Pełen traw, pełen turzyc

 

ogrodowa pasja

To już dwa miesiące, a ja nie mam żadnego usprawiedliwienia. Po tak długim czasie ciężko mi nawet swobodnie zacząć, choć z chęcią pisania nie rozstawałam się ani na chwilę. Od czerwca tyle artykułów czekało rozgrzebanych, że teraz nawet nie widzę sensu ich kończyć. Stały się delikatnie mówiąc nieaktualne. Ponieważ jednak mój bzik w temacie traw i turzyc (zwłaszcza rodzimych) się pogłębia, zacznę od miejsca, które każdy „cierpiący” na podobną dolegliwość powinien odwiedzić. Bynajmniej nie będą to Wojsławice, chociaż na Festiwal Traw to i ja kombinuję jak się tu dostać ;)

Kierunek Poznań.

Do Ogrodu Botanicznego Uniwestytetu  Adama Mickiewicza jechałam na irgi. Tak, na irgi :) Ogród posiada narodową kolekcję tych roślin liczącą ponad 120 taksonów. Wiem, że źle się kojarzą (pojedyncze miotły sterczące przy rondach), ale to bardzo wdzięczne rośliny, których być może kiedyś nadużywano w niezbyt fajny sposób. Te okrywowe wracają do łask, ale wyższe wciąż omijamy z daleka. Plan był taki, że sfotografuję i skataloguję te, które najbardziej mi się spodobają. Nie mam żadnego zdjęcia. W jakiś niewytłumaczalny sposób znalazłam się w takiej części ogrodu, w której bałam się w ogóle wyjąć aparat z torby. Chaszcze, błoto, jakieś zdewastowane budynki i teren wokół pełen potłuczonych szyb. Doszłam do wniosku, że zbłądziłam. Kiedy sięgające ramion pokrzywy uniemożliwiły mi dalszy spacer poddałam się i zawróciłam. Już nie patrzyłam na irgi, biegłam w stronę cywilizacji :)

Te migawki to czysta formalność, czyli miejmy to za sobą :)

ogrodowa pasja
Fontanna z baletnicą

Fontanna z baletnicą to bodaj najczęstszy widok na jaki możecie się natknąć szukając w sieci informacji o tym ogrodzie. Miejsce to przypomina trochę parki, jakie zmuszana byłam oglądać w trakcie wycieczek szkolnych w zamierzchłych czasach. Jakże ja tego nie lubiłam! A ile teraz bym dała, żeby tak mnie ktoś po tych parkach woził i oprowadzał. Zaraz… mam kogoś takiego ;)

Wstęp do ogrodu jest bezpłatny a po ilości kobiet z wózkami wnoszę, że to miejsce pełni funkcję parku miejskiego. Nie żeby to było jakieś złe- taka tylko luźna obserwacja ;) Kilka stawów, różanka. duże alpinarium- przez wszystko to przebiegłam prędziutko na dowód czego mam zdjęcia:

 

ogrodowa pasja
Fragment różanki

 

ogrodowa pasja

 

ogrodowa pasja

 

ogrodowa pasja

Na dłużej zatrzymał mnie widok oszałamiająco pięknych jesionów:

ogrodowa pasja
Jesion pensylwański 'Argenteovariegata”
ogrodowa pasja
Jesion pensylwański 'Argenteovariegata”

I bodziszków w ilości z jaką się jeszcze nie spotkałam:

ogrodowa pasja
Dużo…
ogrodowa pasja
więcej…
ogrodowa pasja
i po horyzont

Bodziszki- dla wielu osób pewnie jedna z ich pierwszych roślin. Bo łatwa. Bo daje szybki efekt. Bo kwitnie. Bo się efektownie przebarwia. Przyznam się wam, że do mnie jakoś nie przemawiały. Nie znam się na nich, nie potrafię rozróżnić poszczególnych gatunków, ale zaczynam się do nich pomalutku przekonywać. Jeśli jednak stosować, to tylko w masie. W zeszłym roku otrzymałam sporą kępę (dziękuje jeszcze raz), którą od razu podzieliłam na milion części. Potem zrobiłam to ponownie. I jeszcze raz przy zmianie miejscówki. W niespełna rok z jednaj kępy mam przykryte jakieś dwa metry kwadratowe powierzchni (może ciut więcej)- to pokazuje skalę jego możliwości (czyt. ekspansywności?), ale jeśli nie przepuści mi chwastów pod drzewami i krzewami to… wchodzę w to :) Jasne, że są różne gatunki i nie wszystkie zechcą pożreć nam wolną przestrzeń na raz, ale mi, jako właścicielce dużego ogrodu, wcale by taka zachłanność nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, znacznie bardziej odpowiada mi widok jak na fotografiach powyżej niż kora czy -to już najgorsze- zdychający w cieniu sosen czy świerków trawnik. Ok, wiem, wiem, pod iglakami też można utrzymać ładną darń, ale kosztuje to tyle zachodu, że nie wiem czy warto. Dla samej trawy? :)

 

marzanka pagórkowa
Marzanka pagórkowa

Kolejna gwiazdeczka tworząca kobierzec. Marzanka pagórkowa. Wygląda jak mgiełka z tymi drobniutkimi kwiatuszkami. Na miejsca słoneczne, suche i wapienne. W Polsce roślina chroniona, zagrożona wyginięciem- nie wykopujemy, nie chcemy żeby zniknęła na dobre. Nie ruszamy też mieczyków dachówkowatych napotkanych w górach (nie dostąpiłam tego zaszczytu). A jeśli już tak bardzo chcemy, że ręce nas świerzbią i wydaje się , że jedna bulwka różnicy nie czyni to przypominamy sobie natychmiast na czym polega efekt motyla… Powinno nam przejść :)

mieczyk dachówkowaty
Mieczyk dachówkowaty (Gladiolus imbricatus)

Poznański Ogród Botaniczny od lat osiemdziesiątych posiada Dział Roślin Rzadkich i Zagrożonych. Pierwsze co nasunęło mi się na myśl w tym momencie  to to, że to świetne miejsce na edukację ekologiczną dzieci- „tutaj zobaczy, powącha, to tam nie zerwie”. I wtedy przypomniałam sobie znowu moje wycieczki szkolne… nic bym nie pamiętała ;)

 

Zostawiając już temat dzieci a skupiając się na dorosłych; ci z nich, których interesuje rodzima flora (szczególnie ta znajdująca się w odwrocie) z pewnością znajdą w dziale coś, czemu zechcą przyjrzeć się z bliska. Muszą jednak być jako tako zorientowani w temacie, bo tabliczek brakuje. Jest to zresztą problem całego ogrodu: sterczą jeszcze białe patyczki, ale plakietek już brak. Przy drzewach i krzewach nie ma takiego problemu, ale przy bylinach już się naszukamy nie mając w dodatku pewności czy nasz trud zostanie wynagrodzony.

Drzewa.

Z każdej wycieczki coś przywożę. Nie, że sadzonkę (ale zdarza się). Przywożę nową zachciankę, nową obserwację, spostrzeżenie. Aktualnie rozglądam się głownie za lipami, bo planuję ich zakup, a nie zdecydowałam się jeszcze na odpowiedni gatunek czy odmianę. Postałam pod lipą japońską, popatrzyłam ile w niej życia i poszłam dalej.

Parocja

parocja perska (Parrotia persica)
Parocja perska (Parrotia persica)

Parocja to ostatnio chyba coraz bardziej modne drzewo. Nie dość, że sporo moich znajomych ją posiada, to jeszcze co i rusz natrafiam na nią w szkółkach. Jest ładna, nie powiem, ale skąd popularność tak „zwykłego” krzaka? Za pokrój? Spójrzcie tylko na nią: gdybyście ją zobaczyli rosnącą samotnie pośrodku pól powiedzielibyście, że to leszczyna :) Że przepięknie przebarwia się jesienią? Jak czeremcha amerykańska która rośnie u nas jak chwast, nie wymarza i nic jej nie atakuje? Tak się wybarwia? To może… no nie wiem… dojrzewamy do zwyczajności, ale jeszcze nie jesteśmy w stanie powiedzieć tego na głos? I może zamiast liścia paskowanego, żółtego, czerwonego, czerwonego z brzegiem białym, żółtym , w kropki, paski i krowie łatki cenimy sobie po prostu ładny, ciemnozielony, zdrowy, błyszczący liść? Zwracamy uwagę na pokrój, zdrowotność, korę? To jeszcze sadząc takie drzewo dajmy mu przestrzeń aby mogło te wszystkie cechy w pełni zaprezentować? :D

Skoro mowa o korze:

Prinsepia chińska (Prinsepia sinensis)
Prinsepia chińska (Prinsepia sinensis)
Prinsepia chińska (Prinsepia sinensis)
Prinsepia chińska (Prinsepia sinensis)– kora

 

Piszą, że to krzew o smacznych, przypominających wiśnie owocach; do tego w pełni mrozoodporny. Mi z daleka przypominał bambusa (z liści), ale kiedy podeszłam bliżej, od razu pierwsze skojarzenie to „winorośl”- ze względu na cynamonową, łuszczącą się bardzo efektownie korę.

Kolejnym co wpadło mi w oko był on:

Suchodzrew Maximowicza (Lonicera maximowiczii)
Suchodzrew Maximowicza (Lonicera maximowiczii)

Przepiękna kora i bardzo miła w dotyku- taka pusta, korkowa i ciepła… aż chciałoby się od razu pobiec i kupić. Pytanie tylko brzmi: ile lat trzeba czekać aż krzew nabierze tyle masy? Nie zadaliśmy go zresztą w przyogrodowej szkółce. Mieliśmy od razu wziąć i się nie zastanawiać :) Niestety pani zrobiła wielkie oczy i stwierdziła, że u nich w sklepiku to raczej popularnymi roślinami handlują i o czymś takim nie słyszała. Wtedy ja zrobiłam wielkie oczy. Sklepik „Botanik” przy Ogrodzie Botanicznym zobowiązuje moim zdaniem. Sądziłam, że wejdę tam jak do fabryki czekolady nie wiedząc co brać, co zostawić, a na co już kasy nie starczy. Tymczasem oferta była naprawdę przeciętna. Żeby nie wracać z pustymi rękami wzięłam kilka turzyc opisanych jako Carex hordeistichos, ale na odchodne pani oznajmiła, że etykietkami to się nie ma co przejmować, bo może to być coś zupełnie innego. I tak oto stałam się posiadaczką pięciu zielonolistnych turzyc i już zapewne nigdy nie dojdę do tego jaki to gatunek :) Ale liczę, że są to te, które zawładnęły mym serduchem :D Zaraz do nich dojdziemy :)

Doszliśmy :) A tam taaakie widoki :D No raj Panie! Raj! :D

ogrodowa pasja

ogrodowa pasja

ogrodowa pasja

ogrodowa pasja

Trawy i turzyce oprócz tego, że były fajnie pogrupowane, to jeszcze pojawiały się pojedynczo to tu, to tam, dzięki czemu można było się przyjrzeć z bliska i ocenić jak ta kępa w rzeczywistości się prezentuje. Moja wybranka do ogrodu to turzyca pagórkowa (carex montana). Oj jaka ona piękna! Nie za duża, nie za mała, zgrabna kępa. Zresztą zobaczcie sami:

Turzyca pagórkowa (carex montana)
Turzyca pagórkowa (carex montana)

ogrodowa pasja

ogrodowa pasja

Carex montana to ta dokładnie na środku powyższego zdjęcia. Kiedy tak teraz na nie patrzę, bardzo żałuję, że nie poprosiłam pielącego tam pana o zawartość wiadra. Na pewno coś by się przyjęło ;(

Z turzyc rozłogowych z kolei bardzo spodobała mi się turzyca biała (carex alba). 

Turzyca biała (carex alba)
Turzyca biała (carex alba)

I trochę traw, które z różnych względów przykuły moją uwagę. Nie będę się o nich rozpisywać, niech przemówią obrazy :) Jestem przekonana, że gdyby udało mi się odwiedzić Poznań jesienią, moje typy byłyby inne. Może nie pokazując wszystkiego jak leci zachęcę was do odwiedzenia tego miejsca? Koniecznie z notesikiem :)

Perłówka jednokwiatowa (Melica uniflora)
Perłówka jednokwiatowa (Melica uniflora)
Kłosownica leśna (Brachypodium sylvaticum)
Kłosownica leśna (Brachypodium sylvaticum)
Kłosownica leśna (Brachypodium sylvaticum)
Kłosownica leśna (Brachypodium sylvaticum)
Najzwyklejsza w świecie tymotka łąkowa (Phleum pratense)
Najzwyklejsza w świecie tymotka łąkowa (Phleum pratense)
tymotka łąkowa (Phleum pratense)
tymotka łąkowa (Phleum pratense)
Owadzica szerokolistna czyli coraz popularniejsza obiedka szerokolistna (Chasmanthium latifolium)
Owadzica szerokolistna czyli coraz popularniejsza obiedka szerokolistna (Chasmanthium latifolium)
Owadzica szerokolistna (Chasmanthium latifolium)
Owadzica szerokolistna (Chasmanthium latifolium). Zdjęcie z lipca. Teraz na pewno ma już te swoje  ozdobne „szyszeczki”- tutaj dopiero w fazie ujawniania się

Na koniec z premedytacją wrzucę jeszcze zdjęcia bardziej „gwiazdorskich” traw i zapewniam was, że w Poznaniu jest ich więcej. Wszystko co trzeba zrobić to pojechać i przekonać się na własne oczy.

Hakonechloa macra 'Nicolas'
Hakonechloa macra 'Nicolas’
Lasecznica trzcinowata 'Variegata' (Arundo donax)
Lasecznica trzcinowata 'Variegata’ (Arundo donax)
ostnica włosowata (stipa capillata)
ostnica włosowata (stipa capillata)
ostnica włosowata (stipa capillata)
ostnica włosowata (stipa capillata)

Patrzę sobie znowu na mapę i nijak dla mnie Poznań nie jest po drodze do Wojsławic, więc pewnie już w tym roku nie będzie mi dane, ale może znajdzie się na waszej trasie? Kto się wybiera do Wojsławic na Festiwal Traw? A może ktoś z was był i podzieli się wrażeniami? We wrześniu imprez ogrodniczych, kiermaszy i festynów będzie co nie miara i myślę ciężko gdzie tu najsensowniej będzie zrobić jakieś uroczyste (bo na pożegnanie lata) zakupy roślinne :)

 

10 thoughts

  1. zapraszam, jakbyś jechała do W. Nawet się przemogę i pojadę z tobą :-) bo ja unikam takich imprez, Wojsławice same w sobie są w dużej mierze przaśne i ludyczne, a co dopiero, jak kupa luda zjedzie ;-) byłam na początku czerwca i tydzień temu, zdjęcia oczywiście czekają na zimę.
    Hm, z tymi zwykłymi roślinami to jest tak- może tobie się podobają, może mnie, jakimś rozkapryszonym ogrodnikom, ale i tak jesteśmy i będziemy przez najbliższe sto lat w znaaacznej mniejszości. Co do parocji nie mam wątpliwości- piękny pokrój (przyjrzyj się! zresztą leszczyna też ma piękny. Powinno się je prześwietlać na dole.), cudowne lakierowane liście, a przebarwia się zupełnie jak, jak… papuga. Jedyna w swoim rodzaju (wiem, że nazwa nie od papugi pochodzi ;-))
    Mnie te tabliczki w ogrodach bot. raczej przeszkadzają, powinny być bardziej dyskretne, zdjęcia nie ma jak zrobić! w dodatku jest mnóstwo sznurków, zakazów i drogowskazów. W Szwecji jakoś zamiast „teren prywatny wstęp wzbroniony zły pies” wystarczy skromne „privat”, w końcu znaczy to samo (oczywiście dotyczy privat).
    Nie lubię takich zbełtanych, wielkich trawowisk (co innego przemieszane z bylinami kwitnącymi lub choćby kosmosem), ale turzyca górska to jest to, powiadam. I ona akurat w masie wygląda. Cieszę się, że takie atrakcje jak rodzima kłosownica czy tymotka zostały zauważone.
    Sklepy przy ogrodach botanicznych- u nas to też jest firma zewnętrzna, w której można nabyć czasem nadwyżki z ogrodu. Inaczej niż w Rogowie, Przelewicach.
    A suchodrzew naprawdę szybko rośnie :-)
    pozdrawiam :-)

    1. Dzięki Megi za twój głos i za zaproszenie. Będę ciężko kombinować, ale jak wyjdzie to się w praniu okaże :)
      Ja tam lubię ogrody botaniczne i tabliczki z nazwami mi nie przeszkadzają. W odniesieniu do ostatniej dyskusji o turystyce ogrodniczej dopowiem, że osobiście uwielbiam zwiedzać takie miejsca. Nie jeżdżę tam oglądać ogrodów jako takich, jeżdżę tam oglądać rośliny. I to jest moim zdaniem podstawowa sprawa w ocenie tych miejsc. Nie mają nam się tam podobać rabaty, kompozycje itd. Dla zwykłych zjadaczy chleba, amatorów jak ja, takie miejsca pełnią raczej rolę dydaktyczną. Między innymi dlatego nawet nie próbuję zaczynać dyskusji o tym dlaczego baletnica i jej otoczenie jest takie, a nie inne i dlaczego przypomina mi zamierzchłe czasy ;)
      Trawiszcza zbełtane kocham. Bo takie są i w naturze. Dla zwykłej zabawy przekonwertowałam część tych fot do czerni i bieli i już wiem dlaczego koloru w postaci bylin nie potrzebuję: bo działa na mnie rysunek. Rysunek w czystej, naturalnej postaci :) Ale nie powiem, montana w tym wszystkim wydawała się być baaardzo ogrodowa. Poza tym zaczepiała mnie co krok twierdząc, że to jej poszukiwałam jako „rozplenicy bez kotków” ;) A poszukiwania trwały długo. I do turzyc ciężko mi było wrócić bo okropnej lekcji sprzed wielu lat ,kiedy to nakupiłam jak głupia różnych paskowanych dziwolągów z których ani jedna sztuka nie przetrwała zimy. Ale powiedzmy, że były to jeszcze czasy kiedy kupowałam na zasadzie „ta jest inna- tą wezmę”, bezrefleksyjne odhaczanie z listy „tego jeszcze nie miałam”. To już za mną, ale lekcję odbyłam i sama się wyleczyłam. Choć słowo „sama” jest pewnie nadużyciem, bo czytanie, oglądanie, czytanie, oglądanie to jest to, dzięki czemu prę do przodu :) I to nie stało się tak samo, to wymagało czasu żeby dojrzeć, skumać, walnąć się w pierś i obiecać poprawę ;) I najważniejsze: poprawę czynić :) Choć ciężko czasami. Piszę o miłości do zwyczajniaków, ale prawda jest taka, że po wiosennych zakupach w Rogowie do domu wstyd mi było wracać, bo ledwo małżonek się w aucie zmieścił :) Ale co jak tam tyle pięknych klonów na wyciągnięcie ręki? I sasafras nabyłam, chociaż nie wiadomo jaki to on po zimie będzie :) I trzmielin trochę … :) Więc z tą konsekwencją to tak wiesz… różnie :)
      Z drugiej jednak strony z dwóch drzew posadzonych za gęsto pod topór pójdzie chyba sosna himalajska, bo dębu szypułkowego nie miałabym serca ruszyć. Na przesadzanie któregokolwiek za późno- za duże. I decyzję trzeba podjąć :( I serce krwawi, bo oba są ze mną od patyczka, oba sama tak głupio posadziłam, ale teraz trzeba wziąć to na klatę- taki los ogrodnika samouka … :(

      Pozdrawiam

      1. moim zdaniem jednakowoż kolekcja kolekcją, a rabaty i inne kompozycje mają spełniać standardy i już. One, jak to mówio, „kształtują gusty” i mają takie ambicje, a jak patrzę na różne grządki w W, co to od nich zemby bolo, to człowiek się przestaje dziwić, co te gusty takie wypaczone.
        I trawiszcza w naturze takie nie są, bo w naturze rosną w dużo większych jednogatunkowych łanach, i to jest w porządku. Sama wiesz, odrobiłaś lekcję. Ale dobrze wiem, jak to jest z tą konsekwencją ;-) z doświadczenia wiem :-p
        Sasafras też próbowałam, skoro u nas bez powodzenia… ale ja go ukorzeniałam z odrostu korzeniowego. No i pewnie- tnij himalajkę. Ale zanim to zrobisz, niech się mieści pod dębem, póki da radę… dęby dużo szybciej rosną :-D

        1. Nie nie nie, co ty mi tu piszesz o niezimującym sasafrasie? Co prawda ten rogowski też jest odrostem korzeniowym po starszym egzemplarzu, którzy gdzieś w latach osiemdziesiątych (jeśli dobrze pamiętam) zimy nie przetrwał, ale to już tyle lat rośnie z powodzeniem… to może i u mnie da radę. Powinien, zasłużyłam na to, żeby przetrwał, bo jestem ogrodnikiem okrywającym :) Za bardzo polubiłam to drzewo i za długo na nie czekałam, żeby nie spróbować przynajmniej :)
          Mój dąb i w ogóle drzewa wzdłuż linii ogrodzenia to inna i smutna działka, może kiedyś o tym napiszę. Teraz mam widok na dęby i wiązy , ale od lat ich obecność stoi pod znakiem zapytania. Od lat robimy co możemy, ale w gminie decyzja zapadła już dawno: będzie droga. A dzisiaj droga to wiadomo: szeroka, z poboczami i obowiązkowo rowy. Nie ważne, że woda u nas nigdzie nie stoi, rowy muszą być i kropka. I o alternatywnej trasie nikt słuchać nie chciał, te konsultacje społeczne to jakaś ściema wielka jest. Równie dobrze mogli odczytać oświadczenie i byłoby to samo :( Przykro bardzo, ale nastawiam się na to, że w perspektywie kilku lat widok z okna mi się diametralnie zmieni :'( Na linii wzroku gdzie teraz mam potężnego wiąza o obwodzie 300 cm posadziłam klona srebrzystego i sądząc po tempie wzrostu w miarę łagodnie przejdę tę rewolucję jeśli nie nastąpi zbyt szybko :( Także dąb też musi zostać i basta. Sosna, trudno, będzie cięta i uszczykiwana i zamiast pokazać swój potencjał, stanie się zapchajdziurą. Trudno, mam drugą :)

  2. Fajnie przeczytac coś nowego na Twoim blogu, multum wątków,
    co do traw – to ja mam upodobanie do ostnic, w tej chwili mam tylko tenuissimę, (posadziłam między kępkami białą begonię i widok jest piękny), ale się namierzam na inne, wykorzystam zamieszczone przez Ciebie zdjęcia jako podpowiedź do zakupów,
    co do sadzenia za blisko siebie to daję głowę, ze wielu ogrodników zawodowców tak postąpiło lub postępuje, z rozmysłem lub niekoniecznie , bo przecież nie wszystko można przewidzieć – kiedyś w programie bryt. któryś ze znanych; Monty Don albo Geoff Hamilton powiedział, że ogród podlega ciągłym zmianom i co roku należy przesadzać, rozsadzać i również WYCINAĆ .
    Teraz z innej beczki -byłam w zeszłym tyg. w ogrodach Kapias, ( pod wpływem Twojego postu!) kompozycja traw zachwycająca!, zakątki romantyczne i wrzosowiska imponujace, natomiast w centrum ogrodniczym szału nie było, chciałam kupić brzozę o białej korze i kicha, słaby wybór, wyszłam jedynie z dużą seledynowa funkią… Tak że mąż się spokojnie zmieścił…

    1. Ja marzę o ostnicy olbrzymiej, ale to jej niepewne zimowanie mnie przeraża. I chyba na razie odpuszczę, a przynajmniej specjalnie zamawiać nie będę. No chyba żeby się zdarzyło, że gdzieś przy okazji na nią trafiam to pewnie, że kupuję :D W ogrodzie mam jeszcze capillatę i chyba coraz bardziej ją lubię. Straaaasznie wolno przyrasta. Widać, że jest zdrowa, nic jej nie dolega, po prostu bardzo powoli rośnie :) Ale ości ma piękne i fajnie prezentuje się opadając na mikołajki :) I niezidentyfikowaną ostnicę też nabyłam w tym roku. Jest wysoka i pięknie leży na zawilcach japońskich i werbenie :) W zasadzie to może nigdy nie dowiem się co to za gatunek… albo okaże się, że to nie ostnica- wszystko jest możliwe :)

      Cieszę się, że pobyt u Kapiasów zaliczasz do udanych. Lubię to miejsce, ale centrum ogrodnicze to rzeczywiście mają słabo zaopatrzone. Ostatnim razem wypatrzyłam tam kilka fajnych doniczek i jakiś pierdół, ale skończyło się na wypatrzeniu :)

  3. Jak ja Ci Jankosiu zazdroszczę przestrzeni ogrodowej! Trawy to mój tegoroczny bzik; co prawda urzekały mnie już wcześniej, ale dopiero w tym roku sobie „zaszalałam”. Oczywiście moje szaleństwa są na miarę wielkości mojego ogródka. Na prerię niestety nie mam miejsca :(. Po wykarczowaniu paru pniaków po byłych drzewach i przycięciu rozrośniętych krzewów odzyskałam trochę przestrzeni w lekkim cieniu i posadziłam kępy kłosownicy leśnej oraz Hakonechloę odmiany Mediopicta (też grupę). Na posadzenie czekają jeszcze pojedyncze egzemplarze trawy indiańskiej oraz proso rózgowate odmiany Rehbraun i Shenandoah. Przymierzałam je to tu, to tam, w końcu znalazłam miejsce, gdzie kępa wysokich traw ładnie zamknie perspektywę alejki – ale miejsce jest zajęte przez zwykłe, ale obficie i ładnie kwitnące słoneczniczki. Zostaną przesadzone, jak tylko skończą kwitnienie. Gdzie indziej będzie im równie dobrze; nie są grymaśne.
    Dzięki za instrukcję wysiewu ostnicy cieniutkiej – bardzo mnie ucieszyła wieść, że tak łatwo wschodzi. Nie mogłam jej się oprzeć i wsadziłam 3 kępki na skalniak. Spróbuję je okryć, może się uda; ale dzięki Tobie już wiem, że mogę ją odzyskać z nasion.
    Zaczynam w sklepach ogrodniczych zachowywać się jak kiedyś w księgarniach. To znaczy ładuję do wózka wszystko co mnie złapie za serce czy szczególnie wpadnie w oko. Potem budzi się rozsądek „(gdzie ja to posadzę?!”) i zaczynam po kolei odkładać. Coś tam w koszyku zawsze zostanie na pociechę; aż tak rozsądna, aby odstawić wszystko na miejsce i po prostu wyjść, to niestety nie jestem ;).

    1. Czasami też sobie zazdroszczę, a czasami mam dość i czuję, że nie ogarniam. Plany ogromne i wydają się sensowne jeśli chodzi o zachowanie proporcji, ale maszyn brak. Fajnie byłoby mieć stajnię porządnych maszyn, a nie na szpadlu, widłach i okazjonalnie sprzęcie w wypożyczalni jechać. I te rośliny… zanim z trzech sadzonek zrobi się kilka/ kilkanaście/ kilkadziesiąt to też trochę czasu musi upłynąć… Ale ja mam czas :) Wiem, że jeśli będę konsekwentna (na tyle, na ile umiem) to za lat dziesięć będę mogła z dumą pokazywać swój ogród. Póki co, ciągle się tworzy, ale wiem dokładnie gdzie co będzie. I kiedy ktoś mnie odwiedza, to zamiast pokazywać to co jest, to ja zawsze pokazuję puste „pole” i opowiadam co tu się pojawi lada chwila, czy za rok, dwa, trzy :) I zawsze liczę, że mój słuchacz użyje wyobraźni. Mam nadzieję, że to robi :)

      Cieszę się, że artykułem o 'Pony Tails’ pomogłam nie bać się o zimowanie :) Z takich „traw”, które z powodzeniem mi wzeszły należy jeszcze turzyca 'Frosted Curls’ i 'Bronze Form”, ale nie wiem czy coś z tego będzie, bo dalej stoją (od marca gdzieś) w multipaletkach … w domu. Tak, zaniedbałam trochę moje wysiewy tegoroczne i to, co nie poszło w maju na dwór, dogorywa na parapecie.Za to jednoroczne proso włosowate (Panicum capillare), które w zeszłym roku miałam w donicach przed domem (tutaj fotka: https://www.facebook.com/ogrodowa.pasja.blog/photos/a.789711211172686.1073741828.779457755531365/829478720529268/?type=3) wysiało mi się samo na rabatach i kwitnie :) Jest śliczne do bukietów, ale zaczynam się zastanawiać czy skoro tak się wysiewa to czy nie stanie się nagle upierdliwym chwastem :)

      Mi już kilkukrotnie (brawo ja!) zdarzyło się nic nie kupić, ale nie będę kłamać: duma potem jest, ale dobry humor niekoniecznie ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *