Podsumowanie sezonu cz. II – ostatnia

Koniec roku sprzyja podsumowaniom. Chcemy widzieć wyraźnie co się udało, a co należy cichutko wciągnąć na listę porażek. Jako, że był to jeden z moich bardziej leniwych sezonów ogrodniczych (zaliczam do osiągnięć ;) ) to posiadam komfort przelecenia po miesiącach i pooglądania wspólnie z wami tegorocznych zdjęć :) Bez odwiedzonych miejsc, bez poznanych ogrodników, bez przemyśleń i nowych inspiracji – to wszystko zostawiam sobie na później. Teraz tylko czysta galeria mojego ogrodu. W trosce o długość ładowania się strony (czyli o wasze zdrowie psychiczne) podzieliłam wszystko na dwie części. Pierwsza do obejrzenia TUTAJ – od niej zalecam zacząć ;)

 Calamagrostis ×acutiflora 'Overdam'
Trzcinnik ostrokwiatowy 'Overdam’ z czosnkami 'Mount Everest’ – to akurat ładne. Dla równowagi pomarańczki w tle to cztery cisy, które wypadły :/

Gdzie trawa nie może, tam żwirek pośle

Decyzja zapadła, jeszcze tylko wybrać najlepszy. Dla przypomnienia, cechy, którymi miał się charakteryzować idealny kamyczek to:

  • kolor maksymalnie zbliżony do koloru piasku
  • możliwie jak najdrobniejszy
  • ale nie tak drobny aby wbijać się w podeszwę buta
  • w tym celu krawędzie jego powinny być zaokrąglone
  • ale nie za bardzo zaokrąglone,aby mógł się sam zakleszczyć
  • wskazane, aby był tani

Musiał być taki, aby pasować jednocześnie do drewna, szarych murów, betonowych płyt, a przede wszystkim do zieleni. Miał nie być ostry, ale miał się dobrze deptać – kto wybierał żwir ten wie, jak ciężko o kompromis w tym miejscu. A może przesadzam? Przecież ja trzy lata szukałam sofy do salonu, dwa lata młynka do pieprzu i tyle samo czasu moździerza. Kiedy jestem w połowie poszukiwań kozaków, właśnie nadchodzi lato … a łóżka nie kupiłam nigdy. Z pewnością nie jestem osobą podejmującą spontaniczne decyzje zakupowe. Wybranie kamienia uznaję więc za wielki, osobisty sukces. Przy okazji taras wzbogacił się o podest, bo:

Ja: Skoro rozgrzebię przy tarasie, to zróbmy od razu tę ścieżkę-pomost, na który deski już pod wiatą czekają. A jak już go będziemy robić, to zlikwiduję cały trawnik z jednej strony. No bo i tak chcę tam dywanik z turzyc. Nie mam, ale kupię je przy okazji. Druga strona niech zostanie na razie tak jak jest, póki wody nie ma. Jakiej wody? Nie mówiłam Ci nic? ;)

taras drewniany deska

taras drewniany modrzew

taras drewniany

Ostatecznie wyszło całkiem po mojej myśli. Co prawda majstry z nas żadne, ale w sumie to tylko drewno i wspólnymi siłami jakoś udało się doprowadzić prace do końca. Daruję wam szczegóły, ale skoro w trakcie nie padło słowo „rozwód” to już sukces. Nie jest łatwo być mną, ale jeszcze trudniej być ze mną ;)

Oczko wodne na razie zostawię w mojej głowie do dojrzenia. Jeśli potrzymam je tam odpowiednio długo, może samo wyparuje ;)

Trybula leśna 'Ravenswing’ czyli krucze skrzydło dało czadu

Anthriscus sylvestris 'Ravenswing'
Anthriscus sylvestris 'Ravenswing’

Bordowo-listna odmiana trybuli leśnej w końcu znalazła dla siebie odpowiednie stanowisko. Do tej pory albo nie wybarwiała się wystarczająco, albo znowu rosła bez przekonania i słabo kwitła. Lubiłam ją oglądać na zdjęciach w internecie, ale na żywo w ogrodzie doprowadzała mnie do szału. Cudowny kolor, marchewkowe liście, a chęć życia bliska zeru. W tym sezonie się panna poprawiła, ogromne kępy czarnych liści (potem nieco zzieleniały) i całe bukiety kwiatów – właśnie tak powinna wyglądać :)

Kojarzycie tę trybulę? Obecna była swego czasu na wszystkich wystawach, w każdym ogrodzie, we wszystkich magazynach ogrodniczych. Tam, na Wyspach. Do tego stopnia jej nadużywano, że brytyjscy ogrodnicy zaczęli mieć jej serdecznie dość. Do nas też moda na nią szła, szła i szła, ale jakoś nigdy nie doszła. Prawdopodobnie utonęła w Morzu Północnym.

Anthriscus sylvestris 'Ravenswing'

Trybula leśna Ravenswing

Na powyższym zdjęciu zdaje się też prześwitywać coś, co na pierwszy rzut oka można uznać za porażkę; wskazówka: powinno być zasłonięte trawami ;)

Co wypada, a co nie wypada ogrodnikowi?

Podobno najczęściej wypada dysk, telefon z kieszeni i nie do końca mrozoodporne rośliny. Wypada też ogrodnikowi mieć zielono w głowie i na parapecie. Tak mówią moi czytelnicy. Stipa 'Pony Tails’ wyjątkowo dobrze u mnie zimuje. Nie spodziewałam się więc, że wytnie mi taki numer i wypadnie po zimie w tych najbardziej newralgicznych miejscach, odsłaniając przy okazji zasychające liście czosnków ozdobnych. Wyobraźcie to sobie: setka fioletowych kul, a na pierwszym planie żółte, leżące na ziemi liście; obraz nędzy i rozpaczy na tle soczystej, majowej zieleni. Niewykluczone, że był to jeden z powodów, dla których tak chętnie opuszczałam ogród szukając pocieszenia w przyrodzie. Mogłam oczywiście próbować ocalić sytuację poprzez dosadzanie, przesadzanie i tak dalej, ale stwierdziłam, że zamiast tego dojdę do poziomu mistrzowskiego w stosowaniu autorskiej metody pt. „przeczekać”. W tym czasie wcale nie zeszłam nerwowo. Wręcz przeciwnie, ignorowałam fakt brzydkich liści, w czym doskonale pomagała lustrzanka, paskudy zostawia się poza płaszczyzną ostrości i już . Działa. Polecam :)

allium purple sensation

Wiosna pod znakiem słomki

Ostnice jak ostnice, mam ich ogromne ilości i poza miejscem z różowymi czosnkami przezimowały jak zwykle nieźle. Nie można tego powiedzieć o innych roślinach, które po tegorocznej, nie najmroźniejszej przecież zimie już się nie obudziły. Na liście znalazły się:

  • turzyce 'Kyoto’
  • turzyce 'Amazon Mist’
  • oraz turzyce 'Frosred Curls’ – te były młodziutkie, siane wiosną
  • spora część ostnicy 'Pony Tails’
  • ostnice trzcinowate 'Sirocco’ (prześliczne, szkoda ich)
  • calutka lawenda – odbijała tak marnie, że nie było co trzymać
  • po długich męczarniach padła też jedna ostnica olbrzymia
  • padły wszystkie pełne zawilce mieszańcowe i japońskie
  • nie obudziły się dwa z trzech olszewników Wallicha
  • i sporo innych roślin tak kupowanych jesienią, jak i tych będących ze mną od wielu już lat.

trawy ozdobne zmarzły

Najlepsze w utracie roślin jest to, że w zamian otrzymujemy:

  1. wiedzę, którym roślinom już nie ufać

  2. miejsce na nowe chciejstwa

Po najgorszej nawet zimie szukajmy pozytywów. Akt sadzenia każdej rośliny ma swój początek w karczowaniu, błocku, przerzucaniu ciężkiej gliny czy pieleniu z perzu. A tutaj wystarczy wykopać suszka, zaprawić dołek i już można sadzić. Czyż to nie brzmi jak bajka? :)

Kolejne dobre wiadomości, czyli „mógł zabić, a trafił tylko w kolano”

Namiotnik trzmieliniaczek. Powiem wam, że nie wiem czy tyle szczęścia jest w stanie udźwignąć jeden człowiek. W tym roku miałam najazd namiotnika trzmieliniaczka. Zauważyłam to w momencie kiedy zniknęło mi nagle pół krzewu trzmieliny pospolitej. Zamiast liści odziała się w suknię z oprzędów, a w środku ewidentnie ktoś budował miasto. Gąsienice – to wszystko ich sprawka. Liście znikały na moich oczach i nawet obrócenie się na chwilę powodowało, że człowiek zastawał coraz mniej zielonego.

Namiotniki atakują trzmieliny, ale też jabłonie czy czeremchy. Po ich wylocie pozostają tylko gołożery otoczone lepiącymi się niczym wata cukrowa oprzędami, pełnymi odchodów dotychczasowych lokatorów. Widok słaby, ale NA SZCZĘŚCIE dzieje się to w maju na młodych liściach, co może wizualnie nie zachwyca, ale dla rośliny to lepsza sytuacja niż pozbawienie jej liści na przykład w lipcu. Tak że na plus :) W dodatku byłam czujna, zdjęłam (nie bez obrzydzenia) oprzędy ścierką, część zgniotłam na miejscu (ścierkę wyrzuciłam na kompost – bleee), resztę wywaliłam na podjazd dla wróblowatych. Krzew ocalony! Są powody do radości :) Sukces! :)

Co dziwne, tylko trzmielina pospolita padła łupem żarłaczy. Mam w pobliżu też trzmielinę oskrzydloną, Hamiltona i wielkoskrzydłą i tych gatunków nie ruszyły, przypadek?

namiotnik trzmieliniaczek

Magia bylin

Mam z milion powodów żeby kochać byliny, mogłabym o tej miłości książkę napisać. Ale jedna ich cecha jest dla mnie szczególnie istotna. Mówi się, że albo wydasz dużo pieniędzy na rośliny i efekt masz od razu, albo wydasz mało i będziesz wiele lat czekać. Nie w przypadku bylin. Tutaj w ciągu sezonu pojawia się bujność, a po dwóch/ trzech rośliny osiągają swoją pełną dojrzałość. Warto moim zdaniem pójść w samodzielne ich rozmnażanie, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczyć na przykład na jakieś fajne drzewo :) Żeby nie było, że wyleczyłam się z roślinoholizmu – nic z tych rzeczy. Nadal przepuszczam majątek w szkółkach i jak rasowy hazardzista potrafię zainwestować w rośliny, z którymi wcześniej nie miałam do czynienia, nie wiem czy przeżyją w warunkach mojego ogrodu, naszego kraju, ani czy je w ogóle posadzę, bo nagle w domu się okaże, że owszem ten oczeret ciekawy, ale przecież ja nie mam oczka wodnego.

Bujność w jeden sezon

Listopad 2017 roku. Doszłam z nasadzeniami do boiska – tu powstanie w przyszłym roku symboliczna pergola i ogromny stół do całonocnego biesiadowania (sąsiedzi już się pewnie cieszą). Poza cisami z gołym korzeniem i dosłownie kilkoma sztukami kupnych roślin (które zresztą też w większości pociachałam) jest tu sama moja produkcja – tam gdzie są kępki choćby minimalne, to nawet jeszcze coś widać, tam gdzie siewki wielkości niteczek, już gorzej, ale są – pamiętam jak sadziłam :)

rabata trawiasta początek

Jeden sezon czyli raptem kilka miesięcy. Bardzo lubię takie porównania. Dają poczucie parcia naprzód, a tempo, nieporównywalnie większe niż w przypadku samych drzew i krzewów działa dopingująco.

Chociaż mój ogród nie jest jeszcze na etapie „do pokazywania” to uwielbiam przyjmować w nim gości. Oczywiście muszę im natychmiast, od progu wręcz powiedzieć, że przepraszam za chwasty,właśnie miałam pielić (ha ha – taka kokieteria nie? ;) ), ale zaraz potem zabieram w te puste jeszcze, świeżo tworzone miejsca i roztaczam przed nimi swoje wizje. Zdarza się, że popłynę naprawdę daleko – i jestem w tym dobra – znaczy w wypływaniu poza rzeczywistość ;) Opowieści „O tym co tu będzie” to moja specjalność. Gestykuluję przy tym mocno chcąc aby słuchający jak najwyraźniej zobaczyli oczami wyobraźni to, co widzę ja :) Tak więc mój ogród w dużym stopniu odbywa się w przyszłości. Wasz też?

rabata preriowa
I jeszcze raz to samo miejsce dokładnie rok od czasu pierwszych nasadzeń, listopad 2018 r.

Trzcinnik 'Cheju-do’ – odkrycie roku 2018

Znamy się od niedawna. W zeszłym sezonie pojawił się w ogrodzie, a ja od razu zapałałam do niego wielką miłością. Jest najbardziej nietrzcinnikowatym trzcinnikiem jakiego znam. Niski, kępy w typie jeża, kwiatostany liczne, ale nie rozczapierzone, pięknie się przebarwia. Taka „zwykła trawa” w najlepszym wydaniu. Bo wiecie, nie może być tak, żeby same gwiazdy na tych rabatach były. Potrzebne są też wizualne „uspokajacze’. Jeśli potrzebujecie czegoś do nasadzeń łanowych to ja polecam bliżej przyjrzeć się temu mieszańcowi. Ja sama mam chęć mieć go jak najwięcej. Niestety w grę wchodzi tylko mnożenie przez podział.

calamagrostis cheju-do
trzcinnik 'Cheju-do’

trzcinnik Cheju-do

rabaty z trawami ozdobnymi
Żywopłot cisowy wysokości do kolan. Naprawdę nie widać? Kiedyś będzie.

Nie patrzę do przodu

Starsze nasadzenia bez większych zmian. Nie będę wam przecież wszystkiego streszczać, ale rośnie to w miarę dobrze, coś wypadnie, coś samo przywędruje, coś zostanie, a coś znowu przeniosę gdzie indziej, ot takie tam, drobnostki. Często zarasta chwastem, ale nikt nie wie który to ;)

acer griseum

Na obrazkach wszystko wygląda fajnie, zielono, kolorowo. I jak się na tym skupić, to takie jest. Grunt to nie patrzeć do przodu, bo tam nie ma już nic. Zabrali mi go – najpiękniejszego strażnika mojego ogrodu.

 

Na facebooku pisałam na świeżo tak:

Wczoraj obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Drzewa.
A dzisiaj moje serce pękło 🖤
Ci z was, którzy obserwują mnie na Instagramie wiedzą, że rano wydarzyła się rzecz straszna, śmiem twierdzić, że najgorsza w całej historii mojego ogrodu. I niby wiedzieliśmy, że los tego drzewa jest przesądzony, ale mimo to, dźwięki pił i łamiącego się drewna spowodowały, że długo jeszcze chodziłam ze ściśniętym gardłem 😢 🖤
Tylko jedna rzecz jest w stanie ukoić mój smutek: obudzę się jutro i okaże się, że to był tylko zły sen, koszmar, w którym poległo największe drzewo w mojej okolicy, wiąz o obwodzie pnia niemal czterech metrów, pełen dziupli, pełen życia, na którym obserwowaliśmy ganiające się wiewióry, dudka czy nocującego bociana. Ten wiąz to też kawał historii. Ten wiąz musiał ustąpić miejsca asfaltowi …

Rano uparcie widniała w jego miejscu tylko pustka.

Mamy w ogrodzie piękne drzewo. To wiąz szypułkowy, pod którym leżakujemy w upalne dni. To będzie mój nowy przód

20 thoughts

    1. Chyba ci trochę zazdroszczę. Moje koty wychodzą na spacer, połażą, połażą, po czym wracają do domu załatwić się w kuwecie i znowu wychodzą na dwór ;D

  1. no Monia jakoś nawet ta strata pewnego rodzaju traw nie utwierdza mnie w przekonaniu że coś ci w tym roku ogrodniczym nie wyszło.
    Myślę że spokojnie możesz siedzieć teraz przed kominkiem i jeść jogurt…bo wiosną znowu powiesz że jesteś ostatnia z niczym nie nadążasz..a później pokażesz foty swojego ogrodu i szlag mnie trafi jak to patrzenia i jedzenia jogurtu wszystko jest takie piękne.

    Piękny ogród proszę Pani ..naprawdę piękny.
    cmokam

    1. Oczywiście, że mi nie wyszło, ale co ty myślisz? Że ja takie nieudane rzeczy będę pokazywać?! W interneeeeetach?! Od tego to proszę pani są spotkania towarzyskie ;) Może jednak powinnam dla równowagi ujawnić kilka moich najgorszych potworków – przemyślę sprawę ;)
      W tym roku naprawdę byłam tak ostatnia i tak spóźniona ze wszystkim, że nie miałam szans nadrobić. Ale prawdą jest też, że zebrałam żniwa wcześniejszych prac i to mnie uratowało. A jedzenie jogurtu i równoczesne patrzenie w ogród jest wbrew pozorom bardzo aktywnym zajęciem. Ja w ogóle uważam, że patrzenie to najważniejsza część projektowania :)

      Krótkiej zimy :)

  2. Nie nasyciłam się jeszcze…. zrób część trzecią, co?
    Zdjęcia… ach i ech.
    Przy tarasie – no kurcze, trzeba to napisać- pięknie
    Trawiaste łany cudne z domieszkami bylin.
    Liście czochów… e tam, można przyciąć, ale lepiej zignorować.
    Trzcinnik Cheju- ech, też mnie wkręcił. Rośnie, ja go dzielę, dzielę i …. się zachwycam.
    Nasza rabata po lawendzie wygląda podobnie do Twojej nówki- kupki i nitki. Ale niech no wiosna przyjdzie , będzie się działo!
    Koniecznie trzecią cześć podsumowania proszę!- mało jest podsumowany
    Marta

    1. A powiedz Marto, czy dzieliłaś tego trzcinnika jesienią? Bo kurczę mam chęć już go sadzić, miejsce czeka i waham się :/

      Czyli jednak calutka lawenda poszła out? Ciekawa jestem twoich nowych nasadzeń, dziel się nimi bardzo proszę. Zdradzisz zestaw roślin? Bardzo proszę :) Widzisz jak się uśmiecham? :) Czuję – sądząc po tym jak wspólny tor obieramy ostatnio – że masz tam coś, czego ja właśnie bardzo szukam tylko nie mogę wpaść na to, co to jest :) Ale wiem, że jest mi to niezbędne.

      Pozdrawiam

  3. „Opowieści o tym, co tu będzie” to także moja specjalność, zamęczam nimi gości, ciągle niezadowolona z tego, co jest. Wniosek po dzisiejszej wizycie u Ciebie – ograniczyć ilość gatunków na rabatach. Żeby się pocieszyć, mówię sobie, że przecież sprawdzam, które będą najładniej u mnie rosły.
    Mam pytanie – czy Twoje meble na tarasie nie boją się deszczu?

    1. Boją się, w sensie poduchy – bo o nie pytasz? Jeśli zaczyna padać kiedy akurat jestem w domu, to zabieram je do środka. Jeśli mnie nie ma, lub jest już za późno na takie manewry, to po prostu mokną i trzeba je potem postawić pionowo, aby woda opuściła gąbkę. Nie jest to fajne, ale w zasadzie nie widzę alternatywy. Tarasu nie chcę póki co zadaszyć, a siedzieć na miękkim milutko. I co zrobisz jak nic nie zrobisz? :)

  4. Czy bierzesz z ogrodu te Ostnice w tym roku na zimę, do domu w doniczkach? Chce się przygotować na przyszły rok i zastanawiam się właśnie, jak je zabezpieczyć przed zimą :(
    (na zasadzie „opowieści, co tu będzie, za rok”).

    1. Nie, nie zabieram. Zimują u mnie dosyć dobrze, bo sadzę je na specjalnie usypanych kopczykach. Jednak jeśli zdarzy się długa, mokra zima lub mroźna bez śniegu to te ostnice zawsze mogą wypaść – taka kolej rzeczy. Zawsze zbieram nasiona na wszelki wypadek.

  5. Brakuje mi jeszcze zdjęcia stipy z zielonymi jeżówkami, piękny to był widok.
    Nakreciłas film jak ścinają tego cudnego wiąza? To samoudręczanie sie , będziesz pewnie od czasu do czasu go ogladac i za kazdym razem serce Cię rozboli.
    I na koniec powiem że miałam okazje w tym roku słuchac fantastycznych opowieści ,, jak tu kiedys bedzie” Opowieści malownicze i jestem pewna że będzie pieknie, równie pięknie jak w miejscach gdzie zrealizowałas swoje plany. Dla mnie to jednak za długo trwa , ja bym chciała to juz zobaczyc.Doczekac sie nie mogę.

    1. A dla mnie tempo w sam raz :) Nie wyobrażam sobie zrobić ogrodu na raz własnym sumptem. Myślę, że w końcu padłabym na glebę i już nie wstała – to co to za przyjemność? No chyba, że spłynęłoby na mnie morze gotówki to wtedy kupić rośliny, wynająć ludzi do ciężkich prac i ogród robi się raz dwa – to też wielka przyjemność :D W sumie nie wiem dlaczego tak sama pomalutku dziabię … chyba to lubię po prostu … ;)

      Dlaczego kręciłam upadek wiązu? Chyba dlatego, że nic innego nie mogłam zrobić. Widziałam jak znikał na moich oczach, a nic nie mogłam. Straszna bezsilność mnie w tych dniach ogarnęła, zwłaszcza, że ja przeżywałam, wiem jak wygląda stan naszego powietrza, wiem jak będziemy cierpieć już niedługo, wiem jak cenne przyrodniczo było to miejsce, ale ostatecznie to JA wychodzę na wariatkę. Straszny grajdołek sobie wybraliśmy na miejsce do życia :/

  6. Witam się :-)
    Jankosiu stworzyłaś przepiękny ogród :-) i bardzo ciekawy blog :-) fajnie się czyta i ogląda :-)

    Mam pytanko na nowej rabacie w tle to Glediczja Sunburst,bo zastanawiam się nad tym pięknym drzewem i szukam opinii ?

    Pozdrawiam ,będę zaglądać :-)

  7. Cześć. Ujmę to tak. Ja nie mam bladego pojęcia o ogrodnictwie. Z ogarnięciem rzeżuchy na wacie na Wielkanoc bywa różnie, cokolwiek więcej to dla mnie abstrakt i przeciwieństwo moich zainteresowań. Trafiłam tu bo szukałam czegoś o fusach kawowych. Znalazłam coś o nawożeniu fusami, no kompletnie z innej strony temat… yyy i przeczytałam cały tekst??
    A potem jeszcze podsumowanie roku i część pierwszą i część drugą… Wyłącznie ze względu na styl w jakim stworzyłaś te teksty:D Fantastycznie się Ciebie czyta!

    Do tego jeszcze cudne zdjęcia. Czyżbym miała zostać? Naprawdę niesamowicie o tym ogrodnictwie piszesz, jeśli potrafisz wciągnąć taką zielsko-ignorantkę jak ja. Cholera, ale jeśli na wiosnę będę chciała coś sadzić na glebie dostępnej u przyjaciół, to przecież oni wyskoczą na mnie z bronią i pytaniami typu „kim jesteś i co zrobiłaś z Tesią”. No nic, zobaczymy. Na razie pozdrawiam. Znad kawy;)

    1. Mam teorię, że gdyby każdy człowiek na świecie musiał opiekować się kilkoma roślinami i przynajmniej jednym kotem, to na świecie nie byłoby wojen. Jak widzisz powód mam nie byle jaki aby przeciągać na zieloną stronę kolejnych, zdziwionych tym faktem osobników ;)

      Pozdrawiam i wpadnij jeszcze :)

  8. Tak celem usystematyzowania wiedzy :
    „Sirocco” nie jest odmianą ostnicy trzcinnikowatej (Stipa calamagrostis), ale gatunku wietrznica Lessona (Anemanthele lessoniana), który u nas zimą zwykle wygniwa (strefa 7 i sucha gleba) i często nie zdąży zakwitnąć.
    Knoll twierdzi, ze jest krótkowieczna, należy ją odnawiać co 3-5 lat.

    Pomyłka wzięła się z błędnego opisu u dystrybutora – Stipa arundincea.

    Sama ostnica (Stipa) zimuje fantastycznie – musi mieć słonecznie, ubogo i sucho. Jest półzimozielona. Najładniejsza jednak jest moim zdaniem zanim zakwitnie.
    Na żyźniejszych stanowiskach w półcieniu kwiatostany się pokładają.

    1. Dziękuję za czujność. Nie mogę się jednak dopatrzyć pomyłki. Nie napisałam, że 'Sirocco’ jest odmianą ostnicy trzcinnikowatej (stipa calamagrostis), a ostnicy trzcinowatej (stipa arundinacea). Stipa arundinacea to synonim Anemanthele lessoniana właśnie, czyli wietrznicy Lessona.

      Jeśli chodzi o 'Sirocco’ to już ją skreśliłam z listy roślin zimujących. Nie przezimowała ani w okolicach Zielonej Góry, ani w zachodniopomorskiem. Bardzo ładna trawa, ale jako sezonowa ozdoba donic co najwyżej. Tak jak piszesz, jej nowozelandzki rodowód wskazuje na zimowe wygniwanie.

      Ostnicę trzcinnikowatą (stipa calamagrostis) natomiast lubię bardzo i polecam od czasu do czasu. Zastanawiałam się nawet ostatnio czy do nasadzeń łanowych byłaby odpowiednia, ale chyba wymagałaby jakiegoś wiosennego wypełniacza, który okryłby glebę wokół jej rzadkiej podstawy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *