Orlik (łac. Aquilegia) to bardzo wdzięczna roślinka, która od pewnego czasu wraca do łask właścicieli ogrodów. Napisałam „gwiazdy drugiego planu” ,ale jeśli mieliście w ręce katalog roślin wydany przez ZSP to z pewnością kojarzycie okładkę. Zdjęcie przedstawia orliki posadzone z czosnkami ozdobnymi i jeśli dobrze widzę z płomykami , ograniczone obwódką z bukszpanu. Trzy gatunki stanowią całą rabatę. Wygląda to zjawiskowo, ale czy w ogrodzie taki układ by się sprawdził? Nie sądzę. Ja orliki traktuję tak jak traktuje się rośliny cebulowe. Są piękne na początku z samych liści, potem ich kwitnienie to bajka, ale niestety po kwitnieniu nie wyglądają już tak dobrze. Liście prawie zawsze są atakowane przez mączniaka. Najlepiej wówczas po prostu ściąć je kilka centymetrów nad gruntem. Wkrótce potem ukaże się świeża rozetka liści. Ja swoje orliki uprawiam między kępami kocimiętki. Uważam, że to doskonałe towarzystwo. Kiedy kwitnienie moich orlików ma się ku końcowi kocimiętka właśnie jest w jego pełni. Jej długie pochylające się kwiatostany przykrywają już nieatrakcyjne orliki. Uprawa i stanowisko. Roślinom tym najbardziej odpowiada stanowisko półcieniste. U mnie jedne kępy rosną na wniesieniu o wystawie południowej ,gdzie ani na chwilę nie mogą się schować w cieniu. Kwitną bardzo obficie, ale zdecydowanie krócej niż te rosnące pod wysoką irgą. Jednak w tym roku, gdzie wiosna nie szczędziła deszczu ,orliki kwitły dokładnie tak samo długo jak te w półcieniu. Kluczowe zatem okazało się utrzymanie wilgoci w glebie. Rośliny spokojnie można uprawiać również w cieniu. U mnie pojawiają się od czasu do czasu w okolicy kompostownika. Akurat są to odmiany o białych kwiatach ,więc nie mogę ustosunkować się do panującej opinii ,że w cieniu kwiaty są bardziej blade. Jednak liście! Oj liście z cieniu są przepiękne- zawsze zdrowe i ciemnozielone. Jeśli chodzi więc o wybór stanowiska to należy podjąć taką decyzję jak przy konwaliach- na czym nam najbardziej zależy? Kwiaty czy liście? Jeśli nie chcemy kompromisów należy poszukać półcienia- miejsca gdzie w najgorętsze godziny dnia będzie trochę cienia albo przez cały dzień rośliny znajdą się w tzw. świetlistym cieniu czyli pod wyższymi krzewami lub pod parasolem niezbyt szczelnej zasłony z liści drzew. Sadząc orliki warto przygotować im glebę dość żyzną i taką, która lepiej utrzyma wilgoć. Będą na pewno wdzięczne za porządną warstwę kompostu. Przy glebie piaszczystej można również dodać nieco pokruszonej gliny jeśli taką dysponujemy. Jeśli tych zabiegów nie wykonamy orliki i tak będą rosły, ale już nie będą tak piękne. Ponieważ kwiaty są bardzo delikatne dla lepszego efektu warto je sadzić grupami. Warunki te dotyczą większości orlików. Ja nigdy nie miałam i nie planuję na razie uprawiać gatunków górskich. Te ponoć niezbyt dobrze radzą sobie u nas z mokrymi zimami toteż często te ciekawostki po prostu giną. Moje orliki:
Rozmnażanie Część orlików właśnie przekwitła i stoimy przez dylematem czy roślinę podzielić czy zostawić kwiatostany aż nasiona dojrzeją. Wszystko zależy od tego jak długo mamy poszczególne rośliny oraz czy są to piękne „kundelki” czy też szlachetne, niezbyt tanie odmiany. Nie możemy nie podjąć żadnej decyzji ,gdyż po dwóch a może czterech latach stracimy i jedne i drugie. Orliki są roślinami krótkowiecznymi i po prostu znikają z ogrodu. Jeśli zakupiliśmy odmiany szlachetne warto zostawić chociaż jeden dwa kwiatostany dla uzyskania nasion. Wysiewamy je zaraz po kwitnieniu. Jeśli marzy nam się zachowanie czystości gatunkowej musimy w następnym roku przeprowadzić selekcję otrzymanych roślinek. Zakwitają w drugim roku, więc nie trzeba będzie długo czekać. Jeśli zostawimy wszystkie siewki z pewnością otrzymamy rośliny o bardzo różnych cechach- dotyczy to zarówno wysokości rośliny jak i koloru i kształtu kwiatów- te pełne mogą nagle przestać takie być. Jeśli już wiemy, że uzyskaliśmy rośliny takie jakich oczekiwaliśmy możemy zaryzykować podział rośliny matecznej. Robimy to bardzo ostrożnie ,gdyż orliki posiadają palowy system korzeniowy i mogą nie przeżyć takiego zabiegu. Po przekwitnieniu obcinamy łodygę i wykopujemy całą kępę. Na obrzeżach mamy młode kępki – to są nasze przyszłe sadzonki. Mi się do tej pory jakoś szczęśliwie udawało przeprowadzać ten zabieg bez większych strat, ale gdybym posiadała cenne odmiany z pewnością zastanowiłabym się dziesięć razy zanim wbiłabym szpadel. Mam tu taką uwagę: dzielimy rośliny dopiero wtedy, kiedy kępa jest fajnie rozrośnięta i widać gołym okiem, że będzie co oddzielić. Przy orlikach mniej szlachetnych nie ma co się bawić w takie zabiegi. Orliki bardzo łatwo się rozsiewają i znacznie wygodniej jest skorzystać z tej metody. Zostawiamy po prostu zaschnięte kwiatostany – niekoniecznie wszystkie ( to osłabi roślinę ) i albo zostawiamy resztę matce naturze albo wysiewamy nasionka tam gdzie chcielibyśmy ujrzeć kwiaty w przyszłym roku. Ja zazwyczaj pomagam trochę wysiać się orlikom. Jak już widzę, że nasienniki zaschły i otworzyły się, wysypuję nasionka to tu to tam. Młode listki są na tyle charakterystyczne, że ciężko je pomylić z chwastami i niechcący wyrwać. Można oczywiście wysiać je na rozsadniku a potem przesadzić w odpowiednie miejsce. Młode roślinki wykopane z bryłką ziemi nie powinny doznać uszczerbku na zdrowiu ,choć tak w ogóle za przesadzaniem nie przepadają (wspomniany palowy system). A tutaj kilka zdjęć orlików dużo piękniejszych od tych moich:
Na koniec kilka ciekawostek dotyczących tych pięknych roślin: – Według mowy kwiatów orlik oznacza odmienne nastroje – Nazwa łacińska Aquilegia wzięła się od słowa „aquila” oznaczającego „orzeł” – ostroga przy kwiecie orlika przypomina orli szpon – Orliki należą na naturalnych repelentów- odstraszają ślimaki – Należą też do roślin lekko trujących. Dawniej z ziela orlika sporządzano środki ściągające, dzisiaj używa się go ponoć nadal w homeopatii – W Polsce, podobnie jak niemal w całej Europie możemy znaleźć naturalnie występującego orlika zwyczajnego. W naszym kraju naturalne siedliska tej rośliny to widne lasy liściaste bądź ich obrzeża a także łąki i zarośla. Nie ma ich niestety zbyt dużo dlatego objęte zostały ochroną gatunkową. Zachęcam do uprawy tych roślin. Obecnie stały się modne co spowodowało, że wybór gatunków i odmian w szkółkach może przyprawić o zawrót głowy. Każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. Zawsze też można poprosić o nasionka kogoś znajomego i tym sposobem zaprosić orliki do swojego ogrodu. Zapraszając orliki zapraszamy również trzmiele, które chętnie zapylają te kwiaty. Życzę powodzenia.
Lubię orliki i chciałabym mieć ich więcej w ogrodzie. Na mojej jedynej rabacie z dobrą ziemią ( w pełnym słońcu) rozrosły się ogromnie. W innych miejscach, o gorszych warunkach glebowych, rosną skromnie. A ostatnio zdarzyło się, że zostały z nich tylko łodyżki – jeszcze przed kwitnieniem pożarły je jakieś zielone lichy.
Dzięki za podzielenie się swoimi uwagami :) U mnie w tym roku też te, które mam w pełnym słońcu były dużo słabsze, ale kwitły pięknie :) Liście natomiast… to była porażka. Tylko tam, gdzie mogły liczyć na chwilę cienia w ciągu dnia jakoś dawały radę. Na jesieni napikowałam ich jak głupia na nową rabatę, zobaczymy co pokażą :)