Wiosenne cięcie róż

ogrodowa pasja

Kto by pomyślał, że to akurat ja popełnię wpis na taki temat? Ja- ta, co róż nie lubi, ta, która uważa, że one do niczego nie pasują, że chodzenia za nimi, pilnowania, wiecznego pryskania i nawożenia więcej niż to wszystko warte. I na koniec ta, która nie wiadomo kiedy posadziła ponad dwadzieścia krzaczków tych „okropnych roślin” ;) Jak do tego doszło? I po co mi to było? I dlaczego do jasnej ciasnej muszę zamówić koniecznie jeszcze cztery kolejne sztuki? Czy tak właśnie rodzi się nowa choroba zwana różyczką? Czy takie są jej objawy? Osoby, które już przez to przechodziły proszone są o jak najszybsze podzielenie się ze mną doświadczeniami związanymi z chorobą, jej przebiegiem, leczeniem i ewentualnym łagodzeniem objawów :)

Dobra, ale mam te krzaczki. Posadziłam jak trzeba, nawet przezimowały i co dalej? Cięcie. Jak to dobrze, że moje różane koleżanki trzymają zawsze rękę na pulsie. Mając dosyć moich ciągłych pytań o ucięcie każdej gałązki, wzięły mnie pod pachę i zabrały do Powsina na warsztaty z cięcia róż prowadzone przez dr Martę Monder- opiekunkę Narodowej kolekcji odmian uprawnych róż w tymże ogrodzie botanicznym- znaczy uczyć się będziemy od najlepszych ;)

Wróciłam i wiecie co? „Nic nie wiem” -myślę. Tak jak nie wiedziałam za wiele przed warsztatami, tak po nich kompletny mętlik w głowie. Całe szczęście, że robiłam notatki, a i prowadząca przeczuwając zapewne taki efekt przygotowała dla uczestników krótką prezentację podsumowującą wszystkie dotychczas podane informacje. Uzbrojona w taki zestaw mogę zacząć… nie, nie doradzać. Absolutnie. Mogę za to puścić dalej w świat to, co udało mi się uszczknąć z całego spotkania :)

Cięcie róż okrywowych

W zasadzie niekonieczne. Przeprowadzamy tylko cięcie sanitarne usuwając pędy porażone przez choroby i przemarznięte. Co kilka lat warto też przeprowadzić cięcie odmładzające skracając wszystkie pędy do wysokości 5-10 cm. Prowadząca wspominała, że we Francji, gdzie ten klimat jest jednak sporo łagodniejszy i nie ma potrzeby usuwania przemarzniętych pędów, bo ich po prostu nie ma, odmładzanie krzewów robią przy pomocy kosiarek :) Wyobrażacie sobie? :)

Róże historyczne (kwitnące raz w roku). Cięcie.

To jakie to róże? Na przykład białe, mchowe, francuskie, większość damasceńskich

ogrodowa pasja

W tym wypadku również wiosną niewiele cięcia nas czeka. Wycinamy tylko pędy chore, zmarznięte, uszkodzone.

Dopiero po kwitnieniu wykonujemy główne cięcie formujące usuwając pędy cienkie, słabe, pokładające się i zagęszczające zbytnio krzew.

Cięcie róż historycznych i parkowych powtarzających kwitnienie

To między innymi róże piżmowe, portlandzkie, parkowe róże angielskie, niektóre damasceńskie…

ogrodowa pasja

Tutaj główne cięcie wykonujemy właśnie wiosną. Pędy skracamy mniej więcej o 1/3 albo do grubości ołówka. Dobrze jest ciąć tak, aby zostawić tzw. widełki. Nieee… obrazek w tym miejscu byłby lepszy? Proszę :)

cięcie róż
cięcie róż

Cięcie róż dzikich

Te ponoć cięcia nie lubią, tj. można je ciąć, ale nie poprzez skracanie pędów. Potrafią się wtedy obrazić i kiepsko rosnąć. Pojawiło się wówczas w grupie pytanie w jaki sposób w tym momencie sprawić, aby żywopłot z takiej róży pomarszczonej nie był łysy od dołu. Pani Marta zaleciła w tym miejscu cierpliwość i oczekiwanie na moment, w którym róża dorośnie do takich rozmiarów kiedy długie pędy zaczną się naturalnie przewieszać zakrywając tym samym „gołe nogi”.

Róża pomarszczona ‚Ritausma’
„Obrażona” róża pomarszczona ‚Ritausma’

Kiedy zachodzi potrzeba można krzew odmłodzić poprzez wycięcie u podstawy najstarszych pędów. Teraz jest jednak na to za późno- optymalny termin to przełom lutego i marca.

Cięcie róż pnących

Ramblersy i climbersy to póki co dla mnie czarna magia. Już wiem tyle, że ramblersy to duże róże sztywne. Wypuszczają mnóstwo długich pędów. Potrafią zdominować ogród kiedy pędy nieznajdujące podpory opadają na ziemię korzeniąc się przy tym. Dlatego te róże to wędrowcy :) Większość odmian kwitnie raz w roku. Kwiaty nie są duże, ale zebrane po kilka/ kilkanaście sztuk w kwiatostanie robią wrażenie. Są trochę takie bardziej dzikie z charakteru i do takich miejsc pasują. Mogą rosnąć w nieco gorszych warunkach, także w półcieniu, przy większych drzewach.

Ponieważ po warsztatach długo dyskutowałyśmy z dziewczynami na temat cięcia, przez co zgłupiałam dokumentnie, postanowiłam, że będę posiłkować się w tym miejscu grafiką, na którą powoływała się pani Marta.

cięcie ramblersów
cięcie ramblersów

I tak: cięcie główne w normalnych warunkach przeprowadza się po kwitnieniu, ale… Ponieważ u nas warunki klimatyczne są takie a nie inne, lepiej czasem odłożyć tę czynność do wiosny. Widać wówczas wyraźnie co ocalało po zimie. Najcenniejsze są te silne długie pędy, które dopiero będą kwitły. O takie:

rambler2

To była zdaje się róża Heleny (?)

Kwitną najlepiej na pędach dwuletnich, ewentualnie trzyletnich. Pędy, które kwitły w poprzednich latach usuwamy u podstawy.

To już kwitło w zeszłym roku i nie będzie dłużej potrzebne.
To już kwitło w zeszłym roku i nie będzie dłużej potrzebne.

Climbersy to z kolei te róże, które w Polsce nie są zbyt popularne ze względu na niewystarczającą mrozoodporność. To właśnie je z taką czułością rozciąga na murze Carol Klein, a ja gapię się na tą czynność oczarowana :) To te, których kwiaty są duże i szlachetnego kształtu. U nich cięcie główne przeprowadzamy wiosną skracając kwitnące pędy boczne do grubości ołówka. Wszystko :)

Jeszcze kilka zasad ogólnych

Narzędzie maja być czyste i ostre. Ostrzymy co jakiś czas osełką lub pilnikiem.

Najlepsza jest pogoda słoneczna i sucha.

Tzw. dziczki wybijające z podkładki najlepiej oderwać ręką.

Tniemy nad oczkiem wychodzącym na zewnątrz krzewu. Zawsze!

Tniemy pod lekkim skosem (nie za dużym) w kierunku od pąka. Odległość od pączka mniej więcej taka jak średnica ucinanego pędu- obrazek:

przycinanie pędów róż
przycinanie pędów róż

Uff. Przebrnęłam. Jeszcze rzut oka na notatnik… :) Niby wszystko się zgadza :)

Przyznam wam szczerze, że dla mnie jako różanego laika tego jest dużo. Dużo za dużo. Wcale niegłupim pomysłem byłoby się teraz wybrać na powtórkę takiego spotkania by wyjaśnić wątpliwości, które urodziły się w międzyczasie. Niestety nie wydaje mi się, aby szybko pojawiła się taka możliwość. Na zdjęciach tego nie widać, ale warsztaty cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, przyszedł tłum ludzi. Sami organizatorzy nie spodziewali się aż tylu osób, a pani Marta przyznała, że w takiej sytuacji zaopatrzyłaby się zapewne w jakiś mikrofon. A tak, każdy próbował być najbliżej jak się da, żeby wszystko zobaczyć i wszystko usłyszeć. Ludzie (nie jestem bez winy) urządzali wyścigi za prowadzącą wpychając się między kolczaste krzaki. Niejeden uczestnik wracał zapewne do domu w poszarpanych ubraniach. Oby tylko rosnące w Powsinie róże nie ucierpiały za bardzo w wyniku tej gonitwy.

Wiem jedno. Trzeba wiedzieć na jakich pędach kwitną nasze róże, żeby nie uciąć za dużo, czyli dokładnie tak samo jak przy wszystkich innych krzewach- to napawa optymizmem :) Jednak czuję, że to zabawa na dłużej, że minąć musi dobrych parę lat, aby zrozumieć zwyczaje tych królowych wszystkich kwiatów.

Jeszcze ogłoszenie parafialne. Do wczoraj wydawało mi się, że róża idealna znaleziona, ale okazało się, że jej biel to taka nie do końca jakiej szukam. Potrzebuję róży pnącej, wielkiej, silnej, znoszącej półcień. Kwiat biały. Jeśli w pąku ma być nieco innej barwy to raczej w stronę różu, w żadnym wypadku żółci, pomarańczu czy moreli. Jednak najlepiej aby była czysto-biała. Czy ktoś z was może mi polecić jakąś sprawdzoną odmianę? Będę bardzo bardzo wdzięczna za pomoc :)

17 thoughts

  1. Jankosiu – ramblersy=ramblery, climbersy=klimbery. Cięcie róż robię na czuja. Nie bardzo przejmuję się pączkami, ale dbam o to, żeby były skierowane na zewnątrz krzewu. W cięciu róż jak i w całym ogrodnictwie ważna jest obserwacja efektów i wprowadzanie korekt w następnym roku. Z wyczuciem i bez obaw.

    1. Też tak myślę, ale jako że będzie to mój pierwszy sezon to… czuję przerażenie. Cięcie to jeszcze pikuś, ale jak mi będą źle rosnąć, chorować itd. to nie wiem co zrobię. Ja jestem z tych, co jak widzą mszycę to mówią „no przecież nie zje wszystkiego” albo odcinają gałązkę z robactwem… No chyba że mi baaaardzo zależy to zrobię jakąś gnojówkę jeśli zwykły prysznic nie pomaga. A z różami tak się nie da :( Więc uczę się :)

  2. Nareszcie zrozumiałam co oznacza cięcie nad pąkiem skierowanym na zewnątrz!
    Niestety też mam od tego roku 33 róże odziedziczone po tacie, który odszedł w zimie.
    Są I ramblery i róże rabatowe – cokolwiek to oznacza. Na do tej pory nie znosilam róż bo w czasie prac ogrodowycb zawsze mnie któraś napadla.No ale teraz nie mam wyjścia.
    Wpis dla mnie bardzo pomocny!
    Bożena

    1. Cudowna pamiątka :)
      Ja mam większą zagwozdkę teraz. Na jednym moim Fryderyku Chopinie przetrwał dobrze zimę tylko jeden pęd (jego kawałek w zasadzie). A na tym pędzie widzę na razie tylko jedno żywe oczko… oczywiście skierowane nie na zewnątrz. Nie, tak byłoby za łatwo ;) Nie wiem co teraz. Przycięłam nad nim i czekam, może jeszcze coś niżej się pojawi … :( Tak pod górkę mi starcie zrobił no :)

      1. Kontynuując temat róż pragnę dodać, że znalazłam informację o moim ulubionym aktorze z okresu dzieciństwa Louisie de Funes – okazuje się, że był pasjonatem ogrodnictwa, ukończył kurs cięcia róż w ogrodach wersalskich i nawet wyhodował własną odmianę nazwaną jego imieniem.
        P.S.
        Jeszcze raz przeczytałam Twój wpis odkrywając nowe, cenne porady.

        1. :D Ale fajnie, że się taką informacją podzieliłaś :) Że pasjonat róż to wiedziałam, ale że aż takim? A nie wyglądał ;)
          Ja mam z jego filmami taki problem jak z Rowanem Atkinsonem trochę, niby mnie śmieszy, ale tak nie do końca… Potem myślę „brak mi dystansu” i walczę ze sobą, ale znowu ani łezka nie poleci, co najwyżej lekki uśmiech. No tak mam, nic nie poradzę :( W ogóle typowi komicy działają mi na nerwy i nic z tym nie mogę zrobić :) Trudno.

  3. A ja uwielbiam róże tak samo jak hortensje, tak samo jak lawendy, o kurcze tak samo jak trawy ozdobne, choinka to jakaś fobia ?? Moja pierwsza róża rośnie w ogrodzie moich rodziców, dostałam ją od pewnego kawalera ( ciii mąż nie wie ) i strasznie mi przykro, ( nie kawalera ) bo to najładniejsza i najobficiej kwitnąca z róż jaką kiedykolwiek spotkałam . Może uda mi się kiedyś ją rozmnożyć . Czekam na fotorelacja z kwitnienia Twoich pięknych różanych poletek.

    1. To nie fobia, to niezdecydowanie :D
      Moje róże w części do tej pory stoją w doniczkach bo swoim zwyczajem nie mogłam się powstrzymać przed kupnem, ale nie mam (lub nie wiem) gdzie posadzić- cała ja :D Odechciało mi się różanek, co nie oznacza, że nie dostaję spazmów przy przeglądaniu ofert sklepów internetowych ;)

  4. Czy znalazłaś już swój różany ideał (ten z ogłoszenia parafialnego)?
    Jeśli nie, to przyjrzyj się dwóm różom: Sally Holmes i Rambling Rector. Zbierałam informacje o nich i zarówno opinie fachowców jak i komentarze posiadaczy były bardzo pozytywne. Tę pierwszą zamówiłam i właśnie na nią czekam, więc o swoich doświadczeniach opowiem Ci za rok albo dwa najwcześniej. Rector mnie kusił, ale na razie nie mam gdzie go posadzić :(. Zdjęcia mogą mylić, ale wydaje mi się, że pąki Sally mają cień różu bardziej cielisty niż jabłoniowy. Opowiem Ci więcej jak się doczekam kwiatów :).

    1. Nie znalazłam i już miałam Ci odpisać, że chyba jednak róży tam nie będzie, bo ja nie nadaję się do takich kapryśnic, ale zobaczyłam tę drugą zaproponowaną przez Ciebie i… boska jest! :D Gdyby nie samochód u mechanika (i parę innych rzeczy) to już wrzucałabym do koszyka :) Właśnie takie róże baaardzo mi się podobają: kwiatek „zwykły” po mojemu (czyli z oczkiem na wierzchu), potężne, swojskie krzaczysko- to lubię :D

      Nie mogę oglądać róż w internecie, bo zapominam jak bardzo ich nie lubię ;)

  5. Zaskoczyłaś mnie różami, myślałam że ich nie masz. Ale masz i to jest ciekawe! Zdradzisz jakie masz róże? Ja mam jedną na kwiat cięty z założenia, ale trochę jest chorowita- chciałabym ją zamienić na inną do bukietów. A od jesieni mam róże gęstokolczastą i bardzo na nią liczę.

    1. Nie mam żadnej róży, którą mogłabym polecić albo lubić. Jednocześnie chciałabym je kupować i mieć. Absurd, nie? Moja metoda radzenia sobie z problemem polega na tym, że nie oglądam róż w Internecie i pod żadnym pozorem nie szperam w ofercie szkółek. Kiedyś myślałam że poświęcę kawałek ogrodu na uprawę roślin na kwiat cięty, ale dzisiaj wiem, że jeśli się to stanie, to nawet tam róż nie będzie. Nie pasujemy do siebie i już :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *