłonęło w ognisku, ewentualnie kiśnie w workach na bio. To nie jest ideał do jakiego powinniśmy dążyć. To jest model jaki prezentują nam sprzedawcy tych wszystkich niezbędnych w uprawie ogrodu przedmiotów, które pojawiają się w sklepach tuż po Walentynkach. Mówią, że powinniśmy posprzątać liście, aby móc wysypać rabaty workowanym kompostem i zrobić miejsce na stylową latarenkę z drewna kontrolowanego, wypryskać cały ogród opryskiem ekologicznym, by na koniec postawić na środku domek dla owadów, oczywiście owadów pożytecznych, bo tylko takie są akceptowalne. W wersji hardcore to ty wybierasz jakie owady chcesz mieć i wkładasz ich kokony do nowego lokum. Rozumiem czemu biznes to sprzedaje, ale do diabla, czemu ogrodnicy to kupują? Tę szkodliwą wizję. Ekologia to nauka o zależnościach i tak powinniśmy patrzeć na nasze czynności ogrodowe, przewidywać jaki może być ich skutek, obserwować. Na tym polega świadome ogrodnictwo.

 

„Sekret polega na tym, żeby nie biegać za motylem, ale dbać o ogród, aby on przyszedł do nas”

Mario Quintana

Wiosenne porządki w ogrodzie, czyli im później, tym lepiej. I nie na raz.

Wszystko ma swój czas. Zima jest od patrzenia na ogród przez okno, doceniania struktury ogrodu i szkieletów zaschniętych bylin. Zima jest też od tego, aby zatęsknić za uprawą i aby zregenerować skórę dłoni. Zima to dla ogrodnika odpoczynek mimo woli. To on spragniony fizycznej tyrki na świeżym powietrzu potrzebuje działać pomimo że pole jego działań pokrywa gruba warstwa śniegu. Nic dziwnego, że wybiega do ogrodu, gdy tylko styczniowe słońce pozwoli przyciąć winorośle, a lutowy mróz odpuści, by uporządkować grabowe żywopłoty. Oczyszczenie budek lęgowych z zeszłorocznych gniazd to jak dowiedzieć się czy egzamin zdany. Zima jest niezbędna, ale i nasze poszukiwania wiosny jak najbardziej naturalne. Nabrzmiewające pąki drzew, frędzelki leszczyny czy olchy, puchate brzuszki wierzbowych kotków to znak, że coś się zbliża, coś buzuje pod tym śniegiem. W tym czasie i my przebieramy nogami, już przecież parapety pełne wysiewów, już chcemy sprzątać, myć i skrobać, aby móc powitać wiosnę. Ale czy nowe nie może płynnie zastąpić starego? Zawsze musi najpierw przejść Armagedon?

 

Dan Pearson pisze tak:

„Dobrze jest powściągnąć własny instynkt sprzątania. Coraz częściej zachęcam ludzi do tego, by nie czyścili ogrodu zbyt rygorystycznie lub zbyt wcześnie, ponieważ – mimo niewielkich rozmiarów – te fragmenty ziemi są oazami drzemiącej ekologii. Ogrody o wiele za często są opróżniane, zaścielane i obracane do góry nogami jak szpitalne łóżka, a ofiarą tego procesu stają się siedliska jeży, biedronek, pożerających ślimaki ziemnych żuków i sieciarek. Tak wiele piękna można zniszczyć przy sprzątaniu, a tak mało zyskać w formie porządnego i schludnego wyglądu.”

Dan Pearson, „Rok w ogrodzie”

skarb w liściach
Zdjęcie nie obrazuje przypadkowego bałaganu. Rozwiązanie zagadki wkrótce ;)

Siedliska!

Staraj się, aby ogród był różnorodny, miał różne strefy, róże rośliny, o różnym czasie kwitnienia. Miej miejsca słoneczne i suche, kamieniste, żwirowe, ale i wilgotne, pełne butwiejącego drewna. Miej miejsca zadbane i dziczejące. Miej krzewy wysokie i niskie, trawę po pas i taką do biegania na bosaka. Miej rośliny kwitnące, owocujące wcześnie i późno. Miej zimozielone iglaste i liściaste. Miej schowki i szpary, orzeszki i pokrzywy. Miej tak dużo jak tylko zmieścisz bez względu na rozmiar ogrodu. Nie wszyscy jeszcze to widzą, ale dzisiaj minimalizm to nie rządki jednakowych roślin, a koncepcja ogrodu, którego nie widać. To niesłychanie trudne i fascynujące jednocześnie. W dodatku czasem niemożliwe już do zrobienia, gdy zbyt jaskrawy ludzki ślad roślinny nie pozwala udawać, że nie został tu odciśnięty.

Ale biomasę to ty szanuj

Podstawowa zasada każdych porządków ogrodowych brzmi:

wszystko co z ziemi wyszło, musi do niej wrócić

Pod żadnym pozorem nie usuwajcie z ogrodu biomasy. Biomasa to nie jest śmieć dopóki nie zostanie tak potraktowana.

Słomy do ściółkowania truskawek, kompostu czy rabat nie musicie kupować od rolnika, nasza z miskantów sprawdzi się równie dobrze. Zrębki z gałęzi po cięciu nie są gorsze niż kupowana w ogrodniczych sklepach kora, przy tym wyglądają o niebo naturalniej. A własny kompost? Jak już ktoś pozna „smak” własnego kompostu, to nigdy nie postawi kupnego wyżej ;) Naprawdę mamy skarb pod nogami. Możemy z niego korzystać, możemy go zostawić, żeby korzystała ziemia, możemy naprawdę wiele, musimy tylko zacząć traktować go jak należy. Nie jak odpad.

sterta gałęzi

W kolejnych wpisach podzielę się z wami moimi patentami na wykorzystanie pozostałości po wiosennych pracach pielęgnacyjnych. Najważniejsze jednak to tak skonstruować obieg materii we własnym ogrodzie, aby nic poza niego nie wypadało :)

Kompostujesz biedronki? 

biedronkaCzęść organizmów zamieszkujących nasze ogrody zimuje w postaci dorosłej chowając się przed zimnem w stertach liści, kępach suchych traw czy szczelinach kory. Inne stawiając na młodzież upychają jaja w misternie utkanych kokonach. Przyczepiają je potem w najróżniejszych miejscach. Jak myślicie, co się z nimi dzieje jeśli odezwie się w nas wszystko-sprzątający higienista?

Do miejskiej kompostowni jadą wtedy motyle, błonkówki, chrząszcze, pająki… wszystkie solidarnie niewidoczne…

 

Ogrodnik odkrywca

Kiedyś dumnie opowiadałam o tym jak wjeżdżam kosiarką w rabaty. Czyściłam w ten sposób wszystko raz dwa trzy. Otrzymywałam przemielony materiał gotowy do wysypania na kompost i wysprzątany ogród w zaledwie kilka dni (przy dużym terenie to super wynik). Dziś wspominam to jako naiwność. Dałam się nabrać, że szybciej znaczy lepiej. Teraz delektuję się każdym dniem spędzonym na pracach w ogrodzie. Stawiam na narzędzia ręczne, które nie hałasują tak jak ich wydajniejsze wersje elektryczne czy spalinowe. Jasne, że nie wyobrażam sobie pracy zupełnie bez porządnych, spalinowych maszyn (i z nich nie zrezygnuję), ale jednocześnie ograniczam ich udział do minimum. Dzięki temu słyszę i widzę więcej, czuję mocniej. Porzuciłam – bo mogę – wydajność na rzecz zbliżenia się do obiektu tej pracy.

Jakbym chciała to własne podejście do wiosennych porządków w ogrodzie zobrazować metaforą, to powiedziałabym, że sprzątam w taki sposób jakbym w ogrodzie zgubiła kilka złotych pierścionków. Im mniej totalnej rozpierduchy zrobię i im bliżej ciętego jestem, tym większą mam szansę te skarby odnaleźć. Dostrzegam dzięki temu jak wiele kokonów różnej maści kryje się w tej niby martwej zbieraninie. Te zauważone, zawierające na przykład jaja pająków odkładam czasem w miejsca, gdzie sezon wcześniej miałam problem ze szkodnikami. Cała reszta suchulców ląduje na pryzmach, w dużych koszach z siatki albo bigbagach. Znoszę tam wszystko systematycznie i zostawiam na później. 

pajęcze kokony

Lulajże jeżuniu czy raczej pobudka, bo sprzątamy?

Na pytanie „kiedy rozpocząć porządki w ogrodzie?” nie ma jednej odpowiedzi. Ja sprzątam wtedy kiedy mam czas, ochotę na prace ogrodowe, kiedy chcę rozruszać ciało i pobyć na świeżym powietrzu. Nie za wcześnie, nie za późno. Tam gdzie posadziłam wiosenne rośliny cebulowe za cięcie biorę się nawet w lutym, żeby potem tych zielonych kłów nie deptać. Kiedy mam ważny powód mogę czekać i do połowy kwietnia. Wydaje się wam za długo? Myślicie o tej pierwszej, soczystej zieleni młodych liści, kwitnących magnoliach i narcyzach i zgrzyta wam w tym rajskim widoku obraz suchych liści i słomy? Im nie zgrzyta:

jeż
śpiący jeż

To zdjęcie zrobiłam 30 marca. Dwa dni później spadł śnieg. Jeż opuścił na stałe ten konkretny zimowy schowek dopiero koło 10-ego kwietnia. Wiecie co by się stało gdybym swoim starym zwyczajem wjechała tu kosiarką albo kosą spalinową? Całe szczęście wiosenny śpiew ptaków… nie umiem i nie chcę go zakłócać. W nagrodę? Kolejna jeżowa rodzina, tym razem sześć sztuk, które nie mam pojęcia gdzie się rozpierzchły, więc na wszelki wypadek… znowu będę ostrożna.

 

Może zainteresuje was również:

przycinanie traw ozdobnych

Przycinanie traw ozdobnych

Przycinanie traw ozdobnych Jedną z niewątpliwych zalet traw ozdobnych jest ich nieskomplikowana pielęgnacja. Wiosenne przycinanie…

36 komentarzy

 

 

18 thoughts

  1. Kochana jesteś! Wlasnie tak należy w ogrodzie się gospodarzyć. Ten post powinien dotrzec do jak najwiekszej ilosci osób uprawiajacych ogrody❤️

  2. „…dzisiaj minimalizm to nie rządki jednakowych roślin, a koncepcja ogrodu, którego nie widać.”
    Gdy czytałam, to zdanie spodobało mi się najbardziej, ale… :) gdy doczytałam do końca, rozszerzyłabym cudzysłów na cały tekst.

  3. Świetny tekst, powinien znaleźć się na każdej stronie poświęconej ogrodowaniu.
    Zaczęłam tak postępować chyba 2 lata temu. Wczęsniej , o zgrozo. uważałam, że ogród w następnym sezonie musi być posprzątany jak najszybciej, więc część robót przeprowadzałam już… jesienią. Aż tu dwa lata temu coś poszło nie tak, albo ja oprzytomniałam, i porządki przesunęły się na wiosnę. Na taką późniejszą wiosnę. To było jak nowe przebudzenie. Nie trzeba się spieszyć, a i tak wszystko się zrobi, a jak się nie zrobi to tragedii też nie będzie.
    Liście i jakieś drobne gałązki pozostały na rabatach. To co zgarnęłam z trawy poszło pod nogi krzakom w żywopłotach i świat się nie zawalił. I kręgosłup jakoś mniej bolał, bo prace rozciągnięte w czasie nie powodowały powrotu do domu jak połamaniec.
    Doceniam teraz tą swobodę w podejmowaniu decyzji co i kiedy chcę robić. A jak nie zrobię, to zapiszę w notesiku na przyszły sezon z adnotacją, że realizacja nie jest przesądzona :)

    1. Ja z kolei uwielbiam wracać styrana po pracy w ogrodzie :D Siadam wtedy w kotłowni, zdejmuję buty i cała brudna czekam aż rogal wjedzie na moją zmarzniętą twarz :D No, ale wiadomo, człowiek musi chcieć mieć taki dzień. A skoro chce, to widocznie z jakiegoś powodu potrzebuje.

      Nigdy jesienią nie sprzątałam. Schowanie narzędzi i węży na zimę do garażu to max co mogę z siebie dać w tym czasie. Za to sadzenie, planowanie i wszelkie prace związane z ziemią, przygotowywaniem nowych grządek, ściółkowaniem, układaniem nowych pryzm kompostowych itp to tak, to jest wtedy mój moment.

      Z kolei wiosną najchętniej siedziałabym, słuchała i patrzyła. No oczywiście nie siedzę, bo lubię działać, lubię być blisko, lubię też wiedzieć, że mam wpływ i kształtuję to swoje otoczenie. W tym samym czasie – i o dziwo mi się to nie gryzie – zdaję sobie sprawę z własnej nieistotności (to nie jest może najszczęśliwsze słowo). Generalnie niewiele jest rzeczy (o ile jakieś w ogóle), które miałyby moc wywołania u mnie „ogrodowej sraczki” (wybacz). Stoik we mnie ma się dobrze :)

  4. Mi też od jakiegoś czasu bardzo bliskie jest takie podejście. To wszystko wydaje się tak oczywiste i tak sensowne, że nie wiem jak mogłam tego wcześniej nie wiedzieć. Wielu ludzi nie ma świadomości tego jak bardzo utrudniamy sobie życie walcząc z naturą, zamiast korzystać ze współpracy. Powinno się tego uczyć w szkołach.

    1. W szkołach się uczy na przykład o obiegu materii w przyrodzie, ale w taaak nuuuudny sposób… Wtedy to nie ma szans zostać z człowiekiem na dłużej. I się ulatnia.

      1. Dokładnie, ja kończyłam szkołę ogrodniczą i prawie nic ze szkoły nie pamiętałam. Miłość do ogrodu przyszła 15 lat później niestety albo stety :) i na nowo uczyłam się prawie wszystkiego… I tak, też miałam czas, że już jesienią sprzątałam ogród. Ale z wiekiem to się zmienia. Odpuszczam. Mądrzeję na szczęście :) I ogród na tym tylko zyskuje!

  5. Co do rozpoczęcia prac, to mnie chodzi o to, by zimą wykonać prace, które można i trzeba zrobić zimą, a nie robić to, na co przyjdzie pora w połowie marca.
    U mnie jest bardzo dużo biomasy: gałęzie drzew, żywopłoty, trawy, byliny, tyczki bambusów, itp.
    Drzewka owocowe muszę ciąć teraz, bo potem są inne rzeczy do zrobienia, zaczynają wracać ptaki i zaczyna się sezon lęgowy.
    Jeżeli chodzi o kosiarkę to będę wkrótce mielił nią liście z platana, które przywożę jesienią od sąsiadów. Podobają mi się bardzo, używam do ściółkowania wokół palm zimą, ale słabo się rozkładają, twardnieją i potem fruwają po całym ogrodzie.

    1. Platanowe liście są rzeczywiście specyficzne. Bardzo twarde, przez całą zimę nie nasiąkają wodą i dużo czasu musi minąć zanim zaczną się w ogóle kruszyć. Ale to też dobrze, bo robią za naczynka na wodę dla zwierząt, często widuję jak ptaki z nich piją. To też jedyne liście, które wiosną traktuję odkurzaczem do liści. Moja maszyna ma opcję mielenia zaciągniętego materiału, w związku z czym dostaję gorączki na samą myśl o jej użyciu, ale muszę przyznać, że to listne konfetti, które mi wypluwa do worka jest ekstra. Rozłożone jako ściółka wygląda przepięknie, choć nie wszędzie się sprawdzi. Za to ziemia liściowa zrobiona z platanowych liści to jest jakiś kosmos! Super by ci przypasowała do wysiewania dużych nasion. Ale żeby nie robiła się całą wieczność liście muszą być dobrze rozdrobnione.

      Drzewa też już zaczęłam przycinać. Prace w tym terminie zwykle zaczynam od góry: najpierw drzewa, potem krzewy, później byliny, trawnik, a jak zdążę to najniższe piętro w rabatach, ale zwykle stosuje zasadę „z grabiami nie sięgaj tam gdzie wzrok nie sięga”, więc zgrabiam tylko z brzegów i nadmiar liści z miejsc, w których liczę na jakiś samosiew.

      1. Minął prawie miesiąc i niczego w ogrodzie nie zrobiłem. Zimno i mokro.
        Uwielbiam platany. Rosną niesamowicie szybko i dlatego ich nie posadzę.
        100 m ode mnie jeden szybko pnie się w górę i zwożę liście do ogrodu.

  6. Świetnie napisane! Pani blog jest chyba jedynym, który lubię CZYTAĆ. Tak, przy niezliczonej ilości vlogów i youtubowych poradników, instagramowych zdjęć – u Pani zawsze znajdę wartościowe (i praktyczne) informacje napisane lekkim piórem i, jakby to ująć, artystycznie. Zdjęcia też przepiękne, idealne połączenie treści z ilustracją.

    Chociaż strasznie ciągnie do ogrodu to staram się hamować mój zapał (mam dużo traw ozdobnych do przycięcia). Niemało przyczynił się poprzedni wpis o insektach zimujących na tych uschniętych trawach i patyczkach 😊

    1. Dziękuję na tyle miłych słów. Obiecałam sobie, że blog – jako przestrzeń całkowicie moja – będzie trzymał poziom i spełniał moje wyśrubowane wymagania względem lądujących tu treści. Cieszy mnie, że inni to widzą i doceniają :) Dziękuję.

      Polecam nie hamować własnego zapału, lepiej go po prostu przekierować na coś wartościowego. Można na przykład przyciąć drzewa czy krzewy owocowe, albo zrobić porządek w skrzynce z nasionami, albo zabrać się za czynności, na które w środku sezonu zwykle brakuje czasu. To jedyny moment, gdy można na przykład z czystym sumieniem spędzić wieczór na ostrzeniu narzędzi ;)

  7. Przeczytałam z przyjemnością i z radością stwierdziłam,że mój ogród właśnie tak prowadzę od lat,z pełną świadomośćią,że nie jestem w nim sama.Blog świetny,zostanę tu na długo.

  8. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Za piękne słowa, za miłość do przyrody, za ten promyczek ekologicznej nadziei, że są jeszcze ludzie, którzy martwią się i których obchodzi los malutkich żyjątek, bez których nie byłoby nas… 😘

  9. Kompletnie nie znam się na ogrodnictwie, ale czytając Twój blog zaczynam wierzyć, że wszystkiego – nawet troski o ogród, można się nauczyć. Dziękuję za wskazówki 💕. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *