Ostnica olbrzymia (Celtica gigantea)
Złoty owies w rozmiarze XXL – tak jednym zdaniem opisałabym wygląd gwiazdy dzisiejszego wpisu. Ostnica olbrzymia to trawa, na którą miałam ochotę od dawna. Odpuszczałam zakup ze względu na opinię rośliny problematycznej, słabo zimującej, generalnie raczej ciekawostki, do uprawy której trzeba się nieco przyłożyć. Nic z tego nie okazało się prawdą. Uwielbiam tę ostnicę! Uważam, że jest to jedna z bardziej spektakularnych traw, ale żeby to zademonstrować potrzebuje czynnika zewnętrznego…
Światła!
Ostnica olbrzymia nie jest jak jedna z tych efekciarskich roślin, które posadzone na rabacie zawłaszczają całą naszą uwagę od rana do wieczora. Ona wręcz znika w niektórych momentach, w czasie szarówki na przykład. Jest stworzona do oglądania pod światło, albo będąc oświetloną na tle ciemnej zieleni, na tle cienia, najlepiej głębokiego, bez przebijających się ze środka refleksów. Bo ona sama jest jednym wielkim refleksem. To dość trudne, bo jej pokrój i sposób w jaki się porusza domaga się otwartej przestrzeni, pełnego słońca i oddechu. Zniknie jednak w towarzystwie typowych roślin do słońca typu srebrne liście, lawendowe kwiaty. Pisząc to zastanawiam się czy nie jest to aby jej zaleta. Nie narzuca się za bardzo, nie gwiazdorzy, ale gdy słońce zacznie robić za reflektor pokazuje nagle cały swój ozdobny potencjał. Taka efemeryczność, roślina której nie ma, nie ma, a nagle wybucha i dopiero wtedy ją dostrzegamy to kwintesencja gwiazdy właśnie.
Jeszcze o wyglądzie. Olbrzymia.
Pokój jaki przybiera to klasyczny przykład dwóch pięter na jednej roślinie. Kopuła przelewających się liści, a nad nią fontanna zwiewnych kwiatostanów. Liście wąskie, sinozielone, tworzące kępy wysokości około pół metra i nawet półtora na szerokość. Jest rośliną w dużej mierze zimozieloną, ale brzydkie części można wiosną przyciąć, aby zanadto nie ściągały na boki wychodzących ze środka młodych źdźbeł. Niestety zabieg ten nieco psuje wygląd samej kępy przeistaczając ją w sinego jeża. To najgorszy moment, ale warto pamiętać, że nie każdego roku trzeba ją w ten sposób traktować. Nowe liście w końcu nakryją starsze, już nie tak atrakcyjne i wkrótce wróci do swojego klasycznego, ładnego pokroju.
Zakwita w czerwcu. Moment, w którym wypuszcza źdźbła, a potem zaczyna pomalutku rozwijać kwiatostany jest najbardziej dramatycznym w całym spektaklu. Wygląda groźnie. Jest mocna i delikatna jednocześnie. Wraz z rozwijaniem się wiech wydłużają się łodygi. U mnie dorastają do ok 200cm, a zdarza się i 230 cm, co określam raczej na oko stając tuż obok i patrząc w górę na te najbardziej pionowe źdźbła. W trakcie kwitnienia zaczyna rozchylać się bardziej na boki. Wtedy, chociaż niższa, zawłaszcza naprawdę sporo przestrzeni.
Same łodygi są sztywne i zwykle łamią się dopiero pod naporem moich palców obrywających je w marcu. Są puste i dość wtedy twarde. Lubię dźwięk jaki wydają przy łamaniu (podobnie brzmi trzcina). Zdarza się jednak, że część z nich polegnie wcześniej pod naporem śniegu albo ciężarem nawalnego, letniego deszczu, zwłaszcza takiego wzbogaconego gradem. Nie wyróżnia się pod tym względem ani jako wyjątkowo odporna, ani przeciwnie, jako podatna na łamanie. Trzeba jednak pamiętać, że po wydaniu nasion wiechy są mocno odchudzone i nie wyglądają już tak spektakularnie jak w pełni sezonu.
Uprawa ostnicy olbrzymiej: żarłok, ale nie pijak
Ostnica – jak to ostnica – nie lubi gleb kwaśnych, woli takie o odczynie zasadowym, bądź obojętnym. I jak to ostnica potrzebuje pełnego słońca, na co wskazują od razu sztywne w dotyku i pokryte woskiem liście. Jest żarłoczna, ale nie na tyle waleczna, aby tolerować ścisk i konkurencję innych roślin. Czyli trochę jak nasze rodzime ostnice, choć ona sama pochodzi z południa Europy.
Trawa ta będzie dużo piękniejsza gdy zapewnimy jej zasobne podłoże. Dobrze znosi suszę, choć i na ciągłe opady deszczu nie grymasi pod warunkiem, że ziemia w której rośnie jest dobrze zdrenowana. Radzi sobie i w gorącej Hiszpanii i w wiecznie mokrej Anglii. Zauważyłam, że sytuacja dla niej idealna to zimna wiosna i gorące lato. Wtedy widać, że jej dobrze.
Wątpliwa mrozoodporność
Obecnie szacuje się, że opisywany gatunek ostnicy zimuje do strefy 6A czyli takiej w której mogą się trafić mrozy do -23° C, a to oznacza naprawdę dobrą mrozoodporność. Wcześniejsze informacje wskazywały na -18° C, a i teraz można doszukać się takich, które mówią o -10° C. Na pewno zawsze warto brać pod uwagę, że teoria teorią, ale gleba powinna przemawiać na naszą korzyść.
Swoje rośliny kupiłam w 2017 roku. Były trzy i poszły do ziemi jesienią tego samego roku. Po pierwszej zimie jedna z nich się nie obudziła. Nie winię jej za to zważywszy na późne sadzenie i wiedząc już ile roślin powędrowało na kompostownik po całkiem dziwnej zimie przełomu 2017 i 2018 roku. Jeśli chcecie podejrzeć ile tego wszystkiego wtedy padło to w TYM wpisie. Warto w tym momencie wspomnieć, że swoje ostnice kupiłam spontanicznie po obejrzeniu ostnic rosnących w szkółce roślin Grochowscy w Radkowie. Tam rośnie ok dziesięciu kęp i zimują dobrze od 2007 roku, co potwierdziłam jeszcze kilka dni temu u właściciela szkółki.
Rozmnażanie
Możliwy jest podział rozrośniętych kęp wczesną wiosną albo wysiew nasion. Można też bez wykopywania całej kępy podebrać kawałek z boku. Jeśli chodzi o wysiew nasion to bardzo ciężko otrzymać nowe rośliny tą metodą. Kiełkują długo, nierównomiernie, opornie. Kiedy nic się nie pojawia należy poddać nasiona kilkutygodniowej stratyfikacji (okres chłodzenia). Tak czy inaczej kiełkowanie trwać może nawet kilka miesięcy. Na cały słoik nasion otrzymałam w jednym roku „aż” dwie siewki. Wyobraźcie sobie teraz co czułam gdy jedna z nich przykleiła się do lepu na ziemiórki i razem z nim została wyrwana z podłoża. Płacz i zgrzytanie zębami to mało powiedziane. Ale życie toczy się dalej, znów w przyszłym sezonie wysieję dużo, aby zwiększyć swoje szanse na otrzymanie nowych roślin.
Odmiany
Tu właściwie nie ma o czym pisać, bo dostępne są w tej chwili dwie odmiany. Jedna to 'Gold Fontaene’ która ma w teorii wyróżniać się większą siłą wzrostu (dorasta do 3 metrów), większymi wiechami, większą wytrzymałością na wyłamywanie łodyg, czyli typowa odmiana pt „więcej i mocniej”.
Na drugim biegunie mamy 'Pixie’ charakteryzującą się mniejszą siłą wzrostu przy zachowaniu cechy jaką jest obfite kwitnienie. Dorasta do maksymalnie 1,5 metra. Nadaje się do donic tarasowych.
Brać nie brać
Ostnica olbrzymia z charakteru przypomina mi nieco trzęślice trzcinowate. Duże to, ale ażurowe. Może rosnąć na tyłach rabaty jak i na pierwszym planie, być rośliną architektoniczną rosnącą pojedynczo przy głazie czy wejściu do domu. Może być też porozrzucana jako wyższe akcenty na rozległych rabatach. Jedynie nie widzę jej w rządkach. W dużych plamach tak, spotkałam się z takim użyciem i o dziwo wyglądało dobrze, ale rządki to zostawmy innym roślinom. Dzięki temu, że kwiatostan ostnicy olbrzymiej przywodzi na myśl owies odbieramy ją jako „naszą”, swojską, ale jednocześnie na tyle wyróżnia się na tle innych traw, że jest „ozdobność” pozostaje bezsprzeczna.
Moją ziemię polubiła, choć nie ukrywam, że do zastanego kwaśnego piachu dostała przy sadzeniu i obornika i kompostu, garść popiołu i ze dwie łopaty gliny. Generalnie przyłożyłam się do szykowania miejscówki dla niej. Podglebie mam ultra przepuszczalne, woda nigdy przy niej nie stoi, ale podłoże w którym teraz rośnie dość dobrze trzyma wilgoć i składniki pokarmowe. Żal jedynie tej pierwszej sztuki, która padła, bo rosła na brzegu i była kompozycyjnie ważna, a nigdy nie doczekała się wymiany. Dziś jednak wiem, że nie ma tam już dla niej miejsca, bo nie przewidziałam aż takich potworów.
Warto rozważyć
Nie chcę was namawiać do zakupu – to oczywiste. Możliwe jednak, że akurat szukacie czegoś takiego, co zabłyśnie, ale nie będzie ciężkie wizualnie jak chociażby trawa pampasowa. Może potrzebujecie wyższego piętra do rabaty bylinowej gdzie na klasyczną wielopiętrowość nie ma miejsca. A może po prostu obejrzeliście właśnie żwirowy ogród Beth Chatto i zastanawiacie się czy te wielkie, piękne, święcone z kilometra owsy które tam rosną to dadzą radę w warunkach Polski? Otóż chcę wam napisać, że dadzą. Jeśli tylko zapewnicie im dobre stanowisko i odpowiednią glebę to powinniście tak jak ja, poczuć w pewnym momencie radość i dumę z tych potężnych i delikatnych jednocześnie roślin. A jak nie to ja już nie wiem czego wy szukacie ;)
Witam pięknie i pozdrawiam. Wszystko co Pani prezentuje na swoim blogu jest godne uwagi. Chętnie korzystam z Pani nietuzinkowych pomysłów (drewniana ścieżka, gnojówka z pokrzyw) itp. Inspiracją dla mnie jest Pani ogród i rośliny, które wyglądają rosną „jak zaczarowane). Z poważaniem. Bogusia
A ja właśnie wymieniam ścieżkę z drewna na kamień. Była już w bardzo złym stanie i ciężko się nawet z niej korzystało. Nie usuwałam drewna tylko uzupełniłam o płyty i grys i myślę, że naprawdę fajnie się teraz prezentuje :) Postaram się pokazać w bieżącym sezonie.
Pozdrawiam ciepło
świetny tekst, ale te zdjęcia! Moniko! Zachwycające! Muszę rozważyć, czy mogę cokolwiek pokazywać od siebie, bez choćby odrobiny warsztatu.
Ostnice chyba wszystkie mnie urzekają, olbrzymia oczywiście też bardzo.
Zapewniam cię Marto, że do fotografowania akurat tych konkretnych traw nie potrzeba wcale warsztatu. Nie potrzeba nawet dobrego sprzętu, o czym zaświadczyć może moja galeria w telefonie. One są po prostu tak obrzydliwie fotogeniczne, że nie da się tego zepsuć. Jak sasanki :)
Jankosiu – jesteś:))) I dodatkowo z przeciekawym wpisem. Zazdroszczę wszystkim, którzy mają miejsce i możliwość posiadania tej ostnicy. Jest przepiękna! Wszystkie Twoje zdjęcia są przecudne, ale te jesienne uwielbiam najbardziej.
Jesień mnie zawsze tak przyjemnie otula i to potem na zdjęciach wychodzi, wiadomo ;)
wciągam te Twoje teksty jednym tchem, jak najlepszą książkę, a zdjęcia zjadam oczami.
Mam w kajeciku 44 pomysły na posty, a właśnie odhaczyłam pierwszy z nich. Mam nadzieję, że się w końcu nasycisz :)
Świetny wpis.
Mnie nie trzeba przekonywać, uwielbiam tę ostnicę od zawsze.
Miałem ją przez 2 sezony, wspaniale zakwitła, lecz zdaje się, że tej zimy ostatecznie wypadła.
Stanowisko mocno się zacieniło, możliwe, że przysypałem ją jakąś ściółką i zbyt późno odsłoniłem.
Mam jeszcze 1 małą w ubogiej glebie, na razie mikrus z niej.
Z pewnością będę próbował dalej.
„Próbował”, gdyż ta przeżywalność w PL nie jest taka oczywista.
No tak, przysypania taka roślina nie zniesie, przykro mi z powodu twojej straty.
U mnie będzie ta sama sytuacja, bo liście opadające z brzozy sięgają już zwykle połowy rabaty boiskowej. Ziemia robi się tam coraz fajniejsza, coraz bardziej leśna (bo oczywiście ich nie sprzątam) i co za tym idzie gotowa na przyjęcie bardziej wymagających roślin. Część stip tenuissima już w zeszłym roku wymieniłam na turzyce i astry. Kiedy klon mandżurski dojrzeje to tym bardziej będzie to typowa rabata do cienia – mam jeszcze z 8 lat ze słońcem w tej części. Gdy nastanie ciemność ostnice olbrzymie zostaną wykopane, podzielone i… nie wiem… do doniczkowa pójdą? Żartuję, prawie opanowałam tego bzika ;)
Wspomniałam o mrozoodporności właśnie dlatego, żeby mieć na uwadze. Mnie samą zbyt długo powstrzymywało to przed kupnem.
Super że napisałaś o tej ostnicy. Oglądałam właśnie ogrody Beth Chatto i ostrzyłam sobie na nią zęby. Obawiałam się jednak, że tak samo jak wilczomlecz characias wulfenii – pozostanie w sferze marzeń. A tu proszę…:)
Zdaje się, że mają podobną granicę mrozoodporności. Tego wilczomlecza nie umiałabym chyba jednak użyć nie mając do dyspozycji rozległego, kamienistego zbocza. Na rabatach wydaje mi się zawsze czymś takim przesadzonym. Na ostnicę nie namawiam, tylko pokazuję :)