Cień dobry latem

Cień dobry

Stało się. Najdłuższy dzień w roku mamy za sobą. Teraz już z górki na pazurki prosto w stronę jesieni. To nie udar. Wiem, że nie chcecie tego słuchać, ale prawda jest taka, że i tak dzień po dniu wieczór będzie nastawał coraz wcześniej i wcześniej, godziny zaczną znikać, a wtedy bum! Klony czerwienieją.

cień dobry

Nie zmienia to jednak faktu, że oto teraz nastają najgorętsze z dni. Czas, gdy większość z nas chowa się przed upałem pod okapem liści, desek czy siedząc od północnej strony domu. Zobaczcie, że nie różnimy się aż tak bardzo od ślimaków ;) Ludzkie ślimaki to wszyscy my, którzy przy temperaturze powietrza powyżej dwudziestu dwóch stopni przestajemy normalnie funkcjonować, snujemy się tylko od drzewa do drzewa, spod daszku do parasola. Całe dnie spędzamy tak, jakby słońce miało nas zabić. Dlatego jesteśmy mistrzami w dziedzinie zwanej cieniologią. Bada ona zależności między dobrym samopoczuciem, a gęstością koron drzew, między pokrojem roślin, a wystawą tarasów, bada w końcu przydatność poszczególnych rozwiązań w walce o ulgę termiczną. Myślę, że mój dorobek badawczy jak i wieloletnie doświadczenie w unikaniu słońca pozwoli mi przybliżyć wam zagadnienie cienia w kontekście własnego ogrodu.

Zacznijmy od początku

Krok pierwszy. Kluczowy

Jeśli wasza przygoda z ogrodem nie rozpoczęła się jeszcze na dobre, bo oto otrzymaliście akt własności działki, to przyszły ogrodniku trzymaj się jednej zasady: nie wycinaj drzew. Po prostu. Nie wycinaj.

Często obserwuję pewien schemat zachowania, a rzadko kiedy refleksję nad nim. Potrzebujemy kontaktu z naturą, więc działki leśne lub przy lesie są jednymi z bardziej pożądanych. Ludzie budują dom, więc wycinają drzewa pod budynek. Ale co gdy się nie zatrzymują? Wycinają też na zaś, żeby potem na dom nie spadły, rynien nie uszkodziły, wody nie wypijały, nie śmieciły, nie hałasowały, ptaków nie przyciągały (bo te jak wiadomo srają). Nadal trwa radość z otaczającego krajobrazu, ale skwar zaczyna im doskwierać. Nabywcy sąsiednich działek robią to samo co ich poprzednicy. Krótko potem… nie ma już lasu… Co możesz zrobić, aby leśne działki pozostały leśnymi? Nie wycinaj drzew. Po prostu.

Każde zastane drzewo traktuj jako nagrodę, potencjał, który możesz wykorzystać, który być może dojrzysz od razu, a może dopiero po pewnym czasie. Być może tę śmieciową brzozę pokochasz kiedy zobaczysz jak tańczy na wietrze, albo gdy stojąc w nowym domu z kubkiem kawy dostrzeżesz w ramie kuchennego okna prawdziwe dzieło sztuki łapiące najmniejszy promień wschodzącego słońca. Nie zamykaj się na te możliwości. Wyciąć zawsze zdążysz, ale nie da się tego działania cofnąć.

betula pendula

Stało się, masz pustynię

Nie zawsze jest to wynik naszego postępowania. Często działki budowlane są po prostu dawnym polem ornym. Płaskie, puste, czyste – dla wielu ideał. Tam stawiamy dom, a dwa/trzy/cztery lata później  pojawia się dostawka w postaci pergoli, zadaszenia tarasu itp, itd. Czemu tak? Bo nikt nie przewidział, że bez osłony przed słońcem nie da się usiedzieć na tarasie. Co może nas uratować?

Północna strona domu

Niedoceniana. To tam najczęściej decydujemy się umiejscowić te wszystkie kotłownie, garaże i inne schowki. Ale północna ściana domu daje coś, czego nie zaoferuje nam żadna inna wystawa. Cień od momentu postawienia ścian. Jest on lity i chłodny. Jeśli nie mamy osłony od wschodu i zachodu to północna ściana daje możliwość oglądania świetlnego spektaklu tak w godzinach porannych, jak i popołudniowych. Ale żaden z tych momentów nie jest gorący. Przez cały dzień od północnej strony domu panuje przyjemny chłód. By wykorzystać ten mikroklimat możemy umiejscowić tu rabatę leśną nawet wtedy, gdy reszta naszej działki to istna pustynia.

Wschodnia wystawa dla rannych ptaszków

Czasem zdarza mi się wstać wcześnie rano. Mówię wtedy, że jestem rannym ptaszkiem, bardzo ciężko rannym, dlatego muszę się jeszcze położyć :P A jednak pomimo sowiego trybu życia wschodnia wystawa to moja ulubiona. Dobrze tu przebywać o każdej porze roku. Latem przyjemne słońce do kawy, od najgorętszych godzin wczesnopopołudniowych już zacienienie. I tak do końca dnia. Niestety  w naszym domu wschodnia ściana w życiu ogrodowym nie istnieje, ale w nowym …

W stronę zachodzącego słońca

Zachodnia ściana to scena. Nagrzewa się całe popołudnie, by na koniec przywalić słońcem prosto w oczy. Ale zachodni taras ma to do siebie, że bardzo łatwo możemy się tu osłonić niewysokim drzewem czy nawet takim w formie ekranu, bowiem słońce które ogrzewa tę stronę jest już nisko nad horyzontem. Taras zlokalizowany od zachodu jest jednak najlepszy do przesiadywania w długie letnie wieczory. To ostatnie miejsce, które widziało słońce, więc jeśli ściana jest murowana albo obłożona kamieniem, to bardzo długo będzie też oddawać ciepło.

drzewa płaskie ekrany
warto pamiętać, że strzyżone drzewa to nie przelewki, a ogrom pracy do końca życia

Na południe

Najlepszy moment tej strony domu to wiosna, gdy każde ciepełko jest na wagę złota. Latem to istne piekło na Ziemi. W południe słońce jest wysoko, grzeje niemiłosiernie. Jedyna szansa, aby w tym miejscu wysiedzieć i nie wyzionąć ducha to zadaszenie. Trzeba koniecznie osłonić się od góry.

żywa altana
żywa altana ze strzyżonych platanów

Ale czym?

Altany, pergole, żagle…

Kiedyś sadzono lipy. Co dzisiaj jest w modzie? Chyba najszybciej powstają przybudówki, czyli tarasy obudowane od góry i często po bokach, ale nieprzewidziane przez architekta budynku. Skutkuje to całkowitą zmianą bryły domu. Bywa, że nie na plus. Alternatywę stanowią markizy i żagle przeciwsłoneczne. Te pierwsze kojarzone kiedyś z zieleniakami dziś wyglądają zupełnie inaczej. To produkty ekskluzywne, często w cenie za jaką można postawić całą altanę. Żagle z kolei mają to do siebie, że wyglądają tymczasowo, ale w mojej opinii to coś pozytywnego. Nie tymczasowe jak prowizorka, raczej tymczasowe jak letniskowe.

A może by tak altana?

Kto powiedział, że koniecznie taras przy domu jest tym miejscem najważniejszym? Z porannym kubkiem kawy czy sałatką w środku letniego dnia możemy śmiało przejść się te kilka kroków by delektować się ogrodem będąc bardziej w nim zanurzonym. Ogrodowa altana to temat rzeka, który raz rozpoczęty można rozwijać w nieskończoność. Altany to czasem kilka okorowanych badyli zbitych razem w nienachalną konstrukcję, a czasem miniatura prawdziwego domu pełna szkła, kamienia i luksusowych sprzętów. Całego bloga można prowadzić pisząc tylko o altanach i nigdy nie wyczerpać tematu.

altana ogrodowa drewniana

Reklama drzewa. Współpraca, choć artykuł niesponsorowany

Dzień dobry kochani. Jak tam? Poranna kawka wypita? Słoneczko świeci. Ja dzisiaj planuję spędzić cudowny dzień w ogrodzie. I w związku z tym chciałam wam dzisiaj coś polecić… Dobra Jankosia, wyłącz tryb influ… tfu, sarkazm  ;)

Drzewa są najlepsze! Z całego serca polecam. I choć zwykle unikam pisania w sposób radykalny to w kwestii drzew stoję na stanowisku, że bez nich nie ma prawdziwego ogrodu. Drzewa to podstawa. One nam tak sprzyjają, tak bardzo poprawiają komfort naszego życia na tak wielu poziomach, że rezygnacja z ich posiadania na własnym kawałku ziemi jest prawdę mówiąc przynajmniej niezrozumiała.

 

brzezina

 

Chcecie zrozumieć gdzie tkwi źródło tych moich przekonań (poza czystą miłością do nich, z którą to się najprawdopodobniej urodziłam)? Wyjdźcie w upalny dzień dotknąć liści drzewa. Albo trawy. Albo jakiejkolwiek innej, zielonej rośliny. Mimo panujących na zewnątrz trzydziestu trzech stopni Celsjusza sama roślina będzie przyjemnie chłodna w dotyku. Dzieje się tak za sprawą transpiracji (parowanie roślin), która jest mechanizmem chroniącym jej organy przed przegrzaniem. Takie pocenie się w wersji wege ;) Zwiększa to w naturalny sposób wilgotność wokół samej rośliny. A więc mamy cień, niższą temperaturę oraz większą wilgotność. Wszystko za darmo, wszystko z energii słońca i składników pochodzących z gleby. Co na słońcu urośnie, opadnie na ziemię i w końcu do niej powróci, aby móc ponownie wzrastać ku słońcu. Niesamowita potęga wiecznej teraźniejszości. Mamy możliwość przyglądać się temu z pozycji hamaka. Róbmy to więc.

Moja ulubiona miejscówka hamakowa

Drzewa cieniują różnie

W zależności od tego na jaki gatunek postawimy, taki rodzaj cienia otrzymamy. Najzimniejszy moim zdaniem cień przynoszą świerki i jodły. Nie poruszają się też zbytnio, więc jeśli obsadzilibyśmy ogród tylko tymi drzewami mielibyśmy zimny grobowiec do wnętrza którego niemal wcale nie docierałoby światło. Niby sylwetki strzeliste, ale gdy zamkną się nad naszymi głowami staje się ciemność.

ciemny las iglasty

Z iglaków dużo bardziej przezierna jest sosna. Wpuszcza pod siebie sporo rozproszonego światła. Daje przyjemny rodzaj cienia. Do tego częstuje olejkami eterycznymi unoszącymi się w powietrzu. Dobrze przebywać w jej cieniu, ale… nie nawilża powietrza zbyt dobrze. Ma inne zalety, ale jeśli szukamy wilgoci to szukamy jednocześnie drzewa o miękkich, niewoskowanych liściach.

Moim ulubionym drzewem do leżenia jest wiąz. Tworzy gęstą koronę pod którą jest przyjemnie, ciemno, ale nie bardzo zimno. Co kilka lat kwitnie, a wówczas spadają na niego wszelkie plagi egipskie. Ma wtedy mnóstwo szkodników od bawełnicy wiązowo-turzycowej (która wbrew nazwie żeruje też na trawach) po kilka gatunków mszyc i szpecieli. Na to wszystko zlatują się żądne spadzi pszczoły i całe drzewo żyje, choć ja wolałabym mniej towarzystwa w czasie letniej drzemki.

Brzoza

Kocham od zawsze. Jest drzewem pogodnym, radosnym i żyje chwilą. Nasza rodzima brzoza brodawkowata charakteryzuje się przepięknym pokrojem, jej miękko opadające gałęzie wprawiane są  ruch przez najmniejszy podmuch wiatru. Liście wirują, blikują i sprawiają, że czuć lato. Jej cień nie nadaje się do pracy. Męczą się w nim oczy, ciężko skupić się też na ekranie komputera. Przyjemnie szumi. Raczej do posiedzenia.

Wszystkie drzewa nasze są

Nie będę się rozwodzić nad każdym drzewem, ale wybierając takie w cieniu którego chcielibyśmy siedzieć zwróćmy uwagę przede wszystkim na gęstość i rozmiar korony ,budowę i przezierność liści oraz dźwięk jaki wydają.

Przykładowo mi bardzo dobrze kojarzy się dźwięk „klapania” topolowych liści. Ale jest on dość głośny i trzeba powiedzieć to wprost, niesie ze sobą jakąś mroczność. Nie każdy będzie się więc przy nich dobrze czuł. Kogoś innego może przerażać szum brzozy, bo narażona na działanie wiatru podbija jego efekt. Mnie to uspokaja, mogę spać słuchając jak pochyla się do samej ziemi targana siłą letniej burzy. Przypomina mi dźwięk morza. Nie boję się, bo wiem jaka jest giętka. Ale gdy styczniowy mróz skrzypi konarami robinii akacjowej odchodzę na bezpieczną odległość i nigdy w życiu nie ustawiłabym pod nią nic wartościowego całorocznego. Lipa z kolei to klasyk, ale warto pamiętać o spadzi, która pojawia się razem w pierwszymi mszycami. Lubię klony, bo są takie akurat. Do wyboru i te o liściach drobniejszych i te całkiem pokaźnych rozmiarów drzewa o klasycznych, dużych koronach. Lubię platany za ich uniwersalność, śliwy za wiosenny spektakl, wierzby za nadzieję, a czeremchy za zapach. No widzicie, ja jestem niereformowalna, lubię każde drzewo. I każde z nich jestem w stanie przypasować do sytuacji.

surmia
Surmia pośrednia w odmianie 'Purpurea’ – fantastyczny parasol przeciwsłoneczny

Właściwie to jedynym czego w relacji człowiek-drzewo-budynek nie lubię to nieadekwatność. Wynika ona często z niezrozumienia i strachu. Chyba najlepszym przykładem są drzewa-lizaki. Same w sobie nie niosą żadnego zagrożenia, ale gdy obsadzona nimi zostaje duża działka, to w zderzeniu z przestrzenią jakiej nigdy nie wypełnią oraz bryłą budynku mieszkalnego zawsze wydają mi się po prostu śmieszne. Śmieszne, bo nieproporcjonalne. Zastanawiałam się ostatnio nad rysunkami dzieci. Gdy ja byłam w fazie kredki bambino drzewa wychodzące spod dziecięcej ręki były zwykle wielkości domu, czasem wyższe. Ciekawa jestem jak dzisiaj przedszkolak przedstawia otaczający nas świat. Czy drzewa na jego rysunku to nadal elementy sięgające dachu czy już tylko brody mamy i taty?

Czy da się zastąpić drzewa?

Nie da się :) I tym pozytywnym akcentem postanowiłam zakończyć dzisiejszy post życząc wam wspaniałego lata. Noście chustki, sadźcie drzewa i chrońcie jak potraficie te, które już są. A jeśli macie swoje najlepsze drzewo cieniujące i chcecie się tym podzielić to przestrzeń komentarzy jest wasza :)

12 thoughts

  1. Nie skomentuję jakoś szczególnie, bo myślę, że znowu ci się udało :) Znowy napisałaś znakomity tekst.

  2. W punkt. Drzewa doceniam najbardziej. Tam toczy się cenne życie, cenny cień jak powiadasz. Drzewa to złoto, które jest bezcenne…

  3. „Szary beton nie użyczy nam chłodu, tylko drzewa, tylko liście”. Trąci myszką ale ciągle aktualne.

  4. Właśnie dzisiaj usiadłam sobie w cieniu… krzewów. Moje krzaki hortensji i pęcherznic są już takie wielkie jak… niektóre drzewa :)))) Jakoś dużo cienia mi się zrobiło w moim ogrodzie , bo drzewa i krzewy baaardzo urosły. Ale nie narzekam. Przy tych upałach, których coraz więcej chłód jest na wagę złota.
    U mnie cień dają brzozy (ubóstwiam), katalpa, sosny, jeden świerk serbski i jedna jodła, śliwa wiśniowa i jarząby.
    Mam też żywotniki, ale akurat za nimi nie przepadam.

    1. Ja usunęłam w tym roku jeden żywotnik i od razu oddycham jakby pełniejszą piersią. Nie lubię wycinać, ale ta tujka tak mi działała na nerwy, tak szpeciła widok z pracowni i tak źle znosiłam jej zapach przy przycinaniu, że w tym roku postanowiłam: „wylatuje”. Tylko krater pozostał :D
      Za to lasy żywotnikowe robią wrażenie.

  5. Czereśnie. „Odmiana wielkopestkowa”, jak to ujęła koleżanka. Mam trzy, żałuję wycięcia czwartej (rosła na planowanej drodze dojazdowej do domu- ale plany odwlekły się już o sześć lat i będą zapewne nadal odwlekały). Pod nimi organizowane są grille na kilkanaście-kilkadziesiąt nawet osób. Wystarczają na zawieszenie dwóch hamaków, jak grilla nie ma. I jednej budki dla szpaków, co ją wykonałam ze starej szuflady i kilku desek – szpakom się spodobała, zajęły, dzieci doczekały. Nawet owoce czasami podjadam, plując pestkami (jak nikt nie widzi) jak Bronka z „Daleko od szosy”. Największe drzewa na działce, tylko papierówka jest porównywalnej wielkości, ale rośnie na rogu altany i jej korona jest większości nad dachem. Cień tylko od czereśni mam, doceniam!

    1. Czereśniowymi pestkami można pluć z taką nonszalancją: w górę, w dół, daleko, jak ci pasuje, zadzierasz głowę, język w rureczkę i … lubię to ;)
      W zeszłym roku przekonałam się do cisa. Spróbowałam tych czerwonych osnówek. Najpierw po jednej/dwie dziennie, potem już jak się okazało, że żyję to zaczęłam się zajadać na całego. Tylko wypluwanie nasion nie jest takie fajne jak przy czereśniach, bo trzeba się skupić, towarzyszy temu stres, żeby na pewno wypluć. Ale same osnówki bardzo smaczne, słodziutkie. Nic dziwnego, że trzeba się o nie ścigać z kosami :)

  6. Święte słowa, drzewa są najważniejsze! Kiedy 10 lat temu kupowałam dwie działki obok domu rodziców i zakładałam ogród, nie wydawało mi się, że tak bardzo będę odczuwać brak drzew. Działki były rolnicze, długo nieuprawiane – więc zarośnięte perzem, chwastami, jeżynami i krzakami. Koncepcja wtedy była taka, żeby stworzyć ogród preriowy, 10 arów prerii i ścieżki pomiędzy rabatami, resztę przeznaczyłam na drzewka owocowe. Po pierwszym czy drugim roku doszłam do wniosku, że jednak jest nudno, płasko (mimo terenu podgórskiego) i nieciekawie, więc koncepcja się zmieniła i zapragnęłam drzew- posadziłam sosnę limbę, wejmutkę, świerk srebrny i trzy brzozy. Jeju! Jak to wszystko dłuuugo rośnie! Popieram Twój apel o nieścinanie drzew!

  7. Czytałem ten wpis siedząc w aucie, w cieniu rzucanym przez szpaler robinii.

    Drzewa są ważne :) Zdarzało mi się je sadzić, jak i wycinać.
    Masz świetny teren, szerszy niż długość większości przydomowych działek.
    Słowem: miejsce na rozłożyste drzewa.
    Nie każde drzewo musi być wielkim parasolem.
    U mnie taką rolę pełni orzech włoski na podwórzu, a w Starym Sadzie drzewa owocowe, głównie jabłonie (20), choć mocno je ostatnio ciąłem, więc cienia dają teraz nieco mniej. Śliw jest kilka, kilkumetrowych.

    Chciałbym dom na wzgórzu z wielkim dębem lub kilkoma. Takie marzenie, raczej z tych, do realizacji, których nie dążę.

    W Starym Sadzie żywopłoty robię jednak z bambusów kępowych (łącznie mam ich ponad 60).
    Za kilka lat będą wspaniale kołysać się i zakryją płoty sąsiadów.
    Bambusy drzewiaste też rzucają przyjemny cień.
    Użyłem do tego też żywotników, ale posadziłem jedynie 30 sztuk dotąd.

    Z przyjemnością obserwuję jak rośnie mamutowiec olbrzymi i metasekwoja chińska.
    Magnolię wielkokwiatową.
    Niezbyt podobają mi się ogrody oparte na iglakach, głównie świerkach.

    Mam też 2 brzozy, 2 jodły, świerk kłujący. Żywotniki wschodni i zachodni.
    Jałowce pospolite.
    Śliwy, wiśnie. Grusze. Starą papierówkę. Kolejny orzech.

    Lipę chciałbym posadzić. Będą kolejne cisy.
    Platan: chciałbym, ale szybko rośnie. Trzeba by mocno ciąć.
    Itd.

    A ludzie i tak myślą, że ja tylko te palmy uprawiam.

    1. No ale widzisz, nie chwalisz się za często jabłoniami, metasekwoją, śliwami czy orzechem, prawda? Skoro pokazujesz głównie bambusy i palmy to jesteś znany przede wszystkim z tych roślin. Tak mi się wydaje.

      Ja mam świerki, ale nie za bardzo je lubię. Jeden, dwa, gdzieś tam rzucone to jeszcze bym zniosła, ale u mnie z jednej strony w formie szpaleru żywopłotowego. Niby spełniają swoją funkcję zasłaniając widok na gospodarstwo sąsiadów, ale dziś bym inaczej to rozegrała, bo tak wysoka ściana drzew w jednej linii niezbyt dobrze się prezentuje, ale za późno by to zmieniać. Szkoda mi po prostu niszczyć, póki świerki jeszcze dają radę w naszym klimacie ( a ponoć to ich ostatnie chwile, bo za gorąco) to niech będą.

      Bambusy szumią przepięknie i generują bardzo bogatą w pozytywne mikroorganizmy ściółkę. Gdyby pasowały do mojego ogrodu na bank zaprosiłabym je do siebie.

      Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *