Bielenie drzew owocowych

Bielenie drzew owocowych

Istnieje wiele mitów dotyczących tej czynności przez niektórych zresztą uważanej za zbędną. Specem z sadownictwa to ja na pewno nie jestem i o ile opanowałam już uprawę warzyw bez chemicznych środków ochrony roślin i sztucznych nawozów, o tyle z sadem ciągle walczę. W tym roku jeszcze nie będzie idealnie, ale co do przyszłego mam duże oczekiwania. Tak więc walkę czas zacząć :)

Na pierwszy ogień idzie bielenie. Nie za wcześnie?- pierwszy mit. Gdyby nie ostatnia iście wiosenna pogoda byłoby już wręcz za późno. Drzewka muszą być pobielone przed nastaniem styczniowo-lutowej aury, gdzie w ciągu dnia świeci słońce i mamy kilka stopni na plusie, a nocą temperatura spada na wiele stopni poniżej zera. Jeśli takie zjawisko występuje w dodatku po dniach z jakimi mamy do czynienia teraz, to mróz może wyrządzić naprawdę wiele szkód. Pamiętam z dzieciństwa, że babcia zaczynała sezon działkowy właśnie od malowania drzewek. Działo się to w momencie kiedy kwitło już sporo roślin cebulowych więc wnioskuję, że był to marzec, może kwiecień. Teraz widzę, że niewiele się w tej kwestii na działkach zmieniło. Zapewne wynika to z błędnego przekonania wielu osób, że wapno zabija szkodniki zimujące w spękaniach kory. Jest to drugi co do popularności mit. Wapno tak nie działa. Tak naprawdę jedyną funkcję jaką musi spełnić to być białe, to wszystko. Biel odbija promienie słoneczne przez co nie pozwala na szybkie nagrzanie się pnia. Obielony nie nagrzewa się tak szybko przez co nie są dla niego tak groźne przychodzące nocą mrozy. Słowem kluczem jest tu też „hartowanie”. Pędy tej samej jabłoni są w stanie zmarznąć przy temperaturze -10°C ,a nie zmarznąć przy -150°C i więcej. Przy powolnym obniżaniu się temperatury rośliny wchodzą w taki stan spoczynku, że najstraszniejsze mrozy nie są im straszne, nawet takie nie występujące naturalnie w przyrodzie. Jeśli jednak w ciągu zimy przychodzi wiele dni ciepłych, a do tego jeszcze słonecznych, rośliny się pomału rozhartowują i wznawiają wzrost. Na zewnątrz tego nie widać, ale soki zaczynają pomału krążyć. Jeśli wtedy temperatura spadnie gwałtownie w nocy, mogą się pojawić rany zgorzelinowe a także pęknięcia mrozowe.

Rany zgorzelinowe

Rany zgorzelinowe są o tyle niebezpieczne , że mogą doprowadzić do śmierci całego drzewa. Poznamy je po tym, że w końcu zimy lub wiosną pojawiają się fragmenty kory w innym kolorze. Po puknięciu słychać pusty dźwięk. Często nawet nie trzeba pukać, bo uszkodzony fragment sam odstaje od drewna, najczęściej jest to kora z kawałkiem miazgi czyli tej wierzchniej warstwy drewna. U mnie w sadzie niektóre rany były tak głębokie, że odsłaniał się sam rdzeń. Jest to o tyle niebezpieczne, że po pierwsze to duża rana przez którą z łatwością mogą wniknąć wszelkie niechciane przez nas patogeny, a po drugie drzewo może umrzeć z pragnienia i głodu- uschnąć po prostu, bo tkanki, które przewodzą wodę stały się nagle do tego niezdolne.

Pęknięcia mrozowe

Ponoć od tego zjawiska pochodzi zwrot „trzaskające mrozy”. Przyczyna jest ta sama co w przypadku ran zgorzelinowych: zbyt szybki spadek temperatury. Skutek? Podłużne, najczęściej wąskie pęknięcie kory. Z fizyki zawsze byłam noga, ale to akurat prosta sprawa. To co na wierzchu nagrzewa się szybciej i szybciej z powodu zimna się kurczy. Wewnątrz drewno ochładza się wolniej przez co wolniej traci na objętości. Zewnętrzna „opaska” kurczy się coraz mocniej do momentu kiedy nie wytrzymuje napięcia i trach! Najczęściej problem ten dotyka to drzew wysokopiennych. Ja tak prowadzone mam jedynie czereśnie i pewnie dlatego jeszcze nie miałam do czynienia z tym rodzajem uszkodzeń.

Czym bielimy

Najbardziej popularne jest wapno. Ja użyłam hydratyzowanego czyli suchogaszonego. Zostało mi takie w garażu po budowie. Przeterminowane już dawno temu, ale nie ma to większego znaczenia ;) Do pięciolitrowego wiadra po farbie wlałam litr wody i dosypywałam wapna po łopatce aż do powstania czegoś między mlekiem a śmietanką. Nie umiem wam powiedzieć dokładnie ile kilogramów poszło, ale dobrze jest zacząć od małej ilości wody, bo dosypywałam i dosypywałam. Kiedy już zauważyłam na patyku, że pobielił się od zamoczenia w mieszance dodałam może ze szklankę emulsji (wewnętrznej białej). Źródła podają, że można użyć rozkruszonej gliny albo krowieńca. Skąd ja miałabym wziąć krowieniec? Można też użyć krochmalu. Generalnie chodzi o to, żeby dodać czegoś ,co zwiększy przyczepność wapna na tyle, aby nie spłukał go pierwszy deszcz. Nie może to być jednak na tyle trwałe aby zostać na drzewie cały rok.

Inną metodą jest owiniecie pnia kilkoma warstwami białej włókniny bądź chochołem słomianym. Rozwiązanie niestety nie na taką ilość drzewek jakie posiadam, ale gdybym miała trzy czy pięć sztuk to może bym rozważyła… ?

Bielenie drzew owocowych

Jak bielimy

W ruch poszedł zwykły pędzel. O ile z jabłonkami dobrze szło, o tyle stare czereśnie były wyzwaniem- gruba, nieregularna kora ze sporymi pęknięciami . Gdyby nie silny wiatr użyłabym opryskiwacza. Pewnie nie zaryzykowałabym użycia tego dobrego, którym opryskuję wszystko w ogrodzie, a użyłabym małego, półtoralitrowego ręcznego bobasa. W razie zapchania dysz mniejszy żal. Zanim użyjemy opryskiwacza warto sprawdzić czy on w ogóle się do tego nadaje. Niestety po instrukcji od mojego pozostały już tylko wspomnienia i nie wiem czy byłoby to dla niego bezpieczne. Zarówno przy malowaniu pędzlem , szczotką jak i przy użyciu opryskiwacza trzeba pamiętać aby co chwilę zamieszać ciecz. Bardzo szybko to, co grube osiada na dnie.

Bielenie drzew owocowych

Bielimy przede wszystkim pnie, ale też grubsze konary. Szczególnie wrażliwe są też rozgałęzienia grubszych gałęzi. Pobielić należy na pewno stronę południową i zachodnią, gdyż tam najczęściej tworzą się rany zgorzelinowe. Bielenie strony północnej nie jest konieczne, ale wykonuje się je z powodów estetycznych. Jakby to wyglądało gdyby z jednej strony był ciemny pasek? Jak niedokończona praca ;) Ja bielę z każdej strony, bo lubię jak sad też cieszy oko. Chyba nawet nie mogę doczekać się już kwitnienia, chociaż wiem, że nie będzie ono w tym roku tak spektakularne jak w zeszłym :(

Przy pisaniu artykułu wspomagałam się książką „Sadownictwo” Szczepan A. Pieniążek. Pozycja niepierwszej świeżości, bo z 1988 roku, ale zdaje się, że nadal w użytku.

Na koniec jeszcze jedna uwaga: ubranie robocze obowiązkowe, wapno skutecznie potrafi odbarwić tkaninę.

One thought

  1. Profesor Pieniążek to postać kultowa :) Ja w tym roku nie bieliłam swoich drzew, zeszłoroczna farba jeszcze została a i tak robię to głównie w celach etetycznych (u mnie bielenie jako ochrona przed uszkodzeniami specjalnie nie działa).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *